A było tak. Najpierw zadzwoniła do redakcji nasza Czytelniczka Antonina Zapałowicz ze skargą.
– Wybory już dawno minęły, a plakat Lewandowskiego jak stał na ulicy, tak stoi – powiedziała do słuchawki zdenerwowana, bo choć polityk uśmiechał się do niej z plakatu życzliwie, to w skardze tkwiła poważniejsza obawa.
– Za każdym razem, kiedy dzieci idą do szkoły, bawią się spychając wózek na jezdnię. Przecież dojdzie do tragedii – zauważyła słusznie zaniepokojona o zdrowie łobuziaków i zostawiła sprawę w naszych rękach.
Sprawdziliśmy. Billboard przeszkadzał mieszkańcom Jana Styki z jeszcze jednego powodu. W nocy był ledwo widoczny. Nie żeby martwili się o utratę popularności polityka, ale raczej o bezpieczeństwo kierowców i przechodniów.
Natychmiast poinformowaliśmy Straż Miejską spodziewając się równie szybkiej reakcji funkcjonariuszy. Zawiedliśmy się sromotnie. Strażnicy nie zauważyli żadnych nieprawidłowości. Laweta z podobizną o życzliwym uśmiechu – według strażników – stała na ulicy zgodnie z prawem. Zagrożenia nie stwarzała.
– Stwierdziliśmy, że wszystko jest zgodnie z przepisami – przyznał Piotr Bielecki, młodszy strażnik. – Laweta była prawidłowo zaparkowana, w miejscu przeznaczonym dla samochodów, a jedyny problem stanowiły przebite koła. Cały czas sprawdzaliśmy czy wszystko jest w porządku.
Nieco innego zdania była nasza zatroskana Czytelniczka.
– Czy trzeba czekać na wypadek, czyjąś krzywdę, żeby zabezpieczyć wózek? – dociekała słusznie pani Antonina.
Straż Miejska w końcu postanowiła zareagować. Dwa dni po naszych telefonach znalazła właściciela lawety. Okazał się nim mieszkaniec ulicy Jana Styki, prowadzący szkołę języków obcych. W końcu plakat zniknął. Do następnych wyborów.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?