Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To był koszmar

GJ
GJ
„Przyrzekam, że oni żyją w naszych sercach i żyć będą. I niech już nigdy brat nie strzela do brata za kromkę chleba i przekonania”.

Jak co roku, w rocznicę tragicznych wydarzeń, do których doszło w Szczecinie w grudniu 1970 roku, w Zespole Szkół Budowy Okrętów odbyło się spotkanie uczniów z rodzinami ofiar i uczestnikami dramatu. Ta tradycja jest pielęgnowana w szkole od początku lat 90. Słowa uznania dla nauczycieli. W spotkaniach biorą udział uczniowie z pierwszych klas, mają po 16 lat i są rówieśnikami ich kolegi Stefana Stawickiego, który 18 grudnia 1970 roku w drodze do szkoły zginął od kuli wystrzelonej przez wojsko stojące pod stocznią.

Rodzice chłopca, Stefania i Stanisław Stawiccy opowiadali o tym jak poszukiwali syna i co przeżywali, gdy dowiedzieli się, że nie żyje, mówili o pogrzebie, który odbył się w nocy w towarzystwie milicjantów. I  o milczeniu, które im nakazano na długie lata.

Waldemar Brygman od 37 lat chodzi o kulach. Został postrzelony w miednicę, ledwie przeżył, przeszedł kilka operacji. Wtedy w grudniu miał 15 lat, został postrzelony na placu, gdzie dziś stoi pomnik poświęcony Ofiarom Grudnia`70. Dwa lata temu, w czasie jego odsłonięcia powiedział bardzo ważne słowa: „Przyrzekam, że oni żyją w naszych sercach i żyć będą. I niech już nigdy brat nie strzela do brata za kromkę chleba i przekonania”.

Bożena Nadratowska - Żwirblińska w grudniu 1970 roku straciła brata Stanisława, jej ojciec Tadeusz Nadratowski – syna. Na spotkanie do szkoły przyszli oboje. Bożena drżącym głosem opowiadała o niewyjaśnionej do dziś śmierci brata. Stanisław Nadratowski był żołnierzem od października 1970 r. Przedtem uczył się w Zasadniczej Szkole Budowy Okrętów i pracował w stoczni. Pochodził ze stoczniowej rodziny. Stoczniowcem był jego ojciec i wujkowie.

-  Dlatego nie mógł się pogodzić z tym co się działo – opowiada Bożena. – Był przygnębiony, mówił głośno o tym co  myśli o strzelaniu do stoczniowców. Gdy ostatni raz widział się z rodzicami powiedział, że odmówił rozkazu strzelania, że do ojca i wujków nie będzie strzelał. W dobę później już nie żył. Wojsko napisało, że zginął wskutek nieostrożnego obchodzenia się z bronią. Sugerowali też, że popełnił samobójstwo. Bardzo nas to boli i oburza. Ktoś, kto nieostrożnie obchodzi się z bronią nie strzela sobie w tył głowy. Tata widział brata po śmierci, z tyłu głowy miał dwa otwory od kul, a z przodu roztrzaskane czoło.

Wojsko i milicja zezwolili na pogrzeb Nadratowskiego w dzień. Wszystkich innych chowano w nocy. Pogrzeb odbył się w Wigilię. Uczestniczyło w nim  60 ministrantów i kilkuset stoczniowców. Stanisław Nadratowski, jako jedyna ofiara Grudnia `70 ma park swojego imienia. To w dużym stopniu zasługa jego rodziny. Niewielki park znajduje się w pobliżu parafii św. Stanisława Kostki.

Krystyna Pohl
Fot. Jakub Jurcan
Bożena Żwirblińska, z domu Nadratowska opowiada uczniom o śmierci swojego brata, Stanisława. Obok siedzi jej ojciec, Tadeusz Nadratowski. Mimo upływu lat nie może się pogodzić ze śmiercią syna, nie jest w stanie o tym mówić. Wspomnienia ciągle bardzo bolą i ściskają za gardło.

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto