Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wystawa prac Tomasza Lazara w Szczecinie. "Na ulicach zawsze dużo się dzieje"

Redakcja MM
Redakcja MM
Rozmowa z Tomaszem Lazarem, szczecińskim fotografem, laureatem ...
Rozmowa z Tomaszem Lazarem, szczecińskim fotografem, laureatem ... Andrzej Szkocki
Rozmowa z Tomaszem Lazarem, szczecińskim fotografem, laureatem prestiżowej nagrody World Press Photo.

– Jest pan fotografem z Polski, a bardziej jest pan doceniany za granicą niż w kraju. Z czego to wynika?
– Zanim otrzymałem nagrodę World Press Photo, miałem osiągnięcia na konkursach zagranicznych. Ciężko powiedzieć z czego to może wynikać. O zwycięskim zdjęciu było głośno, ponieważ wcześniej żadne media go nie opublikowały, choć wysyłałem materiały. Nie wiem czy media zagraniczne są bardziej otwarte, ale na pewno za granicą jest dużo większy rynek. Rynek amerykański jest starszy i dużo bardziej chłonny. Poszukuje różnych form fotografii.

– Po tej nagrodzie coś się zmieniło jeśli chodzi o współpracę z polskimi mediami?

– Częściej współpracuję z zagranicą. Ostatnio robiłem zdjęcie dla New York Timesa. Jako fotoreporter współpracuję z prasa zagraniczną, a w Polsce robię zlecenia bardziej komercyjne.

– Lubi pan robić zdjęcia z wydarzeń, z tak zwanej ulicy. Chciałby się pan tym zająć zawodowo?

– Lubię robić reportaże. Na ulicach dużo się dzieje, dlatego lubię to życie uliczne dokumentować, robić portrety ludziom. Jestem też utożsamiany z fotografia uliczną, bo jestem członkiem kolektywu Un-Posed, skupiającego polskich fotografów streetu. Jego celem jest promowanie fotografii ulicznej. Z racji tego, że mam w swoim dorobku również zdjęcia uliczne, jestem postrzegany jako tzw. streetowiec.

– Co decyduje, że idzie pan ulicą i fotografuje akurat to wydarzenie?

– Henri Cartier-Bresson stworzył kiedyś pojęcie „decydującego momentu”, który pozwala ująć kwintesencję wydarzenia. Oko musi rozpoznać kompozycję lub rodzaj ekspresji, który podsuwa mu samo życie, a intuicja – podpowiedzieć, kiedy nacisnąć spust migawki. Fotografia sama w sobie jest bardzo ułomnym medium, gdzie rzeczywistość jest przedstawione nie tylko w formie wizualnej, ale odbierana jest za pomocą słuchu, smaku. Musimy to przedstawić za pomocą jednego zdjęcia, więc chodzi o to, żeby jak najwięcej w tej fotografii zawrzeć, żeby ona była trójwymiarowa. Kiedy człowiek obok niej przechodzi, powinien chcieć się zatrzymać, a nie pójść dalej.

– Nagrodzone zdjęcie to był przypadek czy chodził pan koło niego dłużej?

– Na Wall Street pojawiałem się już od ok. 2 tygodni. Dowiedziałem się od ludzi, że będą protesty na Harlemie. Poszedłem na Harlem. Przemarsz rozpoczął się od pomnika M.L. Kinga, ludzie zmierzali aż pod komisariat policji – w pewnym momencie cały protest stanął pod nim. Część osób zablokowała wejście do komisariatu, komendant policji kilkakrotnie upominał, że muszą umożliwić pracę policji – ludzie jednak nie wykonali tego polecenia. Część protestujących została oddzielonych barierkami, systematycznie wchodziła ekipa, która wyprowadzała każdą osobę zaaresztowaną do radiowozu. To była taka chwila gdy byłem blisko tej sytuacji, wszedłem w cały ten kordon fotografów i akurat złapałem tę chwilę, gdy dziewczyna była pod ścianą prowadzona do radiowozu.

– Jak to jest kiedy fotoreporter dowiaduje się o takiej prestiżowej nagrodzie?

– Trudno uwierzyć. World Press Photo ma taka zasadę, że wszyscy dowiadują się o laureatach o jednej porze dnia. Byłem u kolegi w Warszawie i on powiedział, że otrzymałem nagrodę. Nie mogłem w to uwierzyć. To naprawdę niesamowite uczucie.

– Myśli pan o nagrodach, kiedy robi zdjęcie?

– Wydaje mi się, że to bardzo krótka droga do tego, żeby się spalić. Kiedy myślimy o konkursie i coś nam nie wychodzi, to zaczyna się pojawiać frustracja. A wtedy przestajemy myśleć o tym co chcemy pokazać, a zaczynamy myśleć o tym, co chcielibyśmy za to dostać. A tak naprawdę zadaniem fotoreportera jest pokazanie danego wydarzenia. Cierpliwość i pokora powinny charakteryzować każdego fotoreportera. Nagrody są miłe i dają mobilizację do dalszej pracy.

– Najciekawsze zdjęcie, które pan zrobił w Szczecinie?

– Ze szczecińskich zdjęć mam skoczka, który skacze nad kałużą. Mam zdjęcie Teatru Życia, mam też reportaże, które tu robiłem i bardzo je lubię. Na nich uczyłem się reportażu i darzę je bardzo dużym sentymentem.

– Wiele pana zdjęć jest czarnobiałych. Z czego to wynika?

– Lubię zdjęcia czarno-białe. Czasami patrząc na sytuację miałem takie przeczucie, że to będzie fajnie wyglądać w czarni i bieli. Możliwe, że dlatego większość materiałów, które robiłem są czarno-białe. Ostatnio coraz więcej zdjęć robię w kolorze.

– Coraz częściej pan podróżuje. Nie myślał pan o tym, żeby zostawić Szczecin?

– Nie, nie myślę o tym. Bardzo lubię Szczecin jako miasto. Dużo podróżuję, ale tak też wygląda praca fotografa w dzisiejszych czasach.

– Jak pan ocenia Szczecin jako miasto?

– Szczecin jest bardzo ładnym miastem, które ma duży potencjał. Są plusy jak i minusy, ale tak jest w każdym mieście. Wyjeżdżam głównie po to, żeby się rozwijać.

ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK

Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto