Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ubrania poszły z dymem?

Redakcja
Mimo interwencji mieszkańców, nie udało się przekazać używanych ubrań porzuconych w lesie do którejkolwiek z instytucji zajmujących się potrzebującymi. Sprawy nie dopilnowała Straż Miejska.

Jerzy Kurtz bardzo często spaceruje z psem po dąbskich lasach. W listopadzie ubiegłego roku podczas jednej z takich wypraw zauważył przy ulicy Zdrowej porozrzucane śmieci. Wśród nich leżało mnóstwo ubrań, które nadawały się do użycia.

– Byłem zażenowany tym co zobaczyłem – opowiada Kurtz. – Ktoś wyrzucił niemal nowe ubrania. Na wielu z nich były metki. Przeważała tam odzież dziecięca. Były rzeczy firmowe, m.in. Adidasa. Pan Jerzy zabezpieczył wyrzucone rzeczy przed deszczem. Wszystko ułożył w stertę przykrył znalezionymi w pobliżu plandekami. Po powrocie do domu od razu zaalarmował Straż Miejską.

– Liczyłem, że umożliwią przekazanie ciuchów do Caritasu lub pomocy społecznej – mówi. – Byłem zadowolony. Zgłoszenie zostało przyjęte i zapewniono mnie, że problem zostanie rozwiązany. Dwa tygodnie później Kurtz ponownie wybrał się na spacer żeby sprawdzić czy rzeczywiście strażnicy interweniowali. Ubrania były nietknięte. Zadzwonił ponownie do Straży Miejskiej.

– Usłyszałem, że trwa dochodzenie, wktórym ma zostać ustalone, kto odpowiada za porzucenie ubrań. Zdziwiłem się, że trwa tak długo. Przecież na miejscu można było znaleźć ulotki „Ciuchbuda”, z której najprawdopodobniej pochodziły.

W styczniu było już za późno na jakąkolwiek reakcję. Mimo wcześniejszego, trzeciego już zgłoszenia, rzeczami nikt się nie zainteresował. Większość zgniła, dodatkowo ktoś dorzucił kilka kawałków papy.

– Bardzo często dostajemy podobne zgłoszenia z tamtego rejonu – informuje Andrzej Panecki ze Straży Miejskiej. – Naszym obowiązkiem jest ustalenie sprawcy, ukaranie go i zobligowanie do sprzątnięcia. W tym przypadku sprawa trwała długo, ponieważ mieliśmy problemy z ustaleniem osoby odpowiedzialnej za tę sytuację. W końcu się udało. Nałożyliśmy karę i kazaliśmy posprzątać.

Panecki dodał, że ubrania pochodziły z likwidacji sklepu z używaną odzieżą. Właściciel wynajął firmę, która miała wywieźć „odpady” na wysypisko. Zleceniobiorca nie wywiązał się z umowy i porzucił je w lesie, za co również został ukarany. Według Paneckiego firma posprzątała.

Pojechaliśmy sprawdzić, czy ubrania rzeczywiście zniknęły z ulicy Zdrowej. Na miejscu zastaliśmy pozostałości po ognisku, w którym znajdowały się między innymi fragmenty niespalonych spodni i bluz.

– Po każdej nałożonej karze, straż przeprowadza ponowną kontrolę i sprawdza, czy zalecenie zostało wykonane prawidłowo. Jest to podstawą do ewentualnego ponownego ukarania. Tak było i w tym przypadku. Spalone rzeczy pochodzą więc najprawdopodobniej z innego źródła – tłumaczy Panecki.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto