Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kotka ze Szczecina zwiedza świat! Poznajcie Lukrecję i jej wyjątkowe przygody

Łukasz Czerwiński
Łukasz Czerwiński
Od zawsze uwielbiali podróżować, ale jednocześnie marzyli o kocie. Wydawało się, że przy ciągłych wyjazdach jest to niemożliwe. A jednak w życiu Sandry Sobaszek i jej partnera pojawiła się Lukrecja, która teraz staje się sławna pod instagramową nazwą @lukrecja_travelcat. Jak to jest żyć z kotem celebrytą?

Na początek zapytam, jak to się stało, że Lukrecja do was trafiła? Jak długo już jest z wami?

- Lukrecja trafiła do nas z hodowli. Jeżeli chodzi o wybór rasy, to była decyzja dokładnie przemyślana. Wybraliśmy rasę maine coon, ponieważ zachowuje się podobnie jak psy - chociażby możemy wyprowadzić ją na smyczy. Do szkolenia kota potrzeba jednak więcej cierpliwości. Lukrecja ma cztery lata, a z nami jest od trzech i pół roku. Natomiast wspólnie podróżujemy od trzech lat.

Jak Lukrecja znosi życie na walizkach?

- Na pewno lepiej od nas (śmiech). Ja przed chwilą byłam wściekła, bo przez czterdzieści minut błądziliśmy, szukając naszego hotelu. Lukrecja w ogóle tego nie odczuła, teraz spokojnie zwiedza sobie kąty w apartamencie. Bardzo dobrze znosi kolejne zmiany miejsca pobytu i uwielbia wylegiwać się na hotelowych łóżkach.

Jakim środkiem transportu Lukrecja najbardziej lubi podróżować i jak spędza czas podczas drogi?

- Najczęściej podróżujemy samochodem. Kilka razy się zdarzyło, że jechaliśmy autobusem lub pociągiem, ale zazwyczaj wtedy, gdy gdzieś nie ma możliwości dojazdu samochodem lub jest duży problem z zaparkowaniem. Ale Lukrecja zdecydowanie woli jeździć autem. Podczas podróży z reguły śpi albo wygląda za okno.

W jakich krajach już byliście?

- Byliśmy między innymi w Portugalii i na Ukrainie. Teraz też jesteśmy w trakcie podróży, byliśmy już w Rumunii, Bułgarii, a dalej wybieramy się do Turcji i Gruzji.

Skąd pomysł na taki styl życia podróżników?

- My już wcześniej dosyć dużo podróżowaliśmy, ale zawsze chcieliśmy mieć kota. Po podróży poślubnej chcieliśmy wziąć kota i przyuczać go do podróży. Ewentualnie, gdyby nie chciał, rozważaliśmy opcję pozostawienia go pod opieką. Był jednak problem ze znalezieniem kotów, które będą zaszczepione, a jak już takie znaleźliśmy, to nikt nie chciał nam ich wydać, ponieważ mówiliśmy, że będziemy podróżować. Ze względu na częste wyjazdy nikt nie chciał zezwolić nam na adopcję. Dlatego zdecydowaliśmy się na kupno z hodowli.

Skąd pomysł, żeby podróże Lukrecji pokazywać na Instagramie?

- Ja nasze podróże pokazywałam wcześniej na swoim Instagramie, ale ludzie zdecydowali w ankiecie, że wolą oglądać kota (uśmiech). Postanowiłam więc założyć osobne konto Lukrecji.

Z jakimi komentarzami najczęściej się spotykacie?

- Spotykamy się z różnymi komentarzami, ale głównie pozytywnymi. Z dziwnymi uwagami spotkaliśmy się na Ukrainie. Nasze zdjęcia z tunelu miłości były tam dosyć popularne i wtedy pojawiły się negatywne głosy. Ukraińcy uznali, że Lukrecja jest ukraińskim dzikim kotem, a my robimy sobie z nią zdjęcia i nawet jej nie nakarmiliśmy. Pojawiły się również głosy ludzi, którzy twierdzą, że to jest znęcanie się nad zwierzęciem. Najwięcej kontrowersji budzi używanie smyczy, ale w większości spotykamy się z pozytywnym komentarzem.

Jakie najciekawsze przygody spotkały was podczas podróży?

- W sumie aktualna podróż jest jedną z takich bardziej „przypałowych”, ale to dotyczy nas, bo kot zawsze wychodzi z tego obronną ręką. Z kotem to mamy taką historię, że kiedyś zapomnieliśmy kuwety i podbieraliśmy żwirek z okolicznej budowy, a za kuwetę robiła nam foremka do pieczenia. To akurat był kilkudniowy wyjazd w polskie góry, a że wtedy była majówka, to wszystkie sklepy były zamknięte.

A jakieś historie związane z wyjazdem za granicę?

- Mieliśmy przygodę na granicy Węgry – Rumunia, gdzie chcieli deportować mojego męża, bo ma brytyjski paszport... na kota nawet nie spojrzeli (uśmiech). Na większości granic nie sprawdzają kociego paszportu, ale kiedyś podczas kontroli daliśmy książeczkę zdrowia i paszport. To dlatego, że w paszporcie nie figurowały wszystkie szczepienia, a straż graniczna zaczęła szukać drugiego zwierzęcia, bo pomyśleli, że są dwa koty.

Czy łatwo uzyskać paszport dla kota?

- Nie każdy weterynarz wyrabia takie dokumenty i trzeba znaleźć odpowiedniego, bo nie wszyscy mają na to pozwolenie. Taki paszport jest ważny dopiero 21 dni po szczepieniu na wściekliznę.

Nie zdarzyło się nigdy, że Lukrecja wymknęła się na samotny spacer i musieliście jej szukać?

- Ona chodzi na pięciometrowej smyczy, więc daleko się nie oddali (uśmiech). Jest dosyć leniwa, a najwyżej potrafi skoczyć na wysokość kanapy, więc nawet nie próbuje dalszych wypadów (śmiech).

Na koniec zapytam, jak przygotować się do podróży z kotem?

- Podróżowanie z kotem nie jest tak skomplikowane, jak się wydaje. Nie zdarzyło się, żebyśmy gdzieś nie znaleźli noclegu. Trzeba jednak zapytać, czy właściciele akceptują koty, bo czasami jest napisane, że hotel akceptuje zwierzęta, ale mają na myśli wyłącznie psy. Na pewno dużo więcej jest bagażu, bo trzeba zabrać kuwetę, jedzenie itd. Koniecznie trzeba dopilnować odpowiednich dokumentów, ale to nic, czego nie można ogarnąć.

ZOBACZ TEŻ:

Australijczyk ze Szczecina podbija „psistagram”. Przepadniec...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto