Walczą o Szczecin Rock Festiwal 2010

- Naszą ambicją jest to, by nie zabrakło w Szczecinie tak świetnego festiwalu – mówi 18-letni Ryszard Kiełtyka, pomysłodawca akcji. – W ubiegłym roku również zbieraliśmy podpisy poparcia. Wspierał nas były wiceprezydent Tomasz Jarmoliński, robi to do tej pory. Wystosowaliśmy specjalne pismo do urzędu: domagamy się, by miasto popierało inicjatywę. To jest dla młodych ludzi, nam też się coś należy.

W poprzedniej edycji wydarzenia Ryszard był koordynatorem wolontariatu. Przyznaje, że bardziej niż w zabawę na koncertach zaangażowany był w pomoc publiczności.

- Polegało to na tym, że podpowiadałem ludziom co zrobić, gdy zgubią potrzebną opaskę, pokazywałem gdzie są toalety, służba medyczna – wspomina. – Drugiego dnia pracowałem na scenie przy organizacji występów. Nie przeszkadzało mi, że nie mogłem bawić się na koncertach. Stadion Pogoni wyglądał naprawdę rewelacyjnie, było spokojnie i bezpiecznie. Uwierzcie – nie ma powodów by na cokolwiek narzekać.

Chłopak przyznaje, że wiele osób festiwal do dzisiaj utożsamia z bałaganiarstwem, alkoholem, narkotykami. Robią to jednak przede wszystkim ci, którzy nie brali w nim udziału.

- Szczecin Rock Festiwal naprawdę cieszył się i cieszy ogromną popularnością – mówi. – Już teraz dostajemy sporo wiadomości na naszą stronę z głosami poparcia. Zgłaszają się również firmy, które chcą sponsorować to wydarzenie. To chyba coś oznacza! W ubiegłym roku miasto i tak zapłaciło niewiele, bo 1,3 miliona złotych. Pamiętajmy, że Opener czy festiwal w Jarocinie również od pierwszej edycji nie przynosił zysków. Nad tym trzeba popracować i mamy nadzieję, że miasto to zrozumie.

Zobacz na gs24.pl: Stanisław Możejko ma oddać klucze