Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przedsiębiorcy czekają na to, by szkoły zawodowe kształciły więcej pracowników, których potrzebują firmy

red.
Wideo
od 16 lat
Jakie są wyzwania i dylematy dotyczące kształcenia zawodowego? Jak jest rola doradców zawodu i czy właściwie analizują potrzeby pracodawców w województwie podlaskim? O tym m.in. rozmawiali uczestnicy debaty zorganizowanej przez Białostocką Fundację Kształcenia Kadr. Wzięli w niej udział: Karolina Perkowska z Departamentu Europejskiego Funduszu Społecznego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w Białymstoku, Urszula Jabłońska, wicedyrektor ds. wdrażania i współpracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku, Iwona Zaborowska, ekspert Białostockiej Fundacji Kształcenia Kadr i koordynator projektu Podlaska Sieć Doradztwa Zawodowego oraz Tadeusz Ożarowski, przedsiębiorca i prezes Fundacji Dual Education System. Debatę prowadził dr hab. Bogusław Plawgo z wydziału zarządzania Uniwersytetu w Białymstoku i prezes Białostockiej Fundacji Kształcenia Kadr.

Do szkolnictwa zawodowego zgłasza się za mało kandydatów. Można je doskonalić, ale jeżeli nie będzie uczniów to najlepsze programy i wyposażenie nie pomogą zaspokoić potrzeby pracodawców. Jak więc zachęcić młodzież by wybierała szkoły zawodowe, jako dobrą ścieżkę rozwoju osobistego?

Karolina Perkowska, Departament Europejskiego Funduszu Społecznego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w Białymstoku: To trudne pytanie, nad którym zastanawiało się wiele osób i wiele lat nad tym pracujemy. Z perspektywy wdrażania funduszy unijnych, wiem, że sporo środków zostało zainwestowanych w to, aby ten obszar wzmocnić i pracować nad rozwiązaniami, które poprawiałyby frekwencję podczas rekrutacji do szkół zawodowych. Myślę, że trzeba odwrócić to pytanie, bo jeśli mówimy o pozyskaniu większej ilości młodzieży do szkół trzeba myśleć o tym, jak zwiększyć świadomość wyboru. I to jest klucz. Generalnie wybór ścieżki edukacyjnej i zawodowej powinien iść ze świadomym wyborem tego, co chcę robić w życiu. A tego młody człowiek sam jeszcze nie wie. Wielu uczniów kończących szkołę podstawową nie jest jeszcze na tyle dojrzałych, aby podjąć samodzielnie decyzję, dlatego potrzebuje wsparcia osób dorosłych. Przede wszystkim świadomych rodziców, świadomej szkoły, otoczenia szkoły i prawdziwego doradztwa zawodowego, które powinno wpłynąć na ten świadomy wybór. Ale powinno to być doradztwo, za którym idą prawdziwe liczby, prawdziwe fakty, bo niestety, ale doradztwo szkole jest robione na zasadzie minimum.
A jeżeli mówimy o tym, jak pozyskać uczniów do szkół zawodowych to oni muszą mieć krótką informację: taki zawód daje pracę w takiej firmie, w której tyle będziesz zarabiał. I tym będą się też sugerować rodzice kandydata, ucznia, który może wtedy świadomie decydować. Tymczasem doradztwo zawodowe realizowane jest zbyt późno i wskazuje na to bardzo wiele badań. Ono powinno odbywać się dużo wcześniej: od badania kompetencji młodego człowieka i ukierunkowania go, co powinien w sobie rozwijać, jak o sobie myśleć w przyszłości. Pozyskiwanie to dużo elementów: rekrutacja, mówienie o szkołach, targi pracy – to wszystko się dzieje efekt nie jest jeszcze na tyle zadowalający, żeby powiedzieć, że to jest to. Moim zdaniem, trzeba zacząć od tego, że to musi być świadomy wybór młodego człowieka.

Problem polega na tym, że w ogóle, tak generalnie, nie przygotowujemy młodzieży do podejmowania decyzji w czasie edukacji podstawowej. Czyli trzeba też pracować z rodzicami, a to rodzi pytanie czy doradztwo zawodowe ma dotyczyć tylko młodzieży czy również rodziców, by mogli lepiej wspomóc swoje dzieci w podejmowaniu decyzji.

Iwona Zaborowska , ekspert Białostockiej Fundacji Kształcenia Kadr i koordynator projektu Podlaska Sieć Doradztwa Zawodowego: Jako Białostocka Fundacja Kształcenia Kadr od wielu lat wspieramy działania związane z promocją i popularyzacją kształcenia zawodowego. Na pewno nie jesteśmy jedynymi (na szczęście) graczami na rynku, ale wykorzystując środku Europejskiego Funduszu Społecznego zrealizowaliśmy duży projekt dotyczący popularyzacji. Jego dużą wartością było to, że angażowaliśmy rodziców do wizyt studyjnych. Rodzice mieli okazję razem z doradcami i młodzieżą pojechać do pracodawców i zobaczyć, jak wygląda praca na stanowisku, jak teraz wygląda świat zawodów. I dla wielu rodziców było to duże odkrycie. Oni zupełnie inaczej wyobrażali sobie zawody, uważali, że są to ciężkie zawody, że to praca w trudnych warunkach. I dlatego mówili: idź do ogólniaka i na studia. Nie idź tą drogą. A pokazanie jak dzisiaj wygląda praca w krainie zawodów skutkowało tym, że ten pierwszy doradca, jakim często jest rodzic (pokazują to wszystkie badania) też był bardziej świadomy. W tym projekcie nie chodziło nam o to, by mówić: Nie idź do ogólniaka tylko do szkoły branżowej czy zawodowej, ale o to, by wybór zawodu był świadomy. By został podjęty w oparciu o swoje zdiagnozowane aspiracje, predyspozycje, kompetencje. Jeśli nie wiem, co mam wybrać, to wybór szkoły ogólnokształcącej jest trochę przesunięciem momentu decyzji o tym, co mam w życiu robić. I nie ma w tym nic złego, jeśli ta decyzja będzie też świadoma. Nie będzie wynikała z tego, że ja nie wiem, bo nie znam tego świata zawodów. Myślę, że w tej kwestii jest jeszcze wiele do zrobienia, zarówno w kontekście wiedzy młodzieży, jej rodziców, jak i samych doradców zawodowych.

Zgadzamy się co do tego, że młodzież, dorośli potrzebują fachowego, profesjonalnego doradztwa opartego na realnej wiedzy. Ale jak to zrobić, bo mówić jest łatwo. Jak więc zapewnić kadrę doradców posiadających praktyczną wiedzę o prawdziwych potrzebach pracodawców, o wymaganiach realnych stanowisk pracy i możliwościach rozwoju zawodowego w ramach poszczególnych zawodów?

Iwona Zaborowska: Szukaliśmy odpowiedzi na to przez trzy ostatnie lata realizując projekt Podlaska Sieć Doradztwa Zawodowego, gdzie zbudowaliśmy sieć i wspieraliśmy się w tym, aby poznawać realne potrzeby pracodawców. Często w szkołach podstawowych doradztwo jest realizowane przez różnych nauczycieli w małym zakresie. Często nauczyciel, który posiada kompetencje do doradztwa dostaje tzw. dziesiątki (10 godz. lekcyjnych) i prowadzi je tak, jak umie. Jak się tego nauczył np. na studiach podyplomowych, które kończył kilka lat temu. A doradztwo to przygotowanie do świata zawodów, który zmienia się bardzo dynamicznie. I właśnie informacja o zawodowa, wiedza o stanowiskach, o kompetencjach i potrzebach jest niezbędna do tego, żeby być realnym doradcą zawodu. To nie znaczy, że zachęcam tylko do szkolnictwa zawodowego, bo żeby móc doradzać, sam muszę tę wiedzę posiadać. Ale trudno teraz wymagać, aby każdy z doradców analizował stanowiska pracy, kompetencje, potrzeby. Dlatego niezbędna jest współpraca różnych podmiotów i instytucji, a m.in. wojewódzkiego urzędu pracy, powiatowych urzędów pracy, które mają zasoby i narzędzia, by np. za pomocą barometru zawodów wskazywać trendy w poszczególnych powiatach. To też współpraca z organizacjami pracodawców lub z organizacjami takimi, jak np. nasza Fundacja, która prowadzi badania i na bieżąco analizuje stanowiska pracy. Staramy się określić potrzeby pracodawców w kontekście konkretnych stanowisk: zadań i czynności, które są na nich wykonywane. Jeśli będziemy korzystać ze swoich zasobów, z wiedzy pracodawców, z różnych badań, aby taką informację zawodową przygotowywać doradcom, będzie im łatwiej z tej informacji skorzystać. Nie będą musieli zdobywać jej samodzielnie tylko ją interpretować. Organizujemy więc wizyty doradców zawodowych u pracodawców, aby rozmawiali z działami HR o tym, kogo poszukują, jakie kompetencje są potrzebne, czego uczeń danej szkoły zawodowej, branżowej powinien się szczególnie nauczyć, żeby być poszukiwanym pracownikiem. Myślę, że dostarczanie doradcom bardzo aktualnej informacji zawodowej przyczyni się do tego, że doradztwo będzie na innym poziomie jakościowym. Że nie będzie dotyczyło tylko diagnozy i predyspozycji, ale będzie odnosiło się do tego, co dzieje się na rynku pracy i to naszym lokalnym.

Czy są jeszcze jakieś sposoby, żeby doradcy wiedzieli i umieli dobrze doradzać?

Urszula Jabłońska wicedyrektor ds. wdrażania i współpracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku: Naszą bolączką jest to, że mamy doradztwo zawodowe w szkołach i doradztwo zawodowe osób dorosłych, które często kojarzy się z doradztwem dla osób bezrobotnych i mających problemy. A to nieprawda, bo wojewódzki i powiatowe urzędy pracy nie mogą zajmować się tylko tym. Staramy się więc tłumaczyć, że urzędy pracy nie są tylko dla osób bezrobotnych. Doradztwo zawodowe realizowane w urzędach pracy ma się przeplatać z doradztwem zawodowym dla dzieci i młodzieży. Jeśli nie połączymy tego przez współpracę i koordynację, efektu nie będzie.

Tadeusz Ożarowski, przedsiębiorca i prezes Fundacji Dual Education System: Silna, prężna dobra firma to jest bogactwo regionu, a bogactwem firmy są ludzie. Ludzie kompetentni, fachowcy, którym chcemy godnie płacić. Ale jak to robić, jeśli szkoły w ogóle nie współpracują. Nie dają nam ludzi o takich kwalifikacjach jakich potrzebujemy. W tym systemie, który wypracowano przez ostatnie 30 lat nie ma takiej symbiozy.

Mówimy, że trzeba kształcić doradców, ale wiedza, którą mają dysponować doradcy musi pochodzić m.in. z firm. Co może zachęcić pracodawców do przyjmowania większej odpowiedzialności za kształcenie zawodowe i jaka powinna być ich rola? Same szkoły zawodowe nie odpowiedzą na wszystkie wyzwania.

Tadeusz Ożarowski: Problem z kadrami zauważyłem już 10 lat temu. Bardzo mocno szukałem współpracy ze szkołami zawodowymi, odwiedziłem ich dużo. Niestety oferty szkól nie zadowalały mnie, bo nie dawały efektu końcowego. My pracodawcy, przedsiębiorcy inwestujemy swoje pieniądze a nie wydajemy. Jeśli poświęcamy swój czas, energię i finanse, oczekujemy czegoś w zamian - wartości dodanej. Niestety przy dzisiejszym systemie współpracy ta współpraca jest raczej pozorna, bo podpisanie listu intencyjnego albo umowy o klasie patronackiej nic nie wnosi. Nie daje nam gwarancji, że uczniowie, którymi się opiekujemy przyjdą do nas do pracy. Ale jest jeden system znany nam już od dawna, który dobrze funkcjonował za czasów PRL-u (bo te czasy pamiętam), a jest to dualny system nauczania. Czyli powiązanie szkoły, która odpowiada za część teoretyczną z przedsiębiorstwem, które odpowiada za część praktyczną nauki zawodu (czyli tzw. warsztaty). Dzisiaj mogę powiedzieć, że to się sprawdza: sześć lat temu nawiązałem współpracę ze szkołą branżową nr 10 w Białymstoku. Ta szkoła współpracowała z rzemiosłem, a ja namówiłem ją na rozszerzenie współpracy z przedsiębiorcami. Może pierwszy rok nie był bardzo dobry, ale lata następne pokazały, że kierunek, który podjąłem przed laty się sprawdza. Pierwszych pracowników miałem już po dwóch latach i dziwiłem, że moi pracownicy powierzali warte kilka milionów maszyny operatorowi, który uczył się u nas dwa lata. Dzisiaj mamy uczniów, którzy poszli do klas drugiego stopnia i dalej u mnie pracują, kształcą się i są fachowcami. Ale żeby taka współpracę rozwijać trzeba pokonać bardzo dużo barier, a pierwszą jest finansowanie. Nie może być tak, że szkoła prowadząca dualny system nauczania dostaje o połowę pieniędzy mniej niż ogólniak, który i tak ma niższe koszty związane z wykształceniem.

Jaka powinna być rola samorządów różnych szczebli, żeby na danym terenie były dobre, czyli potrzebne pracodawcom, kierunki kształcenia i żeby ich jakość była wysoka?

Urszula Jabłońska: Rzeczywiście to samorządy są decydentami z jednej strony o ograniczonych możliwościach, ale z wieloma rozwiązaniami, które mogą lub powinny być wdrożone. Staramy się np. aby szkolnictwo zawodowe znalazło swoje bardzo ważne miejsce w wojewódzkim urzędzie pracy. Samorząd gminny zajmuje się dziećmi od żłobka do szkoły podstawowej, w samorządzie powiatowym jest już szkolnictwo zawodowe i ogólne. Samorząd województwa ma za zadnie już edukację policealną plus wchodzi rynek pracy. I tylko w samorządzie powiatowym znajdują się zadania związane z rynkiem pracy, a gmina tego zadania nie ma. Do wzmocnienia roli doradztwa zawodowego potrzebna jest wola samorządu, bo może to nie nauczyciele, którym dorzuci się zadania związane z doradztwem zawodowym, a może doradcy powinni pochodzić z rynku: z wojewódzkiego z powiatowych urzędów pracy, z organizacji pozarządowych. I oni ze swoją wiedzą i doświadczeniem wejdą do szkół. A rzeczywiście w naszych warunkach doradztwo zawodowe zaczyna się późno, bo w siódmej, ósmej klasie szkoły podstawowej. Zresztą mowa o rynku pracy też pojawia się późno, bo ona powinna wejść na szczebel samorządu gminnego. Poza tym analizy tego, co się dzieje na rynku pracy (np. szkoły zawodowe, zawody, potrzeby pracodawców) na poziomie powiatu są nietrafione i trzeba mówić o regionie, bo w dobie transformacji cyfrowej i mobilności każdy może pracować w dowolnym miejscu.

Przedsiębiorcy czekają na to, by szkoły zawodowe kształciły więcej pracowników, których potrzebują firmy<br><br>

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przedsiębiorcy czekają na to, by szkoły zawodowe kształciły więcej pracowników, których potrzebują firmy - Kurier Poranny

Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto