Po raz pierwszy samotnie dryfującego 24-latka ze Szczecina na tratwie strażnicy graniczni wyciągnęli z Bałtyku pod koniec lipca. O nietypowym obiekcie pływającym po morzu służby informowały przepływające kutry. Zdaniem szyprów, dryfujący na tratwie mężczyzna nie chciał żadnej pomocy. Z powodu złych warunków pogodowych Pomorski Dywizjon Straży Granicznej postawił jednak w stan alarmu swoje służby.
Tratwy szukały jednostki pływające, a z powietrza wypatrywali jej na Bałtyku piloci samolotu. Kiedy mężczyznę na tratwie wreszcie odnaleziono, znajdował się 11 km na północny wschód od portu w Świnoujściu.
Przyznał wówczas, że sam zbudował tratwę z odpadów, które znalazł w niemieckim Uckeritz, skąd wypłynął. Nie chciał pomocy i po uratowaniu sprawiał wrażenie, jakby nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w którym się znalazł. W rozmowie z funkcjonariuszami Straży Granicznej powiedział, że jego sytuacja rodzinna zdeterminowała go do podjęcia decyzji o samotnym rejsie donikąd.
"Żeglarz" najprawdopodobniej ponownie postanowił wypłynąć na tratwie w rejs.
- Ponownie otrzymaliśmy sygnały o mężczyźnie samotnie dryfującym na tratwie po Bałtyku - mówi Tadeusz Gruchalla z morskiego oddziału Straży Granicznej w Gdańsku. - Nie wpłynęło jednak do nas żadne oficjalne zgłoszenie w tej sprawie, nie rozpoczęliśmy więc oficjalnych poszukiwań. Mamy jednak ten fakt na uwadze, dlatego nasze jednostki bacznie obserwują wody Bałtyku.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?