Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ziemowit Szczerek: Szczecin mnie fascynuje bo leży na uboczu Polski

Małgorzata Klimczak
Ziemowit Szczerek
Polski dziennikarz, pisarz i tłumacz. Współpracuje z czasopismami „Polityka” i „Nowa Europa Wschodnia”.  

Na swoim koncie posiada  książki „Przyjdzie Mordor i nas zje”, która jest fabularyzowanym reportażem na temat Ukrainy oraz „Rzeczpospolita zwycięska”, będąca alternatywną historią Polski utrzymaną w formie eseju. Obie książki doczekały się wielu pozytywnych recenzji, w tym w czołowych polskich mediach. Książka „Przyjdzie Mordor i nas zje” była nominowana do Nagrody Literackiej Nike 2014.
Ziemowit Szczerek Polski dziennikarz, pisarz i tłumacz. Współpracuje z czasopismami „Polityka” i „Nowa Europa Wschodnia”. Na swoim koncie posiada książki „Przyjdzie Mordor i nas zje”, która jest fabularyzowanym reportażem na temat Ukrainy oraz „Rzeczpospolita zwycięska”, będąca alternatywną historią Polski utrzymaną w formie eseju. Obie książki doczekały się wielu pozytywnych recenzji, w tym w czołowych polskich mediach. Książka „Przyjdzie Mordor i nas zje” była nominowana do Nagrody Literackiej Nike 2014. Sebastian Wołosz
Ziemowit Szczerek, pisarz nagrodzony Paszportem Polityki, spotkał się z czytelnikami w salonie ProMedia. Opowiadał m.in. o swoich książkach i podróżach. Nam opowiedział, dlaczego tak bardzo podoba mu się Szczecin.

- Jest pan specjalistą od granicy polsko-wschodniej, ale znajdujemy się w Szczecinie przy granicy polsko-niemieckiej, o którym przyjezdni często mówią, że jest to miasto inne niż reszta Polski. Jak pan patrzy na to miasto?
- Ziemowit Szczerek: Szczecin jest miastem fascynującym. Faktycznie jest niepodobne do tej Polski, z której ja sam pochodzę, czyli z południowo-wschodniej części. Szczecin jest trochę polskimi kresami na zachodzie. Dolny Śląsk jest bardziej znany, bardziej się wyróżnia, tam przebiegają różne szlaki, przez które się przejeżdża. Cała ta „poniemiecja” z punktu widzenia tej przestrzeni między Warszawą i Krakowem jest czymś wytrącającym z wyobrażenia o Polsce, które mamy. Ziemie poniemieckie to jest ogromny, nieodkryty i nie opisany jeszcze kawał Europy. To jest coś, co nie miało miejsca nigdzie w Europie. To jest kawał lądu, który uczestniczył w tworzeniu historii i kultury europejskiej. Tutaj mieszkali ludzie, którzy mieli zupełnie inną mentalność, inne podejście do wielu spraw, do rzeczywistości. Dlatego to, co się tutaj dzieje, jest niesamowite. Ten nowy naród napływowy, który się kształtował na tej starej cywilizacji, która zostawiła tutaj swoje duchy, czasem upiory. Pozycja Szczecina w Polsce i sam Szczecin jest trochę uboczem. Nie wiem, czy takim samym jak Białystok, bo to są podobne w pewnym sensie miasta. Białystok jest bliżej Warszawy, bliżej centrum.

- Szczecin jest bliżej Berlina. Bliżej nam do Niemców niż do reszty Polski.
- To jest też fascynujące w Szczecinie. W jakimś sensie patrzymy na Szczecin jak na wyspę. Wyspiarskość Świnoujścia, Nowego Warpna jest niesamowita jak na ten krajobraz, do którego Polacy się przyzwyczaili, i w którym się taplają, ten kokoland rodem ze wschodu. Szczecin w ogóle nie pasuje do stereotypu Polski typu: słomiany dach. Gdyby Polska myślała o sobie Szczecinem, to wychodziłby zupełnie inny obraz Polski niż mamy. To jest coś, co mnie, jako człowieka z kokolandu, bardzo fascynuje. Gdbybym miał gdziekolwiek mieszkać poza Krakowem, to właśnie bym się zastanawiał nad ziemiami zachodnimi. Może bardziej nad Wrocławiem niż Szczecinem, ale Szczecin też ma swoje zalety, na przykład bliskość Berlina. To ja powinienem zadawać pytania, czy to się odbija na mentalności Szczecina. Na scenie artystycznej.

- Coraz bardziej. Mamy coraz więcej projektów wspólnych powstających po obu stronach. Mamy festiwal Kontrapunkt, który na jeden dzień całkowicie przenosi się do Berlina. Widzowie ze Szczecina oglądają w Berlinie spektakle teatralne.- Ile się jedzie do Berlina? Półtorej godziny?

- Do dwóch, zależy czym się jedzie.
- No to szybciej niż z Białegostoku do Warszawy.

- Ale my mamy problem z naszą niemiecką przeszłością. Dla Polaków jest naturalne to, że jeżdżą na Kresy Wschodnie i oglądają miejsca, z których pochodzą, natomiast nie jest naturalne to, że Niemcy przyjeżdżają do Szczecina oglądać swoje rodzinne strony. Nie potrafimy się pogodzić, że Szczecin ma historię niemiecką, o której należy pamiętać. Czy na granicy wschodniej jest tak samo?
- Zależy z jakiego punktu widzenia patrzeć. Na pewno podobne rzeczy mogą się dziać we Wrocławiu. Szczecin był bardziej zburzony od Wrocławia, bardziej rozrzedzony i nie czuć tu tak bardzo ducha Stettina, jak we Wrocławiu czuć ducha Breslau. Poza tym Wrocław leży na drodze, gdzie jest łączność niemal z całym światem. Szczecin leży trochę na uboczu i może z tego wynika jakaś obawa. Ale to mnie trochę dziwi, bo żaden z krajów, które kiedyś były konfrontacyjnie nastawione do Polski, nie jest bardziej wyczulony na te historyczne sprawy niż Niemcy. Tam dyskurs publiczny polega na próbie zrozumienia, rozładowania konfliktów. Akurat jeżeli mielibyśmy się kogoś dzisiaj bać, to na pewno nie Niemców.

- Ale język niemiecki w Szczecinie nie jest chyba mile słyszany, a słyszany jest często.
- Jest to lęk wszczepiony, być może przez to poczucie opuszczenia, bycia odległym od głównych szlaków. Przy czym Szczecin stoi twarzą do Niemiec, do dawnego NRD. Przejście spod władzy niemieckiej pod władzę polską też się nie odbywało w jasny i oczywisty sposób, jak w innych miejscach. To miasto kilka razy przechodziło z rąk do rąk i dlatego poczucie niepewności może być silniejsze. Nie jest to jednak racjonalny strach, bo trudno sobie wyobrazić zmiany geopolityczne, zmiany granic bez czegoś, co byłoby jakąś gigantyczną hekatombą. Ale lęki zazwyczaj są podskórne i nieuświadomione. a tak się akurat składa, że obecna władza na takich lękach gra.

Nikt nie ma interesu, żeby te lęki zmniejszać. Jeżeli chodzi o Ukrainę, to we Lwowie, wśród warstwy inteligenckiej jest duże otwarcie na historię polską, na polskie pamiątki. Ta część Ukrainy, która jest zorientowana prozachodnio, zaczyna, być może mimowolnie, odwoływać się jakoś do dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów jako siły będącej w opozycji do Rosji. Nawet jeśli słowo „siła” w tym wypadku należałoby raczej pisać w cudzysłowie.

Kiedy siedziałem na barykadzie w Kijowie, okazało się, że każdy z kim gadałem albo był w Polsce, albo się wybiera, albo coś tam słyszał, bo na przykład znajomy był. Polska jest tam manifestacją Zachodu, jego przedłużeniem. Dlatego Polska jest atrakcyjna - z jednej strony bardzo podobna do Ukrainy, a z drugiej to kraj, któremu się powiodło. Polska robi za symbol Europy, nawet jeśli wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak niedoskonały to symbol. Na zachodniej Ukrainie otwierane są polskie restauracje. W żadnym innymi miejscu poza Polską nie mogłem sobie zjeść żurku i bigosu, a na Ukrainie tak. Tam jest to jedna z opcji światowego multi-kulti. Ale też można się spotkać z podskórnymi lękami, że przyjdą Polacy i zabiorą Lwów. Co innego w Wilnie.

Co prawda tam trudno sobie wyobrazić jakiś konflikt terytorialny, ale Polska jest trzy razy większa od Litwy. Mieszkają tam Polacy, którzy mają mentalność bardziej podobną do radzieckiej. Były premier Kanady powiedział kiedyś o Stanach Zjednoczonych: „Mimo że to jest bardzo nam przyjazne mocarstwo, to jednak jest to mocarstwo”. Jeżeli leżysz koło słonia i nawet jeśli ten słoń jest strasznie przyjazny, to jak się przewróci, to cię zgniecie. To jest bardzo podobna sprawa. Szczecin widocznie nie czuje się częścią drugiego słonia.

- Niedawno rozmawiałam z osobą przyjezdną i ta osoba powiedziała mi, że w Szczecinie podoba jej się to, że jest tutaj inna mentalność, inne podejście do wielu spraw. Jakiś niemiecki ład, porządek. Szczecinianie są w myśleniu bardziej Niemcami niż Polakami.
- To mnie zaskakuje. Może coś się zmieniło w Szczecinie w ostatnich latach, ale ja nie widzę specjalnych róznic w ogarnięciu Szczecina od innych polskich miast. Może to tak jest, że jak bliżej granicy to jest ładniej. Ostatnio obraziły sie na mnie jakieś dziewczyny z lubuskiego, kiedy nie przytaknąłem ochoczo, kiedy powiedziały, że lubuskie to prawie Niemcy. Ale dużo rzeczy dzieje się pod wpływem Niemców. Dolny Śląsk jeszcze kilka lat temu wyglądał potwornie, a teraz wiele się zmieniło i widać, że to są wpływy niemieckie. Wystawianie warzyw przed sklepy, markizy na balkonach to są rzeczy, które w Warszawie dopiero powstają, a gdzieś w Bogatyni funkcjonują już od wielu lat. Pewne rzeczy są kopiowane i to są dobre rzeczy. Powstaje taki przygraniczny miks.

- Ale to miłe, że chce pan zamieszkać w Szczecinie, jakby co.
- Czy w Szczecinie to jeszcze nie wiem, ale na ziemiach zachodnich chętnie. Tutaj jest wiele rzeczy ciekawych, które mnie fascynują. Brakuje takiej polskiej mentalność, której nie lubię, a którą spotykam w całej Polsce. Powinniśmy pielęgnować naszą przeszłość, dbać o historię i czerpać z niej. W Szczecinie jest to możliwe właśnie dzięki sąsiadom.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto