Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczecin ze zbrodnią w tle. 20 lat temu w Szczecinie powstały "Młode Wilki" [wideo]

Alicja_MR
Alicja_MR
Fot. Sławek Skonieczny/Wikimedia Commons
Rozmowa z Jarosławem Żamojdą, reżyserem "Młodych wilków", filmu sensacyjnego, kręconego 20 lat temu w Szczecinie

- Dlaczego wybrał pan Szczecin jako miejsce akcji filmu?
- Po pierwsze, "Młode wilki" to opowieść o młodocianych przemytnikach. W czasie, kiedy powstawał pomysł na film, a więc w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, granica polsko-niemiecka była dużo bardziej wyraźna niż dziś, w dobie Unii Europejskiej. Wówczas Szczecin, o ile mi wiadomo, uchodził za miasto przemytników...

- Ale to nie jest jedyne przygraniczne miasto w Polsce. Mógł pan wybrać na przykład Zgorzelec...
- O tym, że wybrałem Szczecin, zadecydowały względy osobiste. Miałem tutaj narzeczoną. Mieszkała niedaleko Lasku Arkońskiego. Pewnego dnia wybraliśmy się tam na długi spacer. Znaleźliśmy wówczas, ukryte w gąszczu leśnym, dwa motocykle z niemieckimi numerami rejestracyjnymi. Najprawdopodobniej zostały skradzione za naszą zachodnią granicą i przemycone do Polski. Przemytnicy zapewne zostali namierzeni przez policję i podczas pościgu porzucili motocykle w lesie. To była iskra na prochu mojego pomysłu.

- I pewnie dlatego jedna z najciekawszych scen akcji w filmie rozgrywa się przy wieży Quistorpa w Lasku Arkońskim...
- To magiczne miejsce. Czuć w nim tajemnicę. Wygląda niesamowicie atrakcyjnie z punktu widzenia reżysera filmu akcji. Neogotycka architektura w formie groźnie wyglądającej ruiny, dookoła gęsty, stary las... To działa na wyobraźnię. To ciekawsze miejsce na strzelaninę niż na przykład złomowisko.

- Czy magia Lasku Arkońskiego udzieliła się w jakiś sposób ekipie filmowej? Niegdyś krążyły miejskie legendy o czarnych mszach odbywających się w ruinach wieży Quistorpa...
- Nie pamiętam żadnej tego typu psychodelicznej sytuacji. Nie obyło się jednak bez przygód... Pewnego wieczoru do późna kręciliśmy w ruinach wieży Quistorpa sceny strzelaniny. Część aktorów zwolniliśmy z planu filmowego wcześniej, reszta ekipy, w tym ja, została do późna. A z nami - arsenał broni używanej podczas zdjęć, w tym pistolety i karabiny maszynowe kałasznikowa. W końcu załadowaliśmy to uzbrojenie do samochodu i wybraliśmy się w drogę powrotną. Nagle zatrzymał nas patrol policji. Zostali powiadomieni przez okolicznych mieszkańców, że w lesie słychać strzały. Samochód na cywilnych numerach, a w środku cywile uzbrojeni po zęby... Policjanci trzymali nas na muszce. Niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii rodem ze... sceny "Młodych wilków", w której młodzi przemytnicy giną od kul celników. W końcu jednak udało nam się wytłumaczyć, że nie jesteśmy gangiem, tylko ekipą filmową, kręcącą sceny o gangach, a nasza broń to atrapy. Puścili nas. Musiało dojść do jakiegoś zakłócenia komunikacji między komendą a patrolem policji, bo mieliśmy oficjalną zgodę. Tak czy inaczej, przygodę przeżyliśmy...

- Jaką jeszcze anegdotę z planu filmowego może pan opowiedzieć?
- Mieliśmy trochę stresu podczas kręcenia sceny wyciągania auta z Odry. To był jeep wypożyczony od pewnego szczecinianina, który szalenie obawiał się, czy mu nic w nim nie zepsujemy. Dlatego zrezygnowaliśmy z zanurzenia auta w wodzie. Przed kręceniem sceny wyciągnęliśmy ze środka akumulator, silnik, generalnie opróżniliśmy jeepa ze wszystkiego, co mogło zostać zniszczone w razie, gdyby nieszczęśliwie trafiło jednak do wody. Żeby wywołać odpowiedni efekt, straż pożarna polewała nadwozie wodą podczas kręcenia sceny. Jednak w pewnym momencie w aucie pojawił się jakiś płyn. Właściciel prawie dostał zawału ze stresu. Okazało się, że jest to płyn do spryskiwaczy, o którym zapomnieliśmy. Wylał się na całą tapicerkę. Właściciel, jak można się domyślać, nie był zachwycony...

- Oprócz wieży Quistorpa w filmie zagrał też między innymi plac Grunwaldzki...
- Szczerze mówiąc, brakowało nam funduszy, żeby rozgrywające się w Berlinie sceny nakręcić w stolicy Niemiec. Dlatego szczecińskie ulice musiały wystąpić w roli ulic berlińskich. Oczywiście, widzowie ze Szczecina wychwytywali te niuanse, co wcale nie działało na naszą korzyść. Ale nie mieliśmy innych możliwości. Tak czy inaczej, szczecińskie ulice i place poradziły sobie w swoich rolach (śmiech).

**Rozmawiał Maciej Pieczyński

**

Materiał został zarejestrowany dokładnie dwadzieścia lat temu, we wrześniu 1994 roku, kiedy w Lasku Arkońskim powstawała jedna ze scen strzelaniny. Nagranie zrealizowała Prywatna Telewizja Morze. Niedługo przed powstaniem tego materiału, 29 sierpnia 1994 roku, stacja ta została oficjalne zamknięta. Jej reporterzy jednak działali dalej, w nadziei, że telewizja odzyska zezwolenie na emisję. Dziś o PTV Morze przypomina wspomniany fanpage stacji na Facebooku. Na jego stronie można obejrzeć archiwalne materiały stacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto