Tu może wpaść dziecko!

Przy skrzyżowaniu ulic Firlika i Miedzianej niszczeje basen przeciwpożarowy. Jak opowiadają mieszkańcy, taki stan trwa już od dwóch miesięcy. W basenie nie ma wody, więc „gołym okiem” widać w jak złym jest stanie. Chociaż jest ogrodzony siatką, brama stoi otwarta. Każdy może wejść na jego teren.

– Kłódkę ukradli zbieracze złomu – mówi pan Jan z Grabowa. – To cud, że brama została na miejscu.

– Stoi otwarta na oścież – dodaje pani Bogumiła. – Zawsze jak tędy przechodzę, to ją domykam. Nie mogę jej zamknąć, bo pełno tu niesprzątniętych, gnijących liści.

Mieszkańcy boją się o bezpieczeństwo dzieci. Na płocie wisi tabliczka informująca, że głębokość basenu wynosi 2,5 metra.

– Dzieci nie pomyślą o tym, że zsuwając się w dół, będą miały problem z wyjściem – mówią okoliczni mieszkańcy. – Poza tym może tam wpaść także jakieś zwierzę, np. pies.

Uważają, że basen powinien zostać szybko zabezpieczony.

– Po co prowokować los –mówi. – Takie miejsca z pozoru wyglądają niegroźnie. Dorośli wiedzą, że nie powinno się tam wchodzić. Jednak dzieci lubią bawić się w takich miejscach.

O tym, że w bramie nie ma kłódki poinformowaliśmy Urząd Miasta. Tam zapewniono nas, że sprawą powinien zająć się Zakład Usług Komunalnych. Jednak rzecznik ZUK Gabriela Wiatr stwierdziła, że basen nie jest ich własnością.

– Teren wraz z basenem był własnością Stoczni Szczecińskiej – mówi Beata Daszkiewicz z biura prasowego UM. – Nie wiemy do kogo obecnie należy.

– Basen został sprzedany przez syndyka toczni – twierdzi Czesław Barański z biura technicznego stoczni.

Okazało się, że obecnym właścicielem basenu jest prywatna firma Supon. Przedsiębiorstwo handluje sprzętem pożarniczym i ochronnym. W firmie nie chciano nam powiedzieć, co ewentualnie ma powstać na miejscu basenu. Pracownik Suponu uznał to za tajemnicę handlową. Obiecano nam jednak, że firma zajmie się sprawą i basen zostanie „zamknięty” na kłódkę.