Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiózł rannego dzika, zwierzę padło podczas drogi. Inspekcja: to padlina. Kara: 11 tys. zł

Paulina Targaszewska
Chciał pomóc rannemu dzikowi. Teraz grozi mu kara w wysokości 11 tys. zł!
Chciał pomóc rannemu dzikowi. Teraz grozi mu kara w wysokości 11 tys. zł! Andrzej Szkocki / archiwum
Postrzelonego i zaplątanego w siatkę dzika w ubiegły piątek próbowali ratować pracownicy ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt w Wielgowie. Zwierzę padło jednak w drodze do weterynarza, a zgodnie z prawem w aucie należącym do ośrodka można przewozić jedynie żywe zwierzęta. Za przewóz martwego stworzenia pracownicy ośrodka mogą teraz zapłacić ponad 11 tys. zł.

O ciężko rannym dziku pracowników ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt w Wielgowie poinformowała w miniony piątek rano gryfińska policja. W Daleszewie wycieńczone zwierzę leżało zaplątane w siatkę. Dzik miał też ranę postrzałową w pysku.

- Zapakowaliśmy dzika do auta, udzieliliśmy mu pierwszej pomocy, podaliśmy wodę i środki przeciwbólowe i tak szybko jak było to możliwe przewieźliśmy do do weterynarza - opowiada Michał Kudawski z ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt w Wielgowie.

- Niestety w drodze do weterynarza zwierzę padło. Na miejscu wykonaliśmy jednak badania, żeby wiedzieć, co było bezpośrednią przyczyną zgonu, a następnie zapakowałem dzika w worek i przewiozłem do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Szczecinie. Tam znajduje się punkt utylizacji odpadów, do którego trafiają martwe zwierzęta. Od razu zadzwoniłem też do Inspekcji Weterynaryjnej, ale o 21 w piątek nikt już nie odbierał telefonu.

Inspekcja martwym dzikiem zainteresowała się dopiero w poniedziałek. Wszczęto postępowanie w tej sprawie. Pracownikom ośrodka może teraz grozić kara pieniężna.

- Jakie przepisy zostały złamane i czy zostały złamane zostanie ustalone w trakcie prowadzonego postępowania administracyjnego - mówi Zbigniew Socha, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Szczecinie.

Podstawą jest rozporządzenie ministra rolnictwa. Mówi ono, że bez rejestracji i pozwolenia nie wolno przewozić martwych zwierząt, określanych w języku prawniczym jako produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego. Kara zależy od wagi padłego zwierzęcia. W przypadku 80-kilogramowego dzika to 11 200 zł. Jeśli kara zostanie nałożona ośrodek będzie musiał pieniądze wpłacić w ciągu 14 dni. Od decyzji może się jednak odwołać.

Zapytaliśmy urzędników ile tego typu kar powiatowy lekarz weterynarii nałożył od maja tego roku (czyli od chwili obowiązywania rozporządzenia). Okazuje się, że żadnego.

Co zatem powinno się zrobić ze zwierzęciem, które padnie w samochodzie w trakcie jazdy?

- Gdy przewożone żywe zwierzę przez podmiot uprawniony (a takim jest Ośrodek Rehabilitacji z Wielgowa) padnie w trakcie transportu należy wezwać podmiot uprawniony do transportu ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego - mówi Socha.

Na przyjazd odpowiedzialnej za przewóz martwych zwierząt firmy można jednak czasem czekać nawet i kilka godzin.

Czy zatem kar powinni obawiać się też mieszkańcy, którym w samochodzie padnie np. ukochany kot czy pies?

- Mieszkańcy przewożący samochodem martwe zwierzęta nie są podmiotami prowadzącymi działalność nadzorowaną i nie podlegają nadzorowi prowadzonemu przez Inspekcję Weterynaryjną - mówi Socha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński