Szamba przed oknami

Przy posesjach 35 i 37 znajdują się dwie studzienki, do których odprowadzane są ścieki z budynku stojącego kilkadziesiąt metrów dalej. Mieszkańcy nie rozumieją, dlaczego muszą znosić smród, a nierzadko widok rozlanych nieczystości, skoro od 7 lat są podłączeni do kanalizacji.

– Szambo mamy tuż przed wjazdem na posesję –mówi pani Magda, mieszkanka ulicy. – Czasami beczkowóz stoi pół godziny i nie ma jak wjechać do domu. Najgorsze jest to, że włazy stale się ruszają, a dzieci z ciekawości podnoszą je w trakcie zabawy. Nie chcę myśleć, co mogłoby się stać.

Pani Magda wielokrotnie upominała 6- letniego syna żeby nie zbliżał się do pokryw. Zabroniła mu nawet bawić się w pobliżu. Dzieci jednak trudno przypilnować, nawet jeśli bawią się przed domem.

– Osobiście starałam się o podłączenie naszego domu do kanalizacji – mówi Elżbieta Mączka, mieszkanka budynku numer 41. – Do studzienek są około cztery metry, mamy je dosłownie przed oknami. Wystarczy się przekopać do rur kanalizacyjnych i byłoby po kłopocie, ale to bardzo dużo kosztuje. Potrzebne jest 30 tysięcy złotych i zgoda całej wspólnoty.

Mączka długo walczyła o podłączenie budynku do sieci kanalizacyjnej. Interweniowała w urzędzie, jednak sama nie może decydować o losie całego budynku. Dowiedziała się też, że na pomoc urzędników nie można liczyć, ponieważ magistrat nie chce zapłacić za podłączenie tak małego budynku. Poddała się. Problem, który został zaniedbany sześć lat temu, pozostaje ciągle nie rozwiązany.

– W ciągu roku od momentu wybudowania sieci kanalizacyjnej, właściciel nieruchomości lub osoba ubiegająca się o przyłączenie, ma obowiązek budowy przyłącza na własny koszt – informuje Monika Streich z Urzędu Miejskiego. – Właściciel posesji przy ulicy Miodowej tego obowiązku nie wykonał, dlatego sprawą zajmie się Straż Miejska.