Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ten jacht, jak wyśniony

rduchowski
rduchowski
„Marię”, mahoniowy jacht turystyczny zaprojektował Wacław Liskiewicz, a zbudował w Gdańsku kpt. Jerzy Mańkowski. Budował jacht dla siebie i zrobił to wyjątkowo solidnie.

Ludomir Mączka, żeglarz, geolog, podróżnik kupił jacht w 1972 roku. Wrócił z długiego kontraktu geologicznego w Zambii i szukał jednostki dla siebie. Przyjaciele doradzali mu, by kupił samochód, postawił dom, założył rodzinę, a on wybrał „Marię”

W ciągu ponad pół wieku żeglowania dziesięć razy przepłynął Atlantyk, cztery razy Pacyfik, trzy razy Ocean Indyjski. Był na prawie wszystkich kontynentach, odwiedził najbardziej egzotyczne miejsca. Wszędzie miał przyjaciół. Lubił ludzi, rozmowy z nimi. Słynął ze specyficznego poczucia humoru doprawionego autoironią. Jeden z żeglarzy określił go jako „polskie skrzyżowanie Greka Zorby z Colas Breugnon”.

Nigdy nie opisał swoich rejsów, miejsc odwiedzanych. zawsze powtarzał, że inni robią to lepiej, a po dokładne informacje o rejsach odsyłał do Wojtka Jacobsona. Rzeczywiście Jacobson stał się najlepszym kronikarzem jachtu i żeglarza. Ma udokumentowane wszystkie jego rejsy.

Mączka na „Marii” w pierwszy rejs dookoła świata wypłynął ze Szczecina w 1973 roku. Podróż trwała 11 lat. Jacht przebył 70 tys. mil morskich, cumował w ponad 200 portach. Był to najdłuższy rejs w historii polskiego żeglarstwa. Przez pokład w poszczególnych etapach przewinęło się ponad 40 osób kilkunastu narodowości. Gdy skończyły się pieniądze zarobione przez Ludka w Afryce, zaczął zarabiać w różnych portach. Remontował jachty, spawał, nosił banany, a jak nie było nic lepszego, to grabił ścieżki w parku. Podróż zakończyła się w 1984 roku we Francji. Potem na kilka lat zostawił „Marię”, bo popłynął razem z Jacobsonem i Januszem Kurbielem na jachcie „Vagabond II”. Pokonali trasę z Pacyfiku na Atlantyk wzdłuż północnych brzegów Ameryki. Byli pierwszymi polskimi żeglarzami, którzy tego dokonali. Dopiero w 1991 roku Mączka przyprowadził „Marię” do Szczecina.

Zawsze powtarzał, że lubi takie spokojne, niespieszne żeglowanie, połączone z włóczęgą po świecie, poznawaniem nowych ludzi. Nie lubił bicia żeglarskich rekordów. Dla niego pływanie oznaczało prawdziwe życie.

W kolejną wyprawę wokółziemską wyruszył w 1999 roku. Miał już 71 lat. Był to rejs szlakiem Magellana. Nie dokończył go. W Australii oddał ster żeglarzowi Maciejowi Krzeptowskiemu. Sam pojechał do Kanady, gdzie przeszedł kilka poważnych operacji. – Tam bardzo serdecznie zaopiekowali się nim Anna Warchałowska i Bolek Korneluk – wspomina Wojciech Jacobson. – Ludek u nich mieszkał. Potem, gdy już był ciężko chory w Szczecinie, Bolek do niego przyjeżdżał z Kanady. Traktował Ludka jak ojca.

Krzeptowski zamknął wokółziemską pętlę i przypłynął „Marią” do Szczecina. Mączka wzruszony osobiście witał żeglarza i jacht. Był rok 2003. W trzy lata później odszedł na wieczną wachtę

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto