Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Taka była nasza Kaskada (raport)

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Kombinat Gastronomiczny Kaskada istniał 19 lat. Gdyby tragicznie nie spłonął i przetrwał, to dziś świętowałby jubileusz 45-lecia

– Jestem przekonany, że nadal byłby to bardzo atrakcyjny lokal, oczywiście zmodernizowany i dostosowany do obecnych wymagań konsumentów – uważa Bronisław Mańczak, do 1971. roku kierownik Kaskady. – Na pewno miałby nowego właściciela, a na ostatnim piętrze ponownie byłaby przeszklona kawiarnia z pięknym widokiem na miasto.

Taka kawiarnia istniała w Haus Ponath, trzypiętrowym lokalu gastronomicznym, który stanął w tym miejscu w kwietniu 1929 roku. Zbudował go bogaty szczeciński restaurator Otto Ponath. Kompleks miał się nazywać Kaffee Bismarck, ale przyjęła się nazwa z nazwiskiem właściciela.

Nawet Niemena nie wpuścili

W kwietniu 1944 roku część Haus Ponath została uszkodzona w czasie bombardowań. Po wojnie obiekt wyremontowano i urządzono w nim dom towarowy z kawiarnią na ostatniej kondygnacji. Nie wiemy, kto zadecydował, by ponownie powrócić do funkcji gastronomicznej. Po kilkuletnim remoncie, 21 kwietnia 1962 roku uroczyście otwarto Kaskadę. Był konkurs i tę nazwę wymyślili szczecinianie, podobnie jak nazwy sal. Na parterze była Kapitańska, na piętrze Rondo, wyżej w stylu rustykalnym Słowiańska, a nad nią Pokusa. Właścicielem Kaskady była WSS Społem.

Najbardziej elegancka była Kapitańska. Tam nie miały wstępu „panienki” (do nich należało Rondo). Nie wpuszczano cinkciarzy, a od panów wymagano schludnych strojów i krawatów. Nawet słynny Czesław Niemen nie mógł wejść, bo w opinii portiera był „niestosownie ubrany”. Miał na sobie biały kożuch. Dania podawali kelnerzy we frakach imuszkach.

– Nie podawali, a serwowali – zwraca uwagę Julian Maruszewski, były kelner a potem steward na statkach. – Serwowaliśmy dania przy stołach bezpośrednio z półmisków na podgrzane talerze. Kaskada słynęła z dobrej kuchni, nawet wtedy, gdy wydawała obiady abonamentowe, a było ich grubo ponad tysiąc dziennie.

Występował tu Karel Gott

– Kaskada przez długie lata była najlepszą salą koncertową i rozrywkową Szczecina – przypomina Mańczak i niemalże jednym tchem wymienia tych, którzy występowali, śpiewali i grali.

Na otwarcie wystąpił kabaret hrabiego Dzieduszyckiego. W sali Słowiańskiej odbywały się cykliczne koncerty polskich zespołów. Grali Skaldowie, Trubadurzy, Czerwone Gitary, Andrzej i Eliza. Śpiewała Irena Santor, Helena Majdaniec, Wojciech Młynarski, Jerzy Połomski, Czesław Niemen. Z recitalami przyjeżdżali Helena Vondraczkova, Ałła Pugaczowa, Karel Gott. Śpiewali Anna Jantar, Irena Jarecka, Halina Kunicka, Farida, Zbigniew Wodecki. Na występ nie dała się namówić Violetta Villas. Postawiła warunki niemożliwe do zrealizowania.

Antykwariusz Jacek Bukowski przez czternaście lat był konferansjerem w Kaskadzie.

– Nie ma przesady w twierdzeniu, że przez Kaskadę przewinęła się cała plejada gwiazd estrady z Polski, Niemiec, Czechosłowacji, Bułgarii. Byli znakomici wykonawcy i perfekcyjne programy variete. Występowanie tutaj należało do dobrego tonu, bo Kaskada była jedyna w Polsce.

Kaskada nadawała ton szczecińskiej gastronomii.

– Każdy, kto chciał się czegoś nauczyć marzył o pracy, albo chociaż o praktyce zawodowej w Kaskadzie – przypomina Henryk Pytlik, właściciel cukierni Duet, a do niedawna także słynnej kawiarni o tej nazwie. – W drugiej połowie lat 60. byłem w Kaskadzie na praktyce. Pod okiem cukiernika Czesława Budycha uczyłem się przyrządzania deserów.

„Szóstka ze zdjęcia”

W kombinacie praktyki zawodowe odbywali uczniowie Zespołu Szkół Gastronomicznych im. Mikołaja Reja. 27 kwietnia, wdniu pożaru praktykę miała mieć 10-osobowa grupka uczniów klasy III o specjalności kucharz. Sześcioro z nich zginęło w płomieniach.

Cała ta szóstka była bardzo zaprzyjaźniona ze sobą, zżyta. Jest na radosnym, beztroskim zdjęciu. Zostało wykonane miesiąc wcześniej, 21 marca, w pierwszym dniu wiosny.

– Pamiętam ten dzień, pamiętam moją wspaniałą klasę – mówi cicho emerytowana nauczycielka Domicela Kazimierczyk. – Byłam jej wychowawczynią, uczyłam zasad żywienia. To naprawdę byli niezwykli uczniowie, zdyscyplinowani, przygotowani, punktualni. To ja ich nauczyłam tej punktualności. Może to źle, no bo gdyby się spóźnili…

W tamten marcowy dzień uczniowie nie chcieli iść na wagary. Zrobili święto wiosny w klasie. Dziewczęta poprzebierały się, we włosy wpięły wstążki, kwiaty, na szyi zawiesiły konfetti. I takie są na zdjęciu zrobionym przez kolegę.

„Może moich dzieci tam nie ma” – pomyślała Domicela Kazimierczyk w dniu pożaru Kaskady. Były.

Ludzie stali i płakali

W tym samym dniu wieczorem wraz z dyrektorem szkoły Franciszkiem Badowskim odwiedzała domy uczniów. Najbardziej dramatyczna sytuacja była u Eli Gryszkiewicz. Dziadkowie niedawno pochowali jej zabitą mamę, a teraz musieli się zmierzyć ze śmiercią wnuczki. W szkole noszącej dziś nazwę Zespołu Szkół nr 6 w Izbie Tradycji wisi specjalna gablota poświęcona tragicznie zmarłym koleżankom i kolegom. Jest też założona specjalna Księga Pamiątkowa. Każdego roku w rocznicę tragedii w holu wystawiana jest tablica. Uczniowie odwiedzają groby na cmentarzu, składają kwiaty, zapalają znicze. Pamiętają. Pamięć przekazują młodszym rocznikom.

W tłumie osób obserwujących pożar Kaskady stał też Jacek Bukowski. Płakał. „Dobrze, że do tej tragedii nie doszło w nocy” – powtarzał bezgłośnie. Bo w nocy, jak zwykle z niedzieli na poniedziałek w Kaskadzie było pełno. A wtedy rozmiar tragedii byłby niewyobrażalny. Około czwartej nad ranem skończył pracę konferansjera. Wiedział, że w godzinę później do pracy przyszły sprzątaczki, a później kasjerki, kalkulatorki i uczniowie. Cały czas się łudził, że zdążyli uciec.

Po roku, który minął od pożaru prokuratura postawiła zarzuty trzem osobom: ostatniemu dyrektorowi Kaskady, inspektorowi ochrony przeciwpożarowej WSS Społem i konserwatorowi urządzeń elektrycznych w Kaskadzie. Sąd Wojewódzki ich uniewinnił. Sąd Najwyższy wyrok uchylił i przekazał sprawę prokuraturze w celu uzupełnienia. W listopadzie 1984 roku Sąd Wojewódzki sprawę umorzył na mocy amnestii, która weszła w życie w lipcu tamtego roku.

 

Tragicznie zmarli pracownicy Kaskady:

Danuta Lewandowska – szefowa kuchni,
Teresa Kipel – kalkulatorka,
Aniela Dubicka – kasjerka,
Janina Stępień – kasjerka,
Aniela Pyza - sprzątaczka,
Marianna Kowalczuk - sprzątaczka,
Teresa Nowak - sprzataczka,
Elżbieta Wiktorko - sprzątaczka.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto