Zainwestowali ponad 300 tys. w bar na dworcu. Teraz muszą się wynieść. Bo będzie remont [wideo]

Piotr Jasina
[email protected]
- Najpierw wyrzucili mnie ze stoczni, teraz znowu mnie wyrzucają - żali się Lidia Koc. Po stoczniowym dramacie została zatrudniona przez właścicieli bistro-restauracji "Pod torami". PKP wypowiedziało im nagle umowę.

Zobacz również: Poznaliśmy wykonawcę przebudowy dworca Szczecin Główny. Prace mają ruszyć w tym roku

- Mam 54 lata - mówi pani Lidia. - Kto w tym wieku mnie zatrudni, z czego utrzymam rodzinę. Gdzie mam emigrować, na cmentarz?

- Na początku września otrzymałam pismo z PKP, a 4 października mam wynieść się z lokalu - mówi Iwona Wojnar. Restaurację "Pod torami" prowadzi od ośmiu lat, razem ze swoim partnerem Sławomirem Barwiną. Ale usługi na dworcu głównym świadczą już prawie 20 lat. Wcześniej mieli punkt przy wejściu. Musieli interes zwinąć, bo nie było to estetyczne.

- Zainwestowaliśmy ponad 300 tys. zł - mówią. - Z gruzowiska zrobiliśmy restaurację, którą w rankingach barów dworcowych uznano za najładniejszą w kraju. Nie liczę wkładu naszej pracy, remontowaliśmy pomieszczenia dzień i noc, przez rok. I teraz mamy się wynosić? Z kredytami do spłaty? Mamy po 50 lat, dokąd mamy iść?
Pani Wojnar prowadzi na zaplecze, pokazuje magazyn, chłodnię, myjkę, pomieszczenia socjalne. To inwestycja życia.

- Żebyśmy chociaż mogli zabić lokal deskami, przeczekać czas remontu i wrócić - mówi pan Sławomir. - Nic z tego. Owszem, zapytano nas, czy będziemy chcieli współpracować. Ale mamy startować w przetargu. Żadnych gwarancji, że wygramy.
Szczeciński pasztecik, nasz regionalny produkt z dworca też zniknie.

- Dostaliśmy wymówienie umowy w prezencie, właśnie minęło 25 lat, jak oferujemy szczeciński pasztecik - mówi rozgoryczony Mirosław Jezierski. - Do 3 grudnia mamy się wynieść.

Problem w tym, że większości urządzeń nie da się ich zdemontować.

- Maszyna do robienia pasztecików waży niemal dwie tony - dodaje Anna Jezierska, współwłaścicielka. - Jej się nie da wynieść, nawet po wyburzeniu ściany.

Rozmówcy przyznają, że zawiedzeni są tym, w jaki sposób po kilkudziesięciu latach wyrzuca się ich na bruk. Mają też żal do włodarzy Szczecina, do których próbowali się dostać, by ich zainteresować problemem. Żadnego odzewu.

- Ze strony PKP nie było rozmów wcześniej, propozycji, tylko nagle wypowiedzenie umowy - dodaje właścicielka "pasztecika".

- Nie bardzo wiemy, z kim rozmawiać, trafiamy na ścianę - dodaje Iwona Wojnar. - Odsyłają nas do Poznania albo Warszawy. A tam nawet nie wiedzą, w jakiej części dworca prowadzimy działalność.

Przebudowa dworca ma się rozpocząć jeszcze w tym roku. Prace mają być zakończone pod koniec 2015 r. Koszt przekroczy 100 mln zł.
W budynku, tylko w lokalach, działalność prowadziło około 20 firm. d

- Maszyna do robienia pasztecików waży niemal dwie tony, skonstruował ją ćwierć wieku temu mój ojciec - mówi Anna Jezierska. Jej mąż Mirosław dodaje: - Jej się nie da wynieść, nawet po wyburzeniu ściany. Pasztecik, zarejestrowany regionalny produkt, pójdzie wniwecz. Bo nie mamy się gdzie ani jak wynieść.

Odpowiedź

- Podczas prac budowlanych na terenie obiektu nie mogą przybywać osoby nieupoważnione, więc nie będzie tam ani pasażerów, ani najemców. Podczas przebudowy funkcje związane z obsługą podróżnych przejmie dworzec tymczasowy. Po zakończonej modernizacji ogłosimy przetargi na wynajem powierzchni komercyjnych. Zgodnie z obowiązującym prawem, dotychczasowi najemcy nie mogą być w żaden sposób uprzywilejowani. Jednak w przypadku wzięcia udziału w przetargu w trybie negocjacji, na ich korzyść z pewnością będzie przemawiało długoletnie doświadczenie. Takie same procedury, dotyczące najemców powierzchni komercyjnych, obowiązują na wszystkich przebudowywanych dworcach.

Katarzyna Grzduk
Polskie Koleje Państwowe

Zobacz także: Remont dworców PKP i PKS w Szczecinie. Połączy je kładka [wizualizacje]