O zdobyciu przez powstańców niemieckiego wozu pancernego pod Budzyniem wie z pewnością każdy, kto interesuje się naszą lokalną historią. Dopiero budowa repliki Ehrhardta M17 sprawiła jednak, że o tym zdarzeniu usłyszały także osoby, które do tej pory o przebiegu walk powstańczych na naszym terenie wiedziały raczej niewiele.
Efekty pracy Stanisława Ornocha (któremu w budowie repliki wozu pomagali Bogdan Łasecki i Andrzej Dastych), można było podziwiać podczas ubiegłorocznych obchodów Święta Niepodległości w Budzyniu. „Pancernik” wystąpił też w filmie dokumentalnym, który można było obejrzeć na antenie TVP 3 Poznań oraz w chodzieskim kinie.
Karna ekspedycja
Kontekst zdarzenia znamy m.in. z relacji Czesława Mrugalskiego, która została opublikowana w książce Doroty Marciniak „Gloria victoribus - powstańcy wielkopolscy powiązani z Ziemią Chodzieską”. Maszynopis udostępnili autorce książki synowie powstańca.
- Po ciężkiej klęsce Niemców w Chodzieży 6 stycznia 1919 r. został zawarty układ, mocą którego miasto Chodzież miało pozostać neutralne - tłumaczy Czesław Mrugalski.
Niestety Niemcy nie dotrzymali słowa i po kilku dniach Grenzschutz ponownie wkroczył do Chodzieży. 9 stycznia powstańcy wycofali się do Wągrowca, Obornik i Rogoźna. W Budzyniu - jak pisze Czesław Mrugalski - pozostał mały oddział, który obsadził linię: Niewiemko, Ostrówki, Podstolice, Radwanki i Sypniewo.
Budzyń zyskał strategiczne znaczenie i stał się miejscem koncentracji sił polskich. Niemcy zdawali sobie z tego sprawę, a ich pilskie dowództwo uznało Budzyń wręcz za miasto buntownicze. Postanowiono wysłać tam ekspedycję karną, która miała dać Polakom przykładną nauczkę.
- Bazą wypadową tej akcji stało się miasto Chodzież. Sztab niemiecki opracował szczegółowy plan zajęcia rejonów Budzynia. Sprowadzono artylerię, zatoczono działa na pagórki podanińskie i na wysokiej, wietrznej turbinie wodociągowej Niemca Sprottego (...) urządzono punkt obserwacyjny - relacjonuje Czesław Mrugalski.
Szary stalowy potwór
Niemcy mieli zamiar „pohulać sobie” w Budzyniu. Jak wspomina Czesław Mrugalski - jeden z ich oficerów, hrabia Schwerin, wsiadając do „pancernika” powiedział, że chce użyć sobie wesołej przejażdżki. Akcja rozpoczęła się niewielkim ostrzałem w dniu 6 lutego. Sytuacja Polaków była poważna, ale - na szczęście - późnym wieczorem do Budzynia dotarły posiłki z Rogoźna pod dowództwem ppor. Skotarczaka.
- Z rana 7 lutego doszły powstańców wieści, że w dniu tym nastąpi atak na Budzyń przy pomocy ciężkiego samochodu pancernego. Powstańcy zajęli zatem linię obronną i przy szosie do Chodzieży, przy tak zwanym Okręgliku urządzili zamaskowaną zasadzkę w sile 16 ludzi z karabinami ręcznymi, granatami i jednym karabinem maszynowym. Około godz. 15-tej 7 lutego wyłonił się z mroków leśnych (...) ogromny, szary potwór stalowy (...). Zagrał kulomiot polski i za nim karabiny ręczne, mierząc w szparę, przez którą patrzał sterujący pancernikiem - opisuje Czesław Mrugalski.
Jeden z pocisków okazał się celny, dzięki czemu pojazd udało się „unieruchomić”. Większość niemieckiej obsługi zginęła pod ostrzałem powstańców. Sam wóz - nieuszkodzony - został zaś cennym wojennym łupem.
***
Zobacz też: "Kamerdyner". Na planie filmu o historii pruskiego rodu von Krauss
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?