Trawa na pół metra

– Mam wrażenie, jakbym znalazł się na końcu świata – mówi Henryk Mrzygłód, mieszkaniec. – Tu jest jak na pobojowisku.

– Kosze do gry już dawno pordzewiały – skarży się pani Anna, mama czternastoletniego Michała. – Syn, jak wejdzie w trawę, to go nie widać. Mieszkańcy narzekają, że nie są w stanie nic zrobić. Wielokrotnie interweniowali w magistracie. Bezskutecznie.

– Mamy obok kładkę, po której nikt nie chodzi i boisko, na którym nikt nie gra – kwituje Marian Walewski z ul. Wilczej.

Urząd Miasta miał problem z ustaleniem, do kogo należy zaniedbany teren na skarpie. Okazało się, że zarządcą jest Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta. Jak wynika ze statutu działalności funduszu teren, na którym znajduje się boisko, może w każdej chwili zostać sprzedany. W ten sposób instytucja zarabia pieniądze, którymi wspiera małe i średnie firmy ze Szczecina.

– Dziwi mnie, że nikt z mieszkańców nie kontaktował się ze mną w tej sprawie –mówi Marcin Krukowski, prezes funduszu. – Przecież można było to załatwić.

– Nie trzeba budować nawet koszy do gry – mówi pan Andrzej z osiedla Książąt Pomorskich. – Wystarczy, że skoszą trawę.

Samo koszenie trawy może jednak nie wystarczyć. Na skarpie zalega mnóstwo gruzu. Porastają ją krzewy, które mogą być trudne do usunięcia.

- Tyle mówi się o budowaniu nowych boisk – mówi pan Henryk. – A tu trzeba parę razy machnąć miotłą i odsłonić teren zza tych chaszczy.

Udało nam się dostać zapewnienie prezesa, że teren zostanie posprzątany, by można było korzystać z boiska.

– Wydam polecenie, żeby służby sprzątające zajęły się tą sprawą.- obiecuje Marcin Krukowski.