Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Życie z rakietą w tle

rduchowski
rduchowski
W listopadzie wystąpił wraz z Mariuszem Fyrstenbergiem w prestiżowym turnieju Masters, na koncie ma także m.in. półfinał Australian Open w deblu. Teraz przyszedł czas na krótki odpoczynek, który Marcin Matkowski najchętniej spędza w rodzinnym domu w Szczecinie.

Istnieją tradycje tenisowe w twojej rodzinie?
– Nie, zupełnie. Wszyscy jednak „od zawsze” interesują się sportem, tata grał wszkole średniej w koszykówkę. Nikt jednak nie uprawiał sportu wyczynowo. Ja również pasjonowałem się różnymi dyscyplinami – pływałem, grałem w piłkę w Stali Stocznia. Postawiłem jednak na tenis, a przygoda z nim rozpoczęła się od zapisu do szkółki.

– Pamiętasz swoją pierwszą rakietę?

– Tak, była pożyczona od znajomego. Mówiono mi, że trenować będziemy miękkimi piłkami, wziąłem więc na pierwszy trening plastikową rakietę i musiałem wyglądać komicznie. – Od początku trenerzy widzieli w tobie talent? – Pochwały się zdarzały, ale w naszym kraju nie brakuje uzdolnionej młodzieży, która jednak gdzieś potem się gubi. Był też jednak taki trener, który powiedział mi, że nic ze mnie nie będzie. Miałem wówczas jedenaście lat. Najbardziej mobilizująco wpływały na mnie zdobywane medale i puchary – to dawało mi wiarę, że może jakiś talent mam, że to co robię, ma sens.

– Jako zawodnik z najwyższej światowej półki musisz przestrzegać jakiejś diety, specjalnego trybu życia?
– Raczej nie. Na wagę też nie wchodzę codziennie, tylko raz na jakiś czas. Szczególnie zaczynam o to dbać w czasie świąt, bo wiadomo, że raczej spędza się je za stołem. Dużo się zatem ruszam w tym czasie, tym bardziej, że już w styczniu czeka mnie turniej w Katarze.

– Często jesteś poza domem. Myślisz, że straciłeś coś z młodzieńczego życia?
– Na pewno ci, którzy, powiedzmy, „normalnie” chodzili do szkoły, czy byli cały czas na miejscu, mają lepszy kontakt z kolegami właśnie z klasy czy podwórka. Ja w LO 5 przeszedłem na indywidualny tok nauczania i tak było aż do matury. Myślę jednak, że opłacało się poświęcić, że dużo zyskałem. Dzięki podróżom poznałem wiele ciekawych osób i miejsc.

– Kibice widzą cię podróżującego, zbierającego laury. Jaka jest druga strona tego medalu?
– Ludzie nie widzą tego, że praktycznie osiem miesięcy jestem poza domem. Nie wyjeżdżam przy tym na wakacje, tylko grać i większość czasu spędzam na korcie. Generalnie życie na walizkach, od hotelu do hotelu. Nie ma czasu na zwiedzanie, jeżdżę z turnieju na turniej.

– Czujesz się w Szczecinie jak w domu?
– Tak, to są takie wakacje, które spędzam właśnie w tym mieście. Spotykam się tu ze znajomymi, od niedawna mam też dziewczynę ze Szczecina, Emilię. Co ciekawe, poznaliśmy się naMazurach przez kolegę zWarszawy. Mam nadzieję, że już się przyzwyczaiła do moich wyjazdów – kiedy mnie poznała, to nie wiedziała czym się zajmuję.

– Jak wyglądają twoje dni w Szczecinie?
– Przez ostatni tydzień trochę potańczyłem ze znajomymi, oglądaliśmy mecz Ligi Mistrzów. Byłem też z dziewczyną w kinie, pozałatwiałem sprawy na mieście.

– Rodzice na trybunach dopingują czy deprymują?
– Rzadko jest okazja, że mogą oglądać na żywo moją grę. Mama była na trybunach tylko w Szczecinie, tata ponadto na turniejach w Szanghaju i Hamburgu. Ogólnie ich obecność nie wpływa na mnie zanadto – tam na dole koncentruję się aby grać jak najlepiej.

– Emocje w tenisie mają bardzo duże znaczenie. Czy życie poza kortem może wpłynąć na grę tenisisty?
– Owszem. Jeśli zawodnik nie jest spokojny poza kortem, to jego gra może wyglądać źle. W tenisie liczą się centymetry, przykładowo w piłce nożnej nie dość, że gra się w drużynie, to jeszcze aż taka precyzja nie jest kluczowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto