O witrażu z syrenką czeszącą długie ciemne włosy szczecinianie dowiedzieli się w połowie 2021 r. - po jej "odkryciu" przez Artura Krzyżańskiego, przewodnika po Szczecińskim Szlaku Widokowym. Wtedy jednak się okazało, że wymaga natychmiastowej konserwacji: zabezpieczenia pęknięć i rozszczelnień oraz wypełnienia ubytków szkła.
- Witraż nie był konserwowany przez 60 lat - podkreśla Robert Rodecki, szef szczecińskiej pracowni Rodmark, do której dzieło trafiło ponad rok temu. - Najpierw więc musiałem zdjąć z niej wierzchni brud, pajęczyny, ptasie odchody... Niestety w pobliżu willi przebiega linia kolejowa. Przez lata na szybie osadzał się więc czarny dym z lokomotyw. Wżarł się w szkło.
To oznacza, że witraż wymagał gruntownego mycia - trzeba było z niego jeszcze usunąć zabrudzenia trwalsze, jak na przykład resztki farby wykorzystywanej w czasie remontów budynku.
Przypomnijmy, że syrenka z Gocławia to unikat w skali miasta. Jak wyjaśnił Michał Dębowski, Miejski Konserwator Zabytków, witraż odznacza się znaczną klasą artystyczną i ciekawą techniką wykonania - tylko nieliczne mieszczańskie wille zachowały tego typu elementy wystroju wnętrz. Konserwator zabytków ocenił go jako "szczególnie cenny".
Przypuszcza się, że praca powstała wraz z budynkiem, czyli Willą Strutza, w 1911 r. Styl wykonania zdradza secesyjne wpływy, choć da się tu również dostrzec elementy nawiązujące do modernizmu. Całość składa się z trzech części. Największej, przedstawiającej syrenkę, drugiej, znajdującej się nad nią, tzw. naświetla (ze słońcem) oraz części zamontowanej na ścianie naprzeciwko, z kwiatowym ornamentem. Najprawdopodobniej wcześniej istniała jeszcze jego dolna część, ale do naszych czasów już nie dotrwała.
Witrażysta już oczyścił okno (dla bezpieczeństwa nałożył na szybki tzw. szkło zespolone, które chronić będzie dzieło od zewnątrz) a także zrekonstruował i zakonserwował zabytkową ramę. Konserwacja syrenki jest już więc zakończona. Czy dzieło trafi na swoje miejsce w Gocławiu? Na razie na pewno nie. Z powodu złego stanu budynku, w którym się znajdowała.
Miłośnicy szczecińskich zabytków od dawna zwracali uwagę, że budynek przy ul. Lipowej, podobnie jak witraż, pilnie potrzebuje remontu - choćby ze względu na przeciekający dach czy zawilgocenie ścian. Dzięki niedawnemu wpisaniu willi do wojewódzkiego rejestru zabytków, budynkowi przysługuje ochrona konserwatorska. Jest więc szansa na jej remont, a tym samym powrót syrenki na swoje miejsce.
Okazuje się, że Willa Strutza jest jednym z ciekawszych przykładów architektury początku XX w. w Szczecinie, w którym widać charakterystyczne, wczesno-modernistyczne formy architektoniczne z elementami historyzmu i secesji. Oprócz witraża zachowały się w niej jeszcze oryginalne malowidła na sufitach i kopuła z wieńczącym ją wiatrowskazem.
Jak się dowiedzieliśmy, szczecińska syrenka z Gocławia wróci na swoje miejsce w wieży Willi Strutza po przywróceniu zabytkowi pełni blasku. Do tego czasu witraż będzie pokazywany szczecinianom w inny sposób.
- Mam już pomysł na jego publiczną prezentacją, trochę w innym miejscu i w innej formule - zapewnia Michał Dębowski. - Tak, by każdy mógł ją obejrzeć i podziwiać. Syrenka na to zasługuje.
Prezentacja ma być zorganizowana "na początku roku".
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?