Maciej Pieczyński
[email protected]
Na drzwiach do Royal Jazz Clubu, który mieści się w okolicy Zamku Książąt Pomorskich, widniała kartka z napisem: lokal nieczynny aż do odwołania. W czwartek miało dojść do licytacji mebli należących do podnajemcy lokalu.
– Na szczęście to nie koniec Royal Jazz Clubu – zapewnia Sylwester Ostrowski ze Stowarzyszenia Orkiestra Jazzowa, głównego najemcy klubu. – Mamy już umowę z
nowym podnajemcą.
Czwratkowa Licytacja została odwołana, ma do niej dojść jeszcze w tym miesiącu.
Smutny przykład Royal Jazz Clubu, to nie pierwszy podobny przypadek w ostatnim czasie. Wcześniej pisaliśmy o sytuacji Bramy Jazz Cafe, której wyposażenie ma być licytowane 23 września.
– Mocno zaszkodził nam przedłużający się remont alei kwiatowej – tak trudną sytuację klubu tłumaczy Jacek Nowak, właściciel Bramy. – To miało duży wpływ na osłabienie frekwencji lokalu. Stali klienci przychodzili jak zwykle, gorzej z turystami, którym nie było łatwo do nas trafić.
Brama i Royal Jazz Club to tylko dwa przykłady z coraz dłuższej listy kłopotów, jakie przechodzi szczecińska gastronomia. Lokale padają jeden za drugim. Szczególnie te bardziej ekskluzywne, położone w atrakcyjnych punktach miasta. Od sierpnia nie funkcjonuje restauracja Mezzoforte na Deptaku Bogusława.
Podobny los spotkał sąsiednie Valentino Ristorante. Z gastronomicznej mapy Szczecina zniknęła też restauracja aMoże przy ul. Wielka Odrzańska. Przykra
niespodzianka spotkała także wielbicieli szczecińskich fast foodów. Zamknięty został MakKwak przy ul. Wojska Polskiego.
Przemysław Wojnarowski, analityk rynku z Instytutu Studiów Regionalnych, nie jest zdziwiony pogarszającą się sytuacją szczecińskich lokali.
– Szczecin zaczyna odczuwać skutki światowego kryzysu – diagnozuje. – Mocno spadła konsumpcja. Ludzie mają pieniądze, ale w atmosferze psychozy kryzysu wolą je oszczędzać, niż chodzić do restauracji.
Zdaniem analityka rynku problemem Szczecina jest fakt, że miasto nie specjalizuje się już w żadnej dziedzinie gospodarki.
– Przemysł stoczniowy i rybołówstwo upadły, a usługi przeżywają kryzys – mówi Wojnarowski. – Miastu brakuje konkretnej oferty turystycznej. Gdy znajomych
z Niemiec próbuję zachęcić do przyjazdu do Szczecina, nie mam argumentów, by przekonać ich, że warto.
Wojnarowski ubolewa też nad schyłkiem szczecińskich lokali.
– Royal Jazz Club, Brama Jazz Cafe to miejsca, których nie musimy się wstydzić przed turystami z Europy i świata – mówi.
A jaką ma receptę na uratowanie szczecińskich klubów?
– W dobie kryzysu właściciele tego typu miejsc powinni obniżyć ceny i ciąć koszty, renegocjować umowy najmu, wysokości czynszu, żeby jakoś przetrwać, przebiedować ten czas – zaleca.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?