Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Tragedia. Nikt nie interesował się jerzykami"

Redakcja
W sprawie śmierci tysiąca jerzyków podczas rozbiórki hali przy ul. Rapackiego zeznawali kolejni świadkowie. Następna rozprawa w listopadzie.

Sprawa dotyczy rozbiórki hali przy ulicy Rapackiego sprzed dwóch lat, gdzie zdaniem obrońców ptaków zginęły setki jerzyków. Choć zwierzęta są chronione, to jednak nie uchroniło ich to od śmierci.

Jako pierwszy zeznawał Longin Zorga, który jako pierwszy wspólnie z Barbara Zorgą w lipcu 2007 roku zbierał pisklęta jerzyków na placu rozbiórki.

- Tragedią było to, że nikt się jerzykami nie interesował - mówił. - Żona mi powiedziała o tym wszystkim i wtedy zorganizowaliśmy latarkę i kartony, żeby pozbierać ptaki. Kiedy je zbieraliśmy widzieliśmy jak nad nami latały masy ptaków. Cztery razy szukaliśmy ptaków, udało się ich uratować około setki. Braliśmy tylko żywe, ale znajdowaliśmy też już pełno martwych. Wykarmiliśmy wszystkie i ptaki zostały wypuszczone komisyjnie na wolność, kiedy były na to gotowe.

Dzisiaj w sądzie rejonowym zeznawali także mężczyźni, którzy pracowali jako ochroniarze podczas rozbiórki. Jeden z nich o sprawie słyszał, nie widział żadnych zniszczonych gniazd.

- Pamiętam jednak, że widziałem nad halą stada krążących wokół jerzyków - mówił mężczyzna. - To było bardzo przygnębiające... jakby czegoś szukały.

Drugi mężczyzna, który pracował jako ochroniarz też widział, że latały jakieś ptaki.

- Ale je się tam na ptakach nie znam - mówił. - A przy samej hali żadnych ptaków nie widziałem.

Sędzia przesłuchiwał również osobę, która przygotowywała dokumentację dotyczącą rozbiórki. Podczas inwentaryzacji budynku nie widział on ani gniazd, ani odchodów ptaków.

O tym, że halę zamieszkiwały jerzyki nie widział również ówczesny właściciel terenu. Mężczyzna zlecił rozbiórkę budynku firmie, ponieważ sprzedając ten teren zobowiązał się do usunięcia na nim wszystkich budynków.

- Nie doglądałem prac rozbiórkowych - mówił dzisiaj przed sądem ówczesny właściciel. - O całej sprawie dowiedziałem się z mediów.

Jako ostatni zeznawał dzisiaj Edward Czeraszkiewicz, który prowadzi pogotowie do spraw dzikich zwierząt.

- Zostałem poproszony o sprawdzenie tej sprawy przez straż miejską - zeznawał łowczy miejski - Później drugi raz o kontrolę poprosił mnie przedstawiciel firmy dokonującej rozbiórki. Nie było tam jednak martwych ptaków, nie było też paniki i niepokoju ze strony wykonawcy. Byłem obecny także podczas odkrywania kolejnej części poszycia dachu. Nie był0o tam ptaków, znaleźliśmy jedynie 2 pisklęta, które zostały przekazane do ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt. Pod dachem były gniazda, ale były puste. Naliczyłem około 60 groszy. Ptaki mogły zostać wypłoszone wcześniej.

Z tym nie zgodziła się jednak Zofia Brzozowska z Fundacji "Ratujmy ptaki".

- W lipcu 2007 roku ptaki nie mogłyby same odlecieć, były za małe - mówiła pani Zofia. - Do odlotu gotowe są pod koniec sierpnia. Lipiec to środek okresu lęgowego.

Kolejni świadkowie będą zeznawali podczas kolejnej rozprawy w listopadzie.

Zobacz też:

Odpowiedzą za śmierć setek jerzyków


Rzeź ptaków w Szczecinie: Zabili prawie 2 tys. jaskółek!

Jerzyki są już na wolności (film)

To była masakra


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto