Zatrucia grzybami w Szczecinie. Do szpitala trafiło kilkanaścioro dzieci

Ból brzucha, wymioty, biegunka, wielki stres, a później płukanie żołądka, badania i doba spędzona w szpitalu - tak kończy się karmienie dzieci grzybami.

- Karmienie dzieci grzybami, nawet jadalnymi, to głupota - mówi prof. Andrzej Brodkiewicz, lekarz kierujący oddziałem klinicznym pediatrii, nefrologii ze stacją dializ i leczenia ostrych zatruć w SPS ZOZ Zdroje w Szczecinie.

- Grzyby zawierają białka, których organizm dziecka nie jest w stanie strawić. Zjedzenie przez maluchy grzybów kończy się więc zwykle zatruciem, a my jako lekarze każde zatrucie grzybami musimy sprawdzić, żeby mieć pewność, że dziecko nie zjadło grzyba trującego.

W przeciągu kilku ostatnich tygodni na szczecińską toksykologię trafiło kilkanaścioro dzieci. Czwórkę przywieziono w poniedziałek do szpitala przy ul. św. Wojciecha. Najmłodsze z nich miało niewiele ponad 2 lata. Rodzice chłopca przyznali, że nakarmili go grzybami z głupoty i nierozwagi.

- W poprzednich latach trafiały się jednak przypadki, że zmiksowanymi grzybami matki karmiły kilkumiesięczne dzieci butelką! - mówi prof. Brodkiewicz. - To karygodne zachowanie.

Prof. Brodkiewicz dodaje, że grzyby można podać dopiero osobie pełnoletniej.

- Aktualnie pogoda jest taka, że w lasach roi się od grzybów. Spodziewamy się, że w najbliższy weekend mnóstwo ludzi pójdzie do lasów je zbierać, a w efekcie tego do naszej placówki trafią kolejne dzieci zatrute grzybami - mówi prof. Brodkiewicz. - Weekendowy dyżurny już się szykuje na oblężenie. Chcielibyśmy tego uniknąć i po raz kolejny przestrzec rodziców i osoby dorosłe, aby nie karmiły dzieci żadnymi grzybami, nawet jadalnymi pieczarkami. (ta)

Czytaj również:

• Początek października to sezon na grzyby. Także te halucynogenne
• Smaczny Szczecin: Czas na grzyby. Danie na niedzielę - zupa kurkowa
• Jak uchronić się przed kleszczem?