Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Serce mam już zajęte

GJ
GJ
Maciej Silski jest jednym z najpopularniejszych i najlepszych wokalistów w Polsce. Jako mały chłopiec stanął przed poważnym wyborem: zostać łobuzem czy muzykiem. Wybrał to drugie.

Kiedy przyjechałeś do Szczecina?

W Szczecinie mieszkam od podstawówki. Można powiedzieć, że jestem szczecinianinem bez urodzenia w tym mieście. Tutaj zawiązały się pierwsze przyjaźnie, tutaj zacząłem uczyć się i pracować.  Drugie moje miejsce to Kwidzyn. Tam się urodziłem. To są moje dwa ukochane miasta.
    
Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką?

Mieszkałem w Podjuchach. Wtedy nie było internetu, telefonów komórkowych, wiele ciekawych zajęć pozalekcyjnych. Za to dużo przestrzeni na łobuzerkę. Odczuwalny brak, który porusza wyobraźnię. Chęć odmiany. Potrzeba jest wszak matką wynalazku. Myślę też, że brak postawy konsumenckiej i roszczeniowej, również wpłynął na mój wybór. Ktoś powiedział: "zamiast narzekać na ciemność, spróbuj zapalić zapałkę". Tak zrobiłem. Co ciekawe, nigdy nie chciałem być wokalistą. Marzyłem o tym, by być gitarzystą rytmicznym, grać w zespole i stać gdzieś z boku. Nie rzucać się nikomu w oczy. Muzyka miała przenieść mnie w inny wymiar.  

Wykonywałeś wiele różnych zawodów. Między innymi byłeś kajdaniarzem w porcie. Jak to się stało, że tam trafiłeś?

Ojciec od dzieciństwa mówił mi, że jest to najcięższa praca. Chciałem spróbować swoich sił. Spotkałem kolegę, który tam się zatrudnił. Poszedłem razem z nim. Zrobiłem to z czystej ciekawości. Po prostu szukałem swojego miejsca.

Później trafiłeś do show biznesu. Z ręką na sercu poleciłbyś tę drogę młodym ludziom? Artyści w większości twierdzą, że to brutalny świat.

Życie jest brutalne. Show biznes również nie jest sielanką. Wszystko i tak zależy od pasji. Jeśli człowiek ma przekonanie do tego co robi i to kocha, potrafi się w tym odnaleźć.   

W 2005 roku trafiłeś do programu telewizyjnego „Idol”. Wtedy zaczęło się pasmo sukcesów.

„Idol” był dla mnie szansą na zrealizowanie planów. Wcześniej, wraz z zespołem nie mogliśmy dogadać się z firmami fonograficznymi. Tłumaczyły, że mają mały budżet, płyty się nie sprzedają, ludzie kopiują z internetu i że w związku z tym skupiają się raczej na znanych, zagranicznych artystach bądź popularnych i lubianych krajowych. Czy „Idol” pomógł mi się wypromować? Miał po prostu otworzyć przede mną inne możliwości.

W osobie Kuby Wojewódzkiego miałeś swojego sojusznika. Co sądzisz o tym kontrowersyjnym dziennikarzu?

Znam go jeszcze z czasów Jarocina. Promował muzykę, prowadził audycje radiowe. Można powiedzieć, że kiedyś bardziej się "przydawał" niż teraz. Obecnie skupił się bardziej na własnej osobie. Szkoda, bo mógłby pomóc wielu „młodym wariatom”, którzy jeszcze długo będą próbowali coś osiągnąć. Szanuję jednak to, że każdy ma swoją drogę.

Dlaczego twoja pierwsza płyta powstała dopiero w 2007 roku?  

Chciałem to zrobić z konkretnymi ludźmi i musiałem na nich poczekać. Właściwi ludzie, miejsce i czas… oraz synchronizacja wymagają pewnego wysiłku.

Opłacało się?

Wydaje mi się, że tak.

Jak oceniasz show biznes. Panuje w nim zawiść?

W tym „światku” jestem od kilku lat. Wbrew pozorom nie jest on wcale taki duży. Myślę, że zawiścią nie grzeszy. Nie staram się tego dopatrywać. Przebywam z ludźmi, których szanuję. Ich towarzystwo inspiruje mnie do pracy i tworzenia. Nie jestem również osobą, która szybko zaprzyjaźnia się ze wszystkimi.

A towarzystwo Dody działa na ciebie inspirująco?

Poznaliśmy się przelotnie jakiś czas temu, ale była to zdecydowanie zbyt krótka chwila. Okoliczności też nie były zbyt sprzyjające. Wokół tej osoby tak dużo się dzieje, a ja wolę kameralne sytuacje. Zwłaszcza, że poza sceną nie lubię przyciągać uwagi. Wolałbym, by poza nią ludzie nie interesowali się tym, co dzieje się wokół mnie.

Co skłoniło cię, by wystartować w Eurowizji? Przez specjalistów uważana jest za festiwal tandety.

To niech tam nie grają. Brzmi to jak polityczne przesłania. Mam trochę inne podejście. Kiedy ludzie stwarzają bariery, granice - muzyka daje wolność. Chcę z nią docierać do ludzi. Uważam też, że jeśli chcesz grać, powinieneś potrafić grać wszędzie. Nie mam żadnych oporów, by grać w miejscach, w których "nie powinno się grać". Nawet na dworcu czy przystanku autobusowym. Jeśli taki pomysł przyszedłby mi do głowy, z pewnością bym to zrobił.

Jak wspominasz ten występ?

Nasz występ był ogromnym zaskoczeniem, zarówno dla naszych znajomych, jak i całej ekipy realizującej festiwal. Mieli niesamowitą minę, gdy zamiast wystylizowanych, pięknych dziewczyn na scenie zobaczyli bandę brzydkich chłopaków.

W Opolu zająłeś trzecie miejsce. Traktujesz to jako porażkę czy zwycięstwo?

Dla mnie to sukces. Kiedy ostatnio ktoś ze Szczecina wystartował w tym konkursie i się wyróżnił? W Opolu jest jedna z najlepszych publiczności w Polsce. Cały rok z niecierpliwością czekają na ten festiwal. Kiedy przywiozłem im pozdrowienie ze Szczecina zgotowali mi rewelacyjne przyjęcie. Zagrać po swojemu i zostać docenionym to dla mnie nagroda za wysiłek.

Nie masz problemu z namolnymi fankami?

Nie narzekam. Jestem typowym facetem, co oznacza tu, że nie roztrząsam, czy dziewczyna zainteresowana jest mną czy moją muzyką. Na koncertach skupiam się wyłącznie na niej.

A po koncertach zdarzały ci się przelotne znajomości?

Nie traktuję i nie traktowałem tego w ten sposób. Takie uczucia to magia i dar. Niewiele przedstawicielek płci pięknej zrobiło na mnie wrażenie. Pewnie dlatego też nie umiem podrywać kobiet. Nigdy nie byłem facetem, który starał się usilnie o tzw. względy. Poza tym, od paru ładnych lat mam już zajęte serce.

Zdarzyły się jakieś zabawne historie w twojej dotychczasowej karierze?

Wiele. Większość niestety nie nadaje się do zacytowania ze względów moralnych. Za to ostatnio w Szczecinie spotkały mnie dwie zaskakujące rzeczy. Jechaliśmy na koncert walentynkowy. Nie wiem, ile złamaliśmy przepisów. Obawiałem się spóźnienia. Oczywiście puściła się za nami policyjna furgonetka. Mogę powiedzieć, że pozdrawiam policjantów, którzy są fanami rock and rolla, mają otwarte umysły i poczucie humoru  (śmieje się). Druga sytuacja miała miejsce w autobusie. Musiałem podjechać kilka przystanków i nie miałem biletu. Usłyszałem od kontrolera: „ja kupiłem płytę, to niech pan kupuje teraz bilety”. Obeszło się bez kary.

Jakie masz zainteresowania oprócz muzyki?

Szukam nowych doświadczeń, wyzwań. Zarówno wielkich, jak i małych. Ostatnio dużo remontowałem, majsterkowałem nauczyłem się np. kłaść kafelki, próbowałem sił w pracach stolarskich. Lubię ten stan ducha, który pojawia się po dobrze wykonanej pracy. Nawet tej prostej, fizycznej.

Czy możesz zdradzić nam swoje marzenie?

Marzę, bym mógł dalej się rozwijać. Pracuję ze znakomitymi ludźmi i chciałbym by tak zostało do końca.   

Rozmawiał Andrzej Kus
Fot. Adam Słomski

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto