Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żyją na ulicy i nie chcą iść do schroniska. W Szczecinie jest około 100 bezdomnych, którzy potrzebują pomocy

Bogna Skarul
Bogna Skarul
Straż Miejska w Szczecinie
Strażnicy Miejscy nazywają ich „wolni strzelcy". To osoby bezdomne, które nie chcą iść do schronisk na zimę. Wolą żyć po swojemu "na ulicy". W Szczecinie jest ich około 100 osób.

- Nasi strażnicy miejscy doskonale wiedzą, kto i gdzie w zimie koczuje poza schroniskami i przytuliskami — mówi Joanna Wojtach, rzeczniczka prasowa Straży Miejskiej w Szczecinie. - Znają ich od lat. Czasami między nimi a bezdomnymi nawiązuje się taka nić przyjaźni, porozumienia, pomocy.

Tak jak z bezdomnym szczecinianinem, który od lat koczuje w nieocieplonym budynku bez szyb przy ul. Ostrowskiej.

- W tym wypadku, własnym sumptem, ze składek od strażników, kupiliśmy dla niego brykiet drzewny do ogrzewania pieca tzw. kozy oraz najbardziej przydatne artykuły spożywcze - opowiada rzeczniczka. - Bezdomny otrzymał również ciepłą odzież, kołdry, płyty do zaślepienia okien, termos na herbatę czy zupę.

Joanna Wojtach przyznaje, że ten bezdomy z ul. Ostrowskiej jest szczególny. Dlaczego szczególny?

- Bo zawsze, gdy przyjeżdżają funkcjonariusze i coś przywożą, jest im bardzo wdzięczny, dziękuje za to - opowiada. - To nas motywuje i utwierdza, że jesteśmy potrzebni. Poza tym ten pan nie pije alkoholu, a to jest rzadkością wśród bezdomnych. Bo przeważnie osoby bezdomne to osoby uzależnione od alkoholu. Żyją z tego, co znajdą na śmietnikach albo dostaną od ludzi. Często żebrząc.

- I choć zawsze zimą namawiamy ich, aby przynajmniej, wtedy kiedy jest bardzo zimno, przenieśli się do schronisk, oni odmawiają - mówi rzeczniczka.

Dlaczego nie chcą schronić się w ciepłych pomieszczeniach?

- Mówią, że im życie wśród innych ludzi nie odpowiada, że wolą być sami - twierdzi Joanna Wojtach. - Ale my wiemy, że przyczyna często leży gdzie indziej. Oni po prostu nie mogą przystać na reguły obowiązujące w takich miejscach, które dotyczą abstynencji. To dla nich trudne, wręcz niemożliwe.

Ale szczecińscy strażnicy miejscy i tak im pomagają.

- Za co czasami „dostajemy po głowie” - mówi rzeczniczka i opowiada o bezdomnym z ulicy 1 Maja, do którego o godzinie 2 w nocy do szyby samochodu, gdzie od lat koczuje, zapukali strażnicy miejscy. - My chcieliśmy sprawdzić, czy ten pan żyje, czy mu nic nie jest, bo przecież za oknem był mróz. A co on? On zadzwonił do radia i poskarżył się na nas, że mu przeszkadzamy spać. Ale my nadal będziemy do niego pukali, bo przez cały czas będziemy się niepokoili, czy nie jest chory, a może czegoś mu brakuje, albo jest mu za zimno.

Funkcjonariusze Straży Miejskiej zimą przeważnie ze sobą, jak idą „na służbę”, zabierają termosy z gorącą herbatą. Mówią, że ten kubek herbaty często „niemal ratuje życie".

- Bo te koczowiska są różnie wyposażone — opowiadają strażnicy. - W wielu brakuje niemal wszystkiego. Ciepłych kołder, swetrów, czy artykułów spożywczych. Czasami trzeba podwieźć ciepłą zupę, czy coś do chleba.

Straż miejska przygotowuje się właśnie do pakowania paczek dla bezdomnych. Trzeba ich wyszykować ponad 400. Obdarowani nimi zostaną nie tylko bezdomi, ale też osoby ubogie.

- Zaraz też będziemy rozwozić zaproszenia na Wigilię — mówi Wojtach. - Chcemy, jak co roku spotkać się z bezdomnymi przy świątecznym stole. Damy im też paczki.

Strażnicy wiedzą, że i tak nie wszyscy bezdomni przyjadą na wspólną Wigilię.

- Mamy takich podopiecznych na Prawobrzeżu, którym musimy te paczki dowieźć - twierdzi rzeczniczka. - Oni sami nie przyjdą. Całe szczęście, że ich znamy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto