Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zniknęła kolebka polskich dżinsów

Redakcja
Tydzień temu, w samo południe rozebrano ostatnią ścianę budynku zakładu odzieżowego Odra. W tym miejscu niemiecka firma ECE w ciągu dwóch lat wybuduje galerię handlową Kaskada.

Po Odrze pozostały wspomnienia, zdjęcia i dwie księgi pamiątkowe skrzętnie przechowywane przez Józefa Kubiszyna, pierwszego dyrektora zakładu i twórcy jego sukcesu. To on postawił na polskie dżinsy. Odrę nazywano „kolebką polskich dżinsów”, „perłą polskiego przemysłu odzieżowego” i „ikoną Szczecina”.

Był sklep w Berlinie

W miejscu, gdzie stał budynek Odry, w 1912 roku wybudowano fabrykę odzieży męskiej, której właścicielami byli bracia Benno i Gustaw Feldberg. Obecna ulica Niepodległości nosiła nazwę Paradeplatz. Po śmierci braci, od 1926 roku firmę prowadzili ich synowie Walter i Sigbert. Tuż przed wojną zmienili nazwę fabryki na Herrenkleider –Fabrik Odermark. Firma szyła odzież (także dziecięcą) nie tylko w swojej siedzibie, ale i zlecała pracę licznym chałupnikom na terenie Szczecina. Miała sklep z wyrobami w Berlinie.

W czasie wojny fabryka i przyległa kamienica zostały zbombardowane. Ocalał Haus Ponath, późniejsza Kaskada. Ruiny fabryki stały do roku 1962, kiedy to zapadła decyzja o budowie zakładu odzieżowego. Za budowę odpowiadał Józef Kubiszyn. Został oddelegowany z Dany, gdzie był dyrektorem ds. inwestycji. On też wymyślił nazwę Odra.
– Była krótka, łatwa do zapamiętania i związana ze Szczecinem – mówi.

24 lipca 1964 roku odbyło się uroczyste otwarcie ZPO Odra. Na otwarcie przyjechała delegacja ministerstwa przemysłu lekkiego.
- Odra była perłą polskiego przemysłu odzieżowego – wspomina Kubiszyn. – Miała najnowocześniejsze maszyny i urządzenia. Na pięciu kondygnacjach były krojownie i szwalnie.

Kobiety były dumne

W pierwszym roku w Odrze pracowało 625 osób, w następnym już tysiąc. Dostać się do pracy w Odrze nie było łatwo. Kobiety, bo to one stanowiły zdecydowaną większość załogi były dumne, że tam pracują. Pracowały na akord i w pewnych okresach zarabiały nawet lepiej niż stoczniowcy. Odra miała własne przedszkole, przychodnię, ośrodek wczasowy. W latach 70. opracowano w Łodzi plan rozbudowy zakładu. Był imponujący, miał powstać drugi budynek. Do realizacji nigdy nie doszło.

Władza przez długie lata lubiła się Odrą chwalić. Każdą delegację zagraniczną, która odwiedzała Szczecin, przyprowadzano do Odry. Stąd w księgach pamiątkowych widnieją wpisy w kilku językach. Członkowie delegacji zazwyczaj wychodzili z prezentami, podobnie jak znani aktorzy, czy ludzie estrady. Odra przez trzy dekady szyła słynne spodnie z teksasu, czyli polskiej tkaniny arizona (bawełna
ze sztucznym włóknem). Szyła też dżinsowe bluzy, marynarki, kamizelki, z czasem spódnice, długie płaszcze. Hitem okazały się dżinsy –marmurki, szyte z powycieranej, wybielonej tkaniny. Każdy chciał je mieć. Pod sklepami ustawiały się długie kolejki, niekiedy nawet z listami społecznymi. Wyroby z Odry zdobywały medale i nagrody na różnych targach. Z dżinsami opłacało się  wyjeżdżać na zagraniczną wycieczkę, szczególnie do byłego ZSRR. Tam za dwie pary spodni można było dostać niezły aparat fotograficzny lub złoty pierścionek.

Większość produkcji Odry szła na eksport, m.in. do Szwajcarii, Holandii. Ale największym odbiorcą był rynek radziecki. Zamówienia sięgały stu a nawet dwustu tysięcy sztuk spodni. Tylko szyć.

Dyrektorkę wywiozły na taczkach

Przez cztery lata, od 1988 roku w Odrze pracowała znana szczecińska projektantka Zofia Zdun-Matraszek (przez długie lata główna projektantka Dany).

– Odra szyła wówczas spodnie dżinsowe i sztruksowe. Chciała rozszerzyć asortyment i stać się wiodącym zakładem sportowej odzieży młodzieżowej. Zaprojektowałam spodnie, kamizelki, spódnice, sukienki, długie zamaszyste płaszcze. Sesja fotograficzna odbyła się na Wałach Chrobrego. Potem kolorowe zdjęcia wisiały w holu zakładu. Ta odzież też okazała się hitem, Odra miała szanse na kolejny sukces.

Niestety, na emeryturę odszedł pan Kubiszyn. Zakładem zaczęły kierować dwie panie, które nie miały o tym zielonego pojęcia. Zniszczyły eksport. Jedną z nich nawet załoga wywiozła na taczkach. Już potem Odra nie miała szczęścia do prawdziwych menedżerów. A i rynek się zmienił. Zalała go najpierw tania odzież turecka a potem chińska.

Kolejnego dyrektora, słynnego pana W., który nie płacił przez kilka miesięcy i obrażał ludzi, protestujący stoczniowcy w 2002 roku wywlekli na ulicę. Dziś Odra nie szyje już ubrań z nazwą zakładu. Jest podwykonawcą. Zatrudnia 120 osób. Ma siedzibę przy ul. Gdańskiej.

Józef Kubiszyn przepracował w Odrze prawie 20 lat. Dwukrotnie był dyrektorem. Ponownie został nim w 1982 roku po powrocie z Moskwy, gdzie był attache handlowym. Wtedy załoga napisała: „Wracaj Kubiszynie, Odra ginie”.

Były chude lata 80., wszystkiego brakowało, ale to właśnie wówczas wymyślono dżinsy – marmurki. Kubiszyn kierował Odrą do 1991. Od tamtego czasu jest na emeryturze. Mówi, że Odra, to kawał jego życia. Kilka dni temu poszedł zobaczyć jak burzą mury. Nawet pięciu minut nie wytrzymał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto