Od 2010 roku prowadzono badania 26 ulic w najstarszej części Szczecina (m.in. Wyszyńskiego, Krzywoustego). W 2012 r. badany obszar powiększono do dziewięciu centralnych dzielnic miasta.
Wniosek z badań jest jeden: liczba sklepów i punktów usługowych zmniejsza się, przy rosnącej liczbie pustostanów. Od początku badań do dziś przetrwało w tym samym miejscu około 66 proc. małych firm handlowych.
Szczegółowe dane na ten temat przedstawił radnym komisji budownictwa i mieszkalnictwa rady miasta Ryszard Czyszkiewicz z Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego. Badania prowadzone są na zlecenie miasta.
Prawdziwy "pomór" nastąpił w obszarze dzielnic Turzyn i Śródmieście Zachód. Tu w badanym okresie liczba podmiotów zmniejszyła się o ok. 50 proc. To 312 firm.
Wśród ulic, które ten kryzys dotknął najgorzej jest m.in. na ul. Krzywoustego, a dla okresu 2012-2014 w przypadku np. al. Wojska Polskiego odsetek "przeżycia" firm wyniósł 62,8 proc., Jagiellońskiej - 53,9 proc., a al. Wyzwolenia - 62,2 proc.
"Znikanie" interesów szczecinian najbardziej dotknęło księgarstwo, tradycyjne kioski, a także sklepy branż zajmujących się sprzedażą odzieży i obuwia.
- Punkty bankowe, wbrew powszechnej opinii, też znikają - mówił Ryszard Czyszkiewicz. - Tam, gdzie jest mniej ludzi, banki punkty likwidują. Przybywa za to tych, które zajmują się tzw. pożyczkami chwilówkami. Przybywa też punktów zajmujących się fryzjerstwem i kosmetyką.
Radny Marek Duklanowski, posługując się danymi ogólnopolskimi, zwrócił uwagę, że siła nabywcza szczecinian nie rośnie, a utrzymuje się w dolnej części tabeli, stąd być może takie skutki.
Radna Małgorzata Jacyna-Witt zwróciła uwagę na celową politykę właścicieli spoza Szczecina. Podała przykłady deweloperów, którzy budują lokale, następnie je dzierżawią dyskontom, sztucznie utrzymują wysokie ceny, a przy tym niejednokrotnie też pustostany.
- W ten sposób wypompowywany jest kapitał ze szczecińskiego rynku, czego skutek jest taki, że rodzimych handlowców nawet nie stać na odtworzenie swoich lokali i podniesienie ich konkurencyjności - mówi.
- Miasto w moim przekonaniu umiera - stwierdził Duklanowski. - Galerie zjadły nam centrum miasta. Brakuje prostych mechanizmów pobudzania handlu.
W tym kontekście radny Piotr Kęsik podał przykłady, jak robi się to w innych miastach. W Łodzi miasto wynajmuje swoje lokale za przysłowiową złotówkę, aby tylko nie stały puste.
Dr Włodzimierz Durka z Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego zasugerował, że jest sposób na pobudzenie miasta: - Centra handlowe działają według ściśle określonego planu handlowego. Tam jest tylko to, czego oczekuje klient. To samo powinno być na ulicach miasta.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?