Stocznia: Czasu jest niewiele

- Wokół stoczni narosło kilka mitów – twierdzi Mieczysław Jurek, przewodniczący NSZZ Solidarność. – Nie zgodziliśmy się na likwidację stoczni przez upadłość, chcieliśmy, żeby zakład był prywatyzowany częściowo, a nie w całości. Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu zapewnił nas, że przed przetargiem wyjaśnione zostaną wszelkie wątpliwości do co jego przebiegu.

Związkowy zadali około 30 pytań prezesowi ARP i czekają na odpowiedź. Ich najważniejszym problemem jest to, że programem kompensacji nie objęto pracowników spółek okołostoczniowych. Związkowcy chcą także pojechać do Brukseli i domagać się przyznania pożyczki na dokończenie budowy i rozpoczęcie prac przy nowych statkach.

Czytaj też: Stoczniowcy: Jesteśmy zawiedzeni

- Stocznia ma kluczowe znaczenie dla miasta. To nasza duma i chluba – zapewniał prezydent Krzystek. – Zakład jest przygotowywany do przetargu, jednak całą sytuację utrudnia kryzys gospodarczy, a naszym wrogiem jest czas.

Miasto, wspólne z ARP zawiązało porozumienie i chce wprowadzić podstrefę ekonomiczną. Istnieje szansa na zagospodarowanie nabrzeży i znalezienie inwestora, który rozpocznie tu działalność i wykorzysta potencjał pracowników stoczni oraz leżących przy niej terenów.

- Może się jednak okazać, że w powodu kryzysu, nikt nie będzie zainteresowany wykupieniem stoczni – mówi prezydent. – Trudno będzie wtedy podzielić zakład i przygotować go pod inną działalność.

Stoczniowcy, którzy przystąpili do programu dobrowolnych odejść, nie są objęci statusem osób bezrobotnych. Dlatego trzeba przygotować ludzi do pracy w innych branżach, na których jest zapotrzebowanie na rynku.

- Będziemy badać szczeciński rynek pracy i szukać miejsc dla osób, które straciły zatrudnienie w stoczni – tłumaczy Krzystek. – W mieście rusza kilka nowych inwestycji, przy których można zatrudnić byłych stoczniowców.

Zobacz także:

**

**

**

**

**

**

**

**

**

**

**

**

**

**