Pan Marek jest bardzo zdenerwowany kiedy rozpoczyna opowiadać swoją historię. Przed sobą ma plik dokumentów, pośród nich listę przedmiotów, które rzekomo zabrali sąsiedzi.
– Konflikt zaczął się jeszcze zanim się wprowadzili – mówi nasz rozmówca. – Cztery lata temu remontowali mieszkanie na parterze. Pod koniec roku wprowadzili się i wojna rozgorzała na dobre.
Lista wzajemnych oskarżeń jest długa. Rodzina Kowalskich zarzuca panu Markowi, że uprzykrza im życie: jest wulgarny, podkłada zepsute mięso na strychu, kopie w drzwi, a nawet grozi sąsiadom śmiercią.
– To ich kłamliwa wersja – ucina krótko pan Marek. – Ja w ogóle z nimi nie rozmawiam. Kiedy na interwencję przyjedzie policja, to zawsze wierzy tylko w ich wersję wydarzeń. To Kowalscy malują ściany wbrew naszej woli, ale najgorsze są samowole budowlane.
Na potwierdzenie pokazuje decyzję Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, która wstrzymuje prace budowlane w mieszkaniu rodziny Kowalskich.
– Wyburzyli ściany i bez pozwolenia postawili nowe między korytarzem, a pokojem oraz kuchnią i łazienką – wylicza pan Marek. – Nie mieli na to pozwolenia.
Czasami konflikt przybiera komiczny charakter. Gdy owoce z orzecha rosnącego w części ogródka Kowalskich spadły na kawałek należący do rodziny pana Marka, wybuchła
awantura.
– Zwróciłem uwagę, żeby matka pani Kowalskiej nie zbierała orzechów z mojego ogrodu, a ona w odpowiedzi wyzwała mnie wulgarnie – mówi.
Rodzina Kowalskich ma swoją wersję wydarzeń. Według ich wersji to sąsiad jest agresywny.
– Ja zostałam pobita przez niego, gdy wracałam ze spaceru z psem – relacjonuje pani Małgorzata. – Nikt mi nie pomógł, chociaż podejrzewam, że wiele osób to widziało. Mój mąż ciął żywopłot, a wtedy nasz sąsiad zaatakował go i zaczął dusić. Boję się, że sąsiad spełni swoje groźby, nieraz mówił, że nas zabije. Przecież to człowiek z wyrokiem na koncie.
Kowalscy zdecydowanie zaprzeczają, że dokonali samowoli budowlanej. Mieszkanie stanowi ich własność, a nowe ściany w mieszkaniu zostały postawione zgodnie z projektem. Skąd się zatem wzięła sąsiedzka nienawiść?
– Kiedyś w tym lokalu mieszkała jego rodzina a teraz twierdzi, że zabraliśmy jego ojcowiznę i panoszymy się – mówią o przyczynie konfliktu Kowalscy – Oczywiście to nie jest prawdą. Chcieliśmy żyć zgodnie pod jednym dachem.
Sąsiedzi nie mogą porozmawiać spokojnie, ponieważ od razu dochodzi do wyzwisk.
– To już nie jest pyskówka, to prawdziwa wojna – mówią państwo Kowalscy. – Nie wiem, kto nam pomoże, na policję nie możemy liczyć.
Od autora: na życzenie zainteresowanych zmieniłem ich nazwiska w tekście.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?