Droga, przy której stoi znak, podlega spółdzielni mieszkaniowej „Dąb”.
- Nie rozumiem, dlaczego władze spółdzielni zamiast całkowicie pozbyć się znaku, który był niepotrzebny, zamazały go farbą albo jakimś sprayem – pyta pan Karol, mieszkaniec ul. Santockiej. – Po co zostawiać taki znak, który tylko szpeci okolicę? Przecież to śmieszne.
Nieco innego zdania jest Paweł Krawczuk, kierowca.
- Mnie to nie bawi, bo nie wiem, czy mogę się w tym miejscu zatrzymywać czy nie – skarży się. – A nie stać mnie na zapłatę mandatu od straży miejskiej. Ktoś mógłby się zająć tym znakiem.
W tej sprawie skontaktowaliśmy się ze spółdzielnią „Dąb”. Od jednej z pracownik dowiedzieliśmy się, że…
- Za zamazanie znaku odpowiedzialni są chuligani – twierdzi kobieta. – Gdyby spółdzielnia chciała zlikwidować znak, to byśmy po prostu go wyciągnęli i wyrzucili, a nie zamalowywali farbą.
Według niej zniszczenia dokonali młodzi ludzie, którzy często z nudów szukają sobie podobnych rozrywek.
- Świadczy o tym chociażby ilość pomazanych budynków – dodaje pracownica spółdzielni. – Może gdyby jakieś kary były stosowane wobec nich, sytuacja by się zmieniła.
A za niszczenie mienia publicznego grozi kara pieniężna, która wynosi od 20 do 500 zł, w zależności od wielkości wykroczenia.
- Sprawca aktu wandalizmu musi zostać jednak przyłapany na gorącym uczynku, aby dostać karę – wyjaśnia Joanna Wojtach, rzecznik straży miejskiej. – Dlatego będziemy często patrolować te tereny.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?