Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Studia za granicą na styku kultur. Szczecińscy studenci o Erasmusie

Redakcja MM
Redakcja MM
Dla jednych to przygoda życia, dla innych – stracony czas. Ci ...
Dla jednych to przygoda życia, dla innych – stracony czas. Ci ... Redakcja MM
Dla jednych to przygoda życia, dla innych – stracony czas. Ci pierwsi chwalą sobie poznawanie obcych kultur i wielonarodowe imprezowanie, drudzy natomiast – rozdzierają szaty nad brakiem inspirujących intelektualnych wrażeń.

MACIEJPIECZYŃSKI
[email protected]

Wyjazdy w ramach programu Erasmus stają się coraz bardziej popularnym elementem życia studentów szczecińskich uczelni.

– Tego, co przeżywa się na Erasmusie, nie można wiernie oddać i opowiedzieć nikomu, kto na takim wyjeździe nie był. Trudno ubrać w słowa tak intensywny okres swojego życia. Człowiek jest rzucony w zupełnie inną rzeczywistość i musi nauczyć się w niej funkcjonować. Na szczęście obok są osoby w takiej samej sytuacji – tak swój zachwyt nad przygodą związaną z Erasmusem wyraziła Aśka Flis.

Na Uniwersytecie Szczecińskim studiowała kulturoznawstwo, w Genui fakultet filozofii i literatury.

O innej rzeczywistości mówią wszyscy studenci, którym udało się wziąć udział w programie Erasmus. Każdy jednak inaczej ocenia i wspomina tę rzeczywistość i ewentualne wymierne korzyści lub szkody, jakie stały się jego udziałem dzięki znalezieniu się w niej.

Polskim żurkiem nakarmiłam połowę świata

– Erasmusowi zawdzięczam przede wszystkim ludzi, z którymi mam kontakt do dziś, przyjaciół – mówi Anna Wojtyła, która rok studiów politologicznych, zamiast na US, spędziła w szwedzkim Falun.

– Wymiana kulturowa, do której dochodzi na tych wyjazdach, to coś niesamowitego. Wszyscy zagraniczni studenci mieszkali w jednym akademiku.

Wspólne kolacje, imprezy, świat w pigułce. Wymiana kulturowa to jedno z pierwszych pozytywnych skojarzeń, jakie przychodzą studentom na myśl na hasło „Erasmus”.

– Okazuje się, że ludzie z Kambodży, Peru, Brazylii stają się tobie bardzo bliscy, spędzacie razem wolną chwilę, uczycie się siebie nawzajem – mówi Aśka.

Erasmus to także podróże. – Miałam to szczęście, że zwiedzałam Włochy za niewielkie pieniądze i to w towarzystwie fantastycznych ludzi – chwali sobie ten okres Aśka. – Rzym, Mediolan, Turyn, Florencja, Piza, Sycylia. To niezwykłe doświadczenie zwiedzać europejskie galerie z mieszkańcami na przykład Azji, czy Ameryki Południowej. To zupełnie zmienia perspektywę.

Dorota, która kilka lat temu wyjechała na Erasmusa do Estonii, potwierdziła tam swoje wyobrażenia o różnicach kulturowych.

– Rzeczywiście, im zimniejszy klimat, tym narody bardziej zamknięte i zdystansowane – mówi. – Estończyk nawet przed „cześć” do znajomego w tramwaju się zastanowi. Ale mimo wszystko Erasmus otwiera ludzi. Mieliśmy wspaniałych, pomocnych, otwartych tutorów (opiekunów – red.). Organizowali nam wycieczki, spotkania, opowiadali o Estonii.

Jedną z erasmusowych tradycji jest przygotowywanie posiłków w ramach kuchni tradycyjnej konkretnych nacji.

– Razem z koleżankami z Polski zorganizowałam Wielkanoc i nakarmiłam żurkiem połowę świata – chwali się Aśka. – Wszyscy byli zachwyceni jego smakiem (śmiech).

Erasmus jest przereklamowany

Wymiana kulturowa podczas Erasmusa nie jest wyłącznie jednorazowym przeżyciem, które szczecińscy studenci przywożą z powrotem do Polski jedynie w postaci gorących wspomnień z odległych krajów.

– Dzięki pozytywnym doświadczeniom, jakie przeżyłam w ramach Erasmusa, potem przez całe studia starałam się być pomocna z kolei dla zagranicznych studentów w Szczecinie – mówi Dorota. – Byłam tutorką dla grupy z Turcji. Zresztą dalej, choć jestem już po studiach, staram się zawsze, nawet mieszkając w Szczecinie, mieć kontakt z wolontariuszami zagranicznymi. Cenię sobie też to, że zobaczyłam, że świat, jeśli nawet nie jest mały, to dostępny i otwarty, a narodowość niekoniecznie ma znaczenie. Ważniejsza jest życzliwość.

Od wielonarodowości i poznawaniu innych ludzi z obcych nam do tej pory kręgów kulturowych już tylko krok do towarzyskiej integracji. Ciągłe imprezy – we wspomnieniach studentów z Erasmusa to zarówno wada, jak i zaleta tego programu. Zależy, co dla kogo jest ważniejsze.

– Imprezy imprezami, było ich oczywiście dużo i z tej okazji tez było warto jechać – przyznaje z przymrużeniem oka Dorota.

– Moim zdaniem Erasmus jest nieco przereklamowany, bo studenci jadą na niego, jak na wakacje i często żyją od imprezy do imprezy – mówi Ada Krawczak.

Na Erasmusa pojechała do Lizbony jako studentka grafiki na Akademii Sztuki. Na podstawie swoich doświadczeń nie zgadza się z tym, że program rzeczywiście wspiera efektywną wymianę kulturową.

– W takich miejscach jak Lizbona trudno nawiązać bliższy kontakt z miejscowymi, a ludzie z wymiany często trzymają się w grupach narodowościowych, np. Polacy z Polakami, Niemcy z Niemcami itd. – mówi. – W samej Portugalii ludzie z Erasmusa to duży biznes dla osób wynajmujących mieszkania lub pokoje. Byłam też trochę zawiedziona, że na uniwersytecie, gdzie było ponad 1000 „erasmusów”, na większości wydziałów nie prowadzi się zajęć po angielsku. Smutne było też to, że „erasmusi” nie szanowali miejsca, w którym przebywali. Idąc po mieście można było zauważyć bohomazy z polskimi przekleństwami lub znaczkiem Legii Warszawa. Nie ukrywam, że od tego wyjazdu oczekiwałam zdecydowanie więcej.

Poza nowymi przyjaźniami i poznawaniem innych kultur, od wymiany studenckiej, jak się wydaje, oczekiwać można też możliwości lepszych perspektyw naukowych. Takich nie doświadczył Paweł Świątek, student filologii rosyjskiej na US. W ramach wymiany spędził pół roku na uniwersytecie w Greifswaldzie.

– Poziom nauczania języka rosyjskiego wcale nie był lepszy niż w Szczecinie – mówi. – Wykładowcy też nie byli wybitnie wymagający. Inna sprawa, że jako rusycysta nie mogłem tam ćwiczyć języka, którego się uczę, na ulicy. Dlatego jeśli już studiuje się filologię, to najlepiej jechać na wymianę do kraju, w którym mówi się w danym języku. Chyba, że poziom naukowy jest rzeczywiście wysoki. Tego w Greifswaldzie nie było. Przez pół roku mój rosyjski wcale jakoś wybitnie się nie poprawił.

Imprezy imprezami, zagraniczny dyplom jest!

Ada Krawczak, choć raczej była zawiedziona Erasmusem, potrafi wymienić także naukowe, a ściślej artystyczne (biorąc pod uwagę charakter jej wykształcenia) zalety swojego wyjazdu.

– Uczęszczałam tam na zajęcia z robienia dywanów, o których marzyłam, a są one niedostępne w Szczecinie.

Tę kroplę miodu znowu jednak zalewa łyżką dziegciu: – Studiowałam tam coś na pograniczu grafiki z komunikacją. Nazywało się to communication design, ale w rzeczywistości różniło się od tego, co studiuję w Szczecinie (grafika – red.). Było bardziej teoretyczne i mniej praktyczne.

– Z opowieści znajomych wiem, że są miejsca, jak np. Turcja, gdzie na Erasmusie nie uczy się nic a nic – mówi Dorota. – Także w Polsce tak bywa. W Estonii uczyła nas jednak świetna, wielojęzykowa kadra. Mieliśmy, jak się zdaje, jednak jakieś ulgi jako „erasmusi”. Mój angielski zresztą pozostawiał wtedy wiele do życzenia, ale uczestniczyliśmy też w wielu normalnych zajęciach, po angielsku, gdzie nie miało znaczenia czy jest się z wymiany, czy też nie. Niby w trakcie semestru było w porządku, ale w sesji czekały nas stosy prac do napisania, które były sprawdzane bardzo dokładnie.

Pozostaje jeszcze jedna sprawa, którą uznać można za zaletę. Niezależnie od tego, czy na Erasmusie więcej student się uczył, czy integrował z obcymi sobie dotąd kulturami.

– Obroniłam w szwedzkim Falun pracę magisterską z politologii – mówi Anna Wojtyła. – Dlatego mogę powiedzieć, że dzięki Erasmusowi mam zagraniczny dyplom. Mam nadzieję, że to pomoże mi na rynku pracy.

Erasmus jest elementem programu Unii Europejskiej „Uczenie się przez całe życie”. Przeznaczony jest dla szkolnictwa wyższego, skierowany do uczelni, ich studentów i pracowników. Jego celem jest „podnoszenie jakości kształcenia w krajach w nim uczestniczących” poprzez współpracę międzynarodową. W Erasmusie uczestniczą wszystkie kraje UE oraz Islandia, Liechtenstein, Norwegia i Turcja.

Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto