MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

To były ciężkie czasy i niebezpieczne kursy

Marcin Niedziółka
Marcin Niedziółka
Jazda tramwajem w pierwszych latach po wojnie, mogła skończyć się porwaniem pasażera. Przekonała się o tym Kazimiera Mospinek.

Szczecin po wojnie był miastem dla odważnych. Zrujnowanym bombardowaniami z grasującymi szabrownikami i nieobliczalnymi czerwonoarmistami. 79-letnia Kazimiera Mospinek doskonale pamięta jak wówczas wyglądało życie codzienne.

– Pochodzę z Zamościa – wspomina. – Najpierw z rodziną trafiłam do Gdańska, lecz tam bardzo ciężko było znaleźć mieszkanie. Usłyszeliśmy, że łatwiej jest w Szczecinie. Miałam 17 lat, więc całe życie przed sobą. Pojechałam z siostrą i dwoma koleżankami na „Dziki Zachód” jak wówczas nazywano ten obszar kraju. Łatwo tu było popaść w tarapaty, a nawet stracić życie. W lipcu 1945 roku znalazłam się w Szczecinie.

Kobiety dojechały do stacji kolejowej Gumieńce, bo tylko tam docierały pociągi. Stąd rozpoczynała się trasa do Państwowego Urzędu Repatriacyjnego przy Małopolskiej.

– Pamiętam, że całą drogę oznakowano polskim flagami – dodaje pani Kazimiera. – To niezapomniane wrażenie, które pamiętam do dziś.

Mospinek była jedną z pierwszych kobiet pracujących w odradzającej się komunikacji miejskiej. Szkolenie trwało miesiąc. Potem rozpoczęła się praca.

– W 1945 roku przez trzy miesiące pracowałam jako konduktorka w dopiero co uruchomionych tramwajach – wspomina. – To była dla mnie nowość. Uczyłam się, jak poruszać się po tramwaju. Pierwszą uruchomioną linią była „trójka”, jeżdżąca od Zajezdni Niemierzyn w okolice Bramy Portowej. W tramwajach panował ścisk, były to jedyne dostępne środki komunikacji w mieście.

Najbardziej dramatyczną przygodę młoda konduktorka przeżyła podczas jazdy „jedynką” z przystanku przy jeziorze Głębokim. W alei Wojska Polskiego do tramwaju weszło kilku pijanych czerwonoarmistów i bronią sterroryzowało motorniczego.

– Kazali jechać prosto na dworzec, bez zatrzymywania się na przystankach – opowiada pani Kazimiera. – Tramwaj pędził jak szalony. Żołnierze nie zrobili nikomu nic złego.

Mospinek niedługo była konduktorką. Wkrótce trafiła do biura, gdzie zajęła się wypisywaniem raportów dziennych z kursu tramwaju, zawierających wykaz sprzedanych biletów.

Pani Kazimiera zachowała w pamięci jedną z koleżanek, także konduktorkę.

– Przyjechałyśmy razem z Gdańska, razem mieszkałyśmy – wspomina pionierka. – Stanisława Szałęga, bo o niej mowa, była bardzo ładną dziewczyną. Utkwiła mi w pamięci, ponieważ była pierwszą powojenną miss Szczecina.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto