MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Szczecinianka walczy z bezdusznym prawem

Robert Duchowski
Robert Duchowski
Monika Kędzierska z Żelechowej nie może posłać synka Olka do przedszkola, nie otrzymuje świadczeń zdrowotnych, ani rodzinnych. Powód? Nie dostała nowego aktu urodzenia dziecka.

Pani Monika jest samotną matką. Wychowuje 2,5-letniego Aleksandra. Jej kłopoty zaczęły się w lutym 2005 roku, kiedy założyła sprawę o ustalenie ojcostwa i alimentów. Sprawa przeciągała się od samego początku – ojciec dziecka nie odbierał wezwań z sądu, nie stawiał się także na rozprawy. W końcu w marcu 2005 r. zapadł wyrok. Sąd uznał ojcostwo, ustalił wysokość alimentów, a jednocześnie pozbawił ojca praw rodzicielskich.

– Kiedy sprawa trafiła do komornika, ojciec synka postanowił odebrać w końcu pismo. W międzyczasie sąd miał wysłać pismo doUrzędu Stanu Cywilnego owydanie nowego aktu urodzenia, w którym miały być wpisane dane osobowe ojca – opowiada pani Monika. – Jednak wmaju ojciec Olka złożył pismo do sądu o przywrócenie terminu apelacji, co w konsekwencji spowodowało zawieszenie postępowania sądowego.

Nowy akt urodzenia synka nie został więc pani Monice wydany. Jego brak spowodował szereg komplikacji, których zupełnie się nie spodziewała.

– Kiedy poszłam do Urzędu Miasta starać się o świadczenia rodzinne okazało się, że moje dziecko choć jest, to prawnie go nie ma! Bo stary akt urodzenia jest nieważny – jest w nim napisane, że ojciec dziecka jest nieznany, a przecież sprawa się odbyła. Nie mam nowego – bo nie zdążyli wydać. I w taki sposób nie mogę nawet posłać synka do przedszkola, nie wspomnę o świadczeniach rodzinnych i ubezpieczeniu zdrowotnym, czy jakichkolwiek innych sprawach urzędowych – wylicza pani Monika. – Jednak co jest w tym wszystkim najzabawniejsze, chociaż dziecka prawnie nie ma, otrzymuję od komornika alimenty.

Pani Monika uważa, że do starego aktu urodzenia powinna dostać zaświadczenie, które mówi, że sprawa jest w toku.

– Cokolwiek, kawałek papieru, który pozwoli mi i mojemu dziecku żyć – mówi Monika Kędzierska.

O problemie pani Moniki poinformowaliśmy wiceprezes Sądu Rejonowego Ewę Siedlarek.

– Przejrzę akta tej sprawy – obiecuje Ewa Siedlarek. – A pani Monika niech przyjdzie bezpośrednio do mnie. Wspólnie postaramy się coś zdziałać.

Sylwia Turkiewicz

Zdjęcie: – Takie jest właśnie polskie prawo. Urzędnicze zawiłości i walka na każdym kroku – mówi pani Monika.

 

Fot. Jakub Jurcan 

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto