Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Staszek, wybaczam ci (raport)

Marcin Niedziółka
Marcin Niedziółka
W przerwach pomiędzy kolejnymi wizytami dziennikarzy i policjantów Wanda Kuczyńska dzierga skarpety dla teściowej najstarszego syna, Józefa. Z szóstki jej dzieci tylko Staszek zszedł na psy. Gdyby nie sąsiadka nie wiedziałaby, że jest najbardziej poszukiwanym przestępcą w Polsce.

- Jak pani przyjmuje to co się dzieje?
- Bardzo źle. Czy taki chłop młody, 41 lat, nie powinien iść do pracy? To ja 73 lata mam i sobie daję radę, a on młody mężczyzna, zdrowy, i lekko bimba? A jaka jego starość będzie? Syn dzisiaj dzwoni, ten najstarszy, bo się dowiedział gdzieś tam z gazety, czy w telewizorze wczoraj było, i mówi: „Mamo nikogo do domu nie wpuszczaj, nie zameldowany u ciebie, po co ty masz nerwy tracić”. A co on matkę do grobu dobija? I co dzień policja, i aparaty i wszystko. Ja chora na serce, mam skierowanie na operację, opieki tu w domu nie mam, bo samotna jestem.

- Jaki to chłopak jest, ten Stasiek?
- Ja w ogóle kontaktu nie mam, to skąd ja mogę wiedzieć rogi jakie ma? 30 lat temu ostatni raz go widziałam, do szkoły podstawowej, do czwartej klasy chodził. To chyba jest duży czas? Był w domu dziecka, bo z mężem się rozchodziliśmy. Nie odwiedzał mnie, nie spytał czy matka ma drzewo na zimę, czy matce pomóc działkę kopać, nic, obce ludzie pomagają. To jest dzieciak? Rodzonej matce tak nadeptywać na nogi? Czy pracy sobie nie mógł znaleźć młody chłop?

- A co się z mężem stało?
- Mąż młodo umarł, miał taką nieuleczalną chorobę, że całe mieszkanie w bandażach było. Chłop wysoki był, a nogach rany, starałam się o drugie mieszkanie. Zabrali Krystynę, Stanisława i Piotrka do domu dziecka, żeby dzieci to nie widzieli, bo bardzo przeżywały.

- A próbowała pani odzyskać Stacha z domu dziecka?
- Uciekł. Piotrek się uczył, a on uciekł. Ja trzydzieści lat sprzątałam, siedem ulic miałam i rynek, zarobki były marne, ale ja premię miałam wysoką, bo chciałam żeby czysto było. I dyrektor mówi: „Pani Wando, to damy pani takie pożyczkę bezzwrotne, żeby pani wpłaciła to dla chłopaków, że w razie skończą szkołę, żeby mieli mieszkanie. Nie wzięli mieszkania, obce dzieci wzięli. Było powiedzieć, to bym nie wpłacała, mieliby forsę. Albo mieszkanie i sprzedali. A oni letko bimbali.

- Z czego pani żyje?
- Od 16 lat na emeryturze jestem, mam 660 złotych, ale mnie syn najstarszy dużo pomaga. Drzewo kupił, węgiel kupił, cukru tera kupił mnie 30 kilo. Robię jemu słoiki, mam czas na emeryturze. Do lasu pójdę, na działkę, naszykuję mu, to i syn ma korzyść, i ja mam korzyść. Zabierze mnie stąd chyba w marcu.

- Jak on ma na imię ten brat Staśka?
- Józef, 51 lat ma, to porządny chłopak. Tu sąsiady wiedzą, dzwonię od nich do niego. Józek w Zabrzu żyje, jest na emeryturze już. Pracował 20 lat w górnictwie i 12 lat w pegeerze. Ożenił się, jak miał 19 lat, ale pożył trochę i się rozejszedł, bo bardzo ona tu dawała (pani Wanda dotyka szyi kantem dłoni). Ułożył sobie drugie życie, ale bardzo ma dobrą kobietę. Jego żona pracuje i uczy się, piątek, sobota i niedziela. W tamtym roku pięć razy syn u mnie był.

- To ile ma pani dzieci?
- Sześcioro i sama ich panie wychowałam. W nocy ulice zamiatałam, w dzień po pegeerach, po gospodarstwach pracowałam, świnie sobie trzymałam. Zarobiło się i kartofli się przywiozło. Dałam sobie radę, tu sąsiady mogą powiedzieć, bo wiedzą jak żyję. Ja tu mieszkam od 75 roku. Mieszkania wiadomo nie kupiłam, bo dzieci się chciały uczyć dalej. No to proszę bardzo. Józef tak się chciał uczyć. Jak pracował w górnictwie, to jeszcze pięć lat się uczył. Ale nie żałuję.

- Józek się udał, i kto się jeszcze udał?
- Józek, wyjątkowy. On jeszcze na posterunku nie był, 35 lat kierowcą jest, jeszcze nic nie miał zarzutu, nic absolutnie.

- A reszta?
- A reszta takie jak Stasiek. Uderzyć nie wolno było, bo byłam samotna matka, i mówili, że się znęcam nad dziećmi. Jakie to znęcanie? No to proszę bardzo teraz, co z nich wyrosło?

- Stasiek siedział w więzieniu, ktoś jeszcze siedział?
- Andrzej też siedział, ten co jego portrecik od komunii tu wisi. Ale przyjechał ten syn starszy i mówi: „No pasibrzuchu, spasłeś się jak niedźwiedź, więc zabieram albo mamę, albo ciebie”. I on mówi: „To ja pojadę”, bo tu pracy nie mógł dostać, tam pojechał, pobył cztery dni i wrócił. Ja mówię: „coś kur... już się napracowałeś?”. A on mówi: „Nie, przyjechałem po książeczki, po papiery”. Na piąty dzień pojechał, zaraz poszedł do pracy, zapoznał dziewuchę, ożenił się, dziecko już mają, ochrzcili na Boże Narodzenie.

- Czyli wyszedł na ludzi?
- Bardzo na ludzi wyszedł. A ze Stanisławem nie można dać se rady. To co ja będę sobie zdrowie marnować? Mam do ziemi iść przez złodzieja? Nie ma mowy, co sobie chce, niech sobie robi. Ona całe życie więzień.

- Jak pani sobie daje radę sama?
- Trzeba dać se radę, póty człowiek żyjący. A te skarpety to ja komu robię? Dla swatowej, Józia teściowej. W rozmaitej byłam sytuacji. Raz pod wozem, raz na wozie. I dałam se rade. Słoików narobię i działkę mam przeszło cztery ary od 60. roku, koło cmentarza. To jest moja rozrywka. Na działce kwiaty mam, rozmaite irysy kolorowe. Całą zimę na drutach robię, syn włóczki worek mi przywiózł. W życiu nie chorowałam, tyle co dzieci rodziłam. Jak rękę złamałam, to lekarz mówi: „Chyba pani nigdy nie chorowała?”. Bo mi zajrzał w książeczkę, a ona czysta.

- Swetry będą?
- Nie, skarpety. Póty żyję to robić będę. Dla jednej synowej, dla drugiej synowej, dla swatowy. Już jedna skarpeta gotowa, dwa tygodnie temu w palec się drutem ukłułam, to nie zrobiłam jeszcze drugiej.

- Źle się dzieje przez Stacha w Szczecinie.
- No i co ja zrobię panie? Powinni zamknąć człowieka, do takiego zakładu, żeby nie wylazł. I ludzie byliby wolne. Żebym ja spokoju miała, to bym jeszcze pożyła, ale mnie wykończy ten Stanisław.

- Pani Wando, to jak to się stało, że ten Stachu taki jest?
- Nie wiem proszę pana, nie wiem. On się w ogóle mnie nie słuchał od młodych lat. Jak nieraz uderzyłam, to nasza policja mówiła: „Postarała się, teraz się znęca”. Bo samotnej matce trzeba było wpier... dać, przez dupę pasem. Do szkoły nie chodził, u komunii nie był. Załatwiłam z księdzem, garnitur kupiłam, nie przyszedł na egzaminy. To co ja, sznurek na szyję zaprowadzę, na diabła? Jak poszedł w towarzystwo złodziejskie, pijaństwo, to co ja mogłam? Małego to mogę w dupę uderzyć, a takiego chłopaka, co ma swoje lata, to co, ja go uderzę? On się mną nie interesuje. Nieraz mówili chłopaki, że szedł pod oknem, to nawet nie przyszedł. Nie odwiedził mnie.

- Jakby pani go poprosiła, to on wyjdzie, na policję pójdzie?
- Gdzie tam panie! A on znaleziony jest? Gdzie on panie mnie posłucha, a ja będę ostatnie zdrowie marnować. On mnie za nic miał. Taki co raz w więzieniu siedział, drugi raz, to on już dobrze zna te obejścia. Bo Andrzejek to nie. On wyszedł z więzienia, siedział pięć lat za głupotę, tam pracował, razem z tymi klawiszami w biurze. Zrobiłam mu paczkę, 19 kilo, ale przyjęli. Bardzo dobrą miał pracę, w papierach. Zarabiał pieniądze, mnie przysyłał do domu, co miesiąc do niego jeździłam. I zrozumiał, wyjechał, rodzinę założył. Nawet nie chce mówić, że w więzieniu był. Sam z siebie nauczył się malować, tu jego obrazy w kuchni i w pokoju wiszą. Dla księży malował też.

- Staszek może do Pani wrócić?
- Nie! Nie wróci. Jak on na miejscu łaził i nie przyszedł do matki?

- Wybaczy pani Staśkowi?
- Jak wróci to mu wybaczę, trudno się mówi. Ale on nie wróci, mowy nie ma. To moje dziecko, ja go rodziłam. Najgorszego się przyjmie, obcego psa przyjęłam, chleba nakroiłam, mlekiem polałam, a toż to człowiek jest. Do czego się dopuścił? Żeby po Szczecinie z rewolwerem latać, napady robić. Na kogo? Takich ludzi nie uznaję.

- Jakby przyszedł i poprosił o jedzenie?
- Co bym miała, to bym dała, żeby zjadł. Żeby się wreszcie zastanowił co robi.

- Przenocowałaby pani syna?
- Trochę bym się wahała, nie wiadomo z jakimi zamiarami by przyszedł.

Przeczytaj też:

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto