Na podłodze niskiego, zrujnowanego garażu palą się znicze, na ścianach wypisane są wiersze, z boku leży fotografia Pawła. Tutaj się powiesił.
– To nie było miejsce naszych spotkań, ale siedzimy tutaj od sobotniego wieczoru, wtedy dowiedzieliśmy się co się stało – wspomina jedna z koleżanek Pawła.
W miniony piątek Paweł był na lekcjach w szkole. Nic nie wskazywało, że chciał podjąć tak desperacką decyzję.
– Rozmawiał ze szkolną pedagog, mówił, że wszystko jest w porządku i cieszył się z tego –mówi Bogusław Nowak, dyrektor Gimnazjum nr 24.
Próbowaliśmy ustalić dlaczego Paweł popełnił samobójstwo.
– W tragicznym momencie byłem za granicą, przyjechałem najszybciej jak się dało – mówi ojciec chłopca. – Żona zdała mi relację z tego co się stało. Syn wrócił ze szkoły, poszedł jeszcze po drewno do kominka, później wyszedł o godzinie 18. Do kłótni w domu nie doszło. Długo nie wracał, więc żona próbowała się do niego dodzwonić, ale wyłączył komórkę.
Również dziewczyny, które były razem z nim na urodzinach koleżanki, nie są do końca pewne co się stało. Grupa przyjaciół świętowała przy ognisku, w okolicach lotniska.
– Impreza trochę się przeciągnęła. Rozeszliśmy się około drugiej, może trzeciej w nocy. To wtedy widziałyśmy go ostatni raz. Poszedł w stronę domu – mówi jedna z koleżanek.
Policjanci z komisariatu w Dąbiu twierdzą, że Pawłowi nikt w samobójstwie nie pomagał.
– Nie znaleźliśmy listu samobójczego – informuje podkom. Robert Galus. – To może oznaczać, że decyzja została podjęta impulsywnie, pod wpływem chwili.
– To dziwne, że zdecydował się na taki krok – dodaje dyrektor Nowak. – Ostatnio jego oceny się poprawiły, przychodził częściej do szkoły. Nic nie wskazywało, że może do tego dojść. W styczniu przeniósł się z innej szkoły, jednak radził sobie z tym doskonale, to nie było dla niego problemem.
Paweł był uważany przez rówieśników za dobrego kolegę, zawsze można było na niego liczyć. Był otwarty i dlatego przyjaciołom tym trudniej uwierzyć w to co się stało.
– Znali go uczniowie w całej szkole, nie pokazywał po sobie, że dzieje się coś złego – mówią jego koleżanki. – Wspominał o swoich problemach, ale nigdy nie twierdził, że coś sobie zrobi.**
Od redakcji
Grzegorz Kaźmierczak
W „MM”opisujemy życie dzielnicy w każdych jego przejawach, tych najbardziej dramatycznych i tych jaśniejszych. Takie mamy zadanie, na tym polega nasza praca. Kiedy z lokalnej społeczności, z niewytłumaczalnych przyczyn odeszło dziecko, zdecydowaliśmy opisać ten desperacki krok. Chcieliśmy godnie pożegnać Pawła i słowami wyrazić przeżycia jego bliskich, kolegów i koleżanek z klasy, nauczycieli. Wypełnić nasz obowiązek mając świadomość tragedii.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?