Przed sądem zeznawał Robert W., który jest świadkiem zdarzenia. Doszło do niego przed jedną z posesji w Kijewie. To dom zamieszkiwany przez dwie rodziny.
– Kosiłem trawę, gdy pod dom przyjechał patrol straży miejskiej – relacjonuje świadek. – Do bramy podszedł strażnik miejski. Zdążył się przedstawić, gdy podbiegł oskarżony z okrzykiem: „Ja wam pokaże, kto tu rządzi”.
W relacji świadka, agresor był wulgarny i zaatakował funkcjonariusza: zaczął wymierzać ciosy. Okładał strażnika pięściami, kopnął nogą w okolice pasa.
– Strażnik cofał się cały czas powtarzając się: uspokój się pan – mówi świadek. – W pewnym momencie napastnik został obezwładniony. Leżał na ziemi w kajdankach.
Jak się okazało, to nie był koniec zdarzenia. Podejrzany zaczął się wić na ziemi.
Zdarł sobie naskórek na klatce piersiowej i głowie. Na miejscu zdarzenia pojawiła się także żona oskarżonego.
Na podstawie zeznań świadka miała powiedzieć do męża: „Mówiłam, żebyś nie zadawał się z tymi debilami”. I zaczęła wyzywać świadka i jego żonę. Podobno najłagodniejszym określeniem było słowo „nieuki”.
Na miejscu pojawiła się policja i pogotowie ratunkowe. Osoba, która narusza nietykalność cielesną (uderza, popycha, oblewa płynem) funkcjonariusza publicznego lub osoby mu pomagającej, podczas lub w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Pikanterii procesowi dodaje fakt, że wcześniej oskarżony złożył doniesienie do prokuratury Szczecin – Prawobrzeże o przekroczenie uprawnień przez strażnika miejskiego. Prokuratura nie dopatrzyła się jednak przewinienia ze strony funkcjonariusza.
Do zdarzenia doszło w czerwcu ubiegłego roku. Na łamach „Głosu” opisaliśmy zdarzenie na podstawie relacji straży miejskiej.
Mieszkaniec Kijewa – obecny oskarżony – zgłosił, że przeszkadza mu hałas, spowodowany pracami, które prowadzi sąsiad. Patrol przyjechał na miejsce i wówczas doszło do nieoczekiwanego ataku.
– Okazało się, że pan, na którego zgłoszono skargę prowadzi działalność gospodarczą i ma na to stosowne pozwolenia – relacjonuje Joanna Wojtach, rzecznik straży miejskiej. – Nie było podstaw do interwencji. Brak reakcji strażników spowodował wybuch wściekłości u zgłaszającego.
– Pan powiedział strażniczce, że „pokaże kto tu rządzi”, a strażnika zaatakował i uderzył w brzuch – dodaje Wojtach.
Strażnicy użyli środków przymusu bezpośredniego. Furiat trafił do komisariatu w Dąbiu, gdzie okazało się, że w jego organizmie jest 1,5 promila alkoholu.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?