Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczecińska syrenka z willi Strutza to unikat w skali miasta. Trwa renowacja [ZDJĘCIA]

Leszek Wójcik
Leszek Wójcik
Syrenka z witraża pochodzącego z willi Strutza na szczecińskim Gocławiu jest już czysta. Teraz witrażysta Robert Rodecki, który podjął się renowacji słynnego już dzieła, przystąpi do uzupełniania brakujących części. Nie będzie łatwo. - Bo szkło jest jak kobieta. Można uważać, starać się, próbować przewidzieć reakcję a i tak zrobi po swojemu; pęknie, kiedy zechce - przyznał.

Syrena z Gocławia, czyli bohaterka witraża z Willi Strutza, przy ulicy Lipowej w Szczecinie trafiła w ręce konserwatorów dzięki działaniom miejskich pasjonatów i szczecińskiej radnej Edyty Łongiewskiej-Wijas. Witraż został zdemontowany 12 sierpnia 2021 r. w obecności miejskiego konserwatora zabytków i trafił do pracowni witraży Rodmark w Zdrojach. Tam przechodzi niezbędne prace konserwatorskie. Odwiedziliśmy szczecińską syrenkę. Robert Rodecki, który się nią zajął zapewnia, że jest już w 70 proc. odczyszczona.

- Witraż nie był konserwowany przez 60 lat - zwraca uwagę szef pracowni. - Najpierw więc musiałem zdjąć z niej wierzchni brud, pajęczyny, ptasie odchody... W pobliżu willi przebiega linia kolejowa. Przez lata na szybie osadzał się czarny dym z lokomotyw. Niestety wżarł się w szkło.

To oznacza, że witrażysta będzie jeszcze próbował doczyścić szkiełka. Choć, jak przyznaje, nie ma pewności, że brud da się usunąć. Oprócz czyszczenia wstępnego, szczecińska syrenka musi jeszcze przejść gruntowniejsze mycie - trzeba usunąć z niej zabrudzenia trwalsze, jak na przykład resztki farby wykorzystywanej w czasie remontów willi.

ZOBACZ TEŻ:

- Mogę się tylko domyślać, że kiedy malowano klatkę schodową nikomu nie przyszło do głowy, by okno w jakiś sposób zabezpieczyć - twierdzi Robert Rodecki.

Syrenka musi być czysta. Tylko wtedy witrażysta będzie mógł dokładniej przyjrzeć się dziełu i określić rodzaj szkła, z którego został wykonany oraz ocenić kolory szkiełek i ich odcienie.

Na razie jeszcze nie wiadomo, jaką witrażysta przyjmie metodę renowacji syrenki (chodzi o sposób uzupełniania ubytków) - musi to być wcześniej uzgodnione z Miejskim Konserwatorem Zabytków. Jak tłumaczy nasz rozmówca, są dwie szkoły konserwacji tego typu zabytków. Jedna polega na jak najdokładniejszym dorabianiu brakujących elementów, by w efekcie nie było widać różnicy pomiędzy częściami oryginalnymi a dosztukowanymi. Druga, jest jej przeciwieństwem - dorabiany element ma być wyraźnie różny od reszty dzieła, by od razu było widać, że jest nieoryginalny. W zamyśle, ma widzom jedynie pomóc w wyobrażeniu sobie, jak początkowo wyglądało naprawiane dzieło.

- Jeszcze nie ustaliliśmy, w jaki sposób podejdziemy do naszej syrenki - przyznaje witrażysta. - To jeszcze przed nami.

Jej opiekun domyśla się, że syrenka jest wykonana ze szkła rzadko wykorzystywanego w Polsce na początku XX w. a pochodzącego z hut w USA (szkło z różnych hut różni się od siebie - nieraz znacznie - choćby przezroczystością). Jego zdaniem, witraż z Gocławia może pochodzić z pracowni Tiffany-ego (tam opracowano technologię wytopu szkieł innych niż witrażowe, tzw. opalowych).

- Rzemieślniczo witraż jest wykonany bardzo solidnie - ocenia Rodecki. - Dzięki temu przetrwał ponad 110 lat. W sytuacji, kiedy nikt o niego nie dbał!

A, że ołowiane profile są w bardzo dobrym stanie, witraż nie będzie rozkładany na czynniki pierwsze. Brakujące elementy trzeba będzie jednak uzupełnić.

- Kiedy ustalę jaki rodzaj szkła będzie nam potrzebny i brakujące odcienie elementów, zwrócę się do zaprzyjaźnionych pracowni witrażowych z pytaniem, czy je mają i czy mogą nam je dostarczyć. A jak już je otrzymam, pozostanie jedynie wypełnić nimi dziury - tłumaczy nasz gospodarz.

Witraż z willi Strutza ma być gotowy w grudniu. Czy trafi na swoje miejsce w Gocławiu? Wszystko zależy od wyników ekspertyzy budynku, w którym się znajdowała przez ostatnie sto lat - ma ocenić stan zachowania nieruchomości, określić przyczyny zniszczeń oraz oszacować koszty remontu. Na razie w willi dzieło sztuki zastąpiła przeźroczysta płyta z wydrukiem na folii.

Jak się okazuje, syrenka z Gocławia to unikat w skali miasta. Jak wyjaśnił Michał Dębowski, miejski konserwator - witraż odznacza się znaczną klasą artystyczną i ciekawą techniką wykonania. Tylko nieliczne wille mieszczańskie i szczecińskie kamienice zachowały tego typu elementy wystroju wnętrz. Michał Dębowski ocenił witraż jako "szczególnie cenny".

Przypuszcza się, że praca powstała wraz z budynkiem, czyli w 1911 r. Styl wykonania zdradza secesyjne wpływy, choć da się tu również dostrzec elementy nawiązujące do modernizmu. Całość składa się z trzech części. Największej, przedstawiającej syrenkę, drugiej, znajdującej się nad nią, tzw. naświetla (ze słońcem) oraz części zamontowanej na ścianie naprzeciwko z kwiatowym ornamentem. W 99 proc. wcześniej istniała jego dolna część, ale do naszych czasów już nie dotrwała.

Znaczenie witraża wzmacnia jego tematyka. Przedstawienie czeszącej się syreny na tle zachodzącego słońca jest prawdopodobnie nawiązaniem do rybackich tradycji dawnego Gocławia i położenia willi w bezpośredniej bliskości Odry - co ciekawe witraż nie posiada dokumentacji.

ZOBACZ TEŻ:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto