MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Receptą na życie jest… miłość

Redakcja
Chociaż każdy dzień zbliża Waldka i Jarka do śmierci, nie myślą o tym wcale. Zapominają, że chorują na zanik mięśni. Uczą się i z nadzieją planują przyszłość.

Pierwszy raz zobaczyłam ich w sali przy ulicy Kolumba. Na zebraniu osób niepełnosprawnych ruchowo. Fundacja Pomocy Chorym na Zanik Mięśni starała się zmniejszyć bariery tych osób na rynku pracy. Przyszło sporo młodych osób. Wśród nich bracia.

– Ja jestem Jarek a to Waldek.

Po kilku dniach pojechałam do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Policach. Droga przez las i szkoła przypominająca raczej ośrodek wypoczynkowy gdzieś nad morzem nastrajały pozytywnie. Nikt nie pomyślałby, że młodzi ludzie, którzy mają świadomość, że nigdy nie staną na własne nogi, właśnie tu stawiają czoła życiu, by nie być stale uzależnionymi od innych…

Na przekór wszystkim

Waldek i Jarek chorują na genetyczny, postępujący zanik mięśni. Któregoś dnia nie wstaną z łóżka a oddychanie stanie się jeszcze bardziej uciążliwe aż w końcu ustanie. Mimo to opowiadają o tym, co przeszli i co jeszcze przed nimi z uśmiechem i bez zahamowań.

– Może i niektórzy uważają, że nie można żyć ze świadomością, że będzie coraz gorzej – mówi Jarek. – Ale jak tu żyć bez planów i marzeń. Choroba jest i będzie, ale to nie znaczy, że mamy o niej cały czas myśleć.

Kiedy zobaczyłam dwie sympatyczne dziewczyny, które przyprowadziły chłopaków na spotkanie, już wiedziałam, gdzie ukrywa się motywacja.

Rodzice zaraz po naszym urodzeniu wiedzieli, że nie będziemy rozwijali się normalnie – opowiada Waldek. – Wszystko było dobrze do momentu aż każdy z nas nie skończył mniej więcej sześciu lat. – Wtedy choroba zaczynała się rozwijać. Ciało słabło powoli, można było jeszcze czasem pobawić się na podwórku, zagrać w piłkę. Po skończeniu kilkunastu lat usiadłem na wózku. Trudno było się z tym pogodzić…

Waldek jest starszy od Jarka, dziś ma 24 lata. Naukę skończył zaraz po gimnazjum. Wszyscy odradzali dalszą edukację mnożąc trudności. Gdyby nie samozaparcie chłopaków i pomoc byłego dyrektora rodzinnej szkoły, który podsunął pomysł ze szkołą w Policach, nie zaszliby tak daleko.

– Kiedy skończyłem gimnazjum nawet nie pomyślałem o zakończeniu nauki – opowiada Jarek. – Widziałem jak Waldek nudził się w domu. Ma więcej zapału niż ja, czytał książki, nauczył się obsługi komputera i języków obcych. Ja muszę mieć nad sobą nauczyciela. Wiedziałem, że skończenie szkoły przyda mi się w życiu. Nie mam zamiaru czekać na śmierć, chcę się uczyć, pracować, mieć rodzinę i żyć…

Dwie urocze asystentki

Nawet nie pomyślałam, że plany z rodziną to tak zupełnie na poważnie. Waldek i Jarek w tym roku napisali maturę. Mieszkają w internacie. Nauka nie szła by tak dobrze, gdyby nie dwie urocze asystentki i łączące ich z nimi uczucie.

Ania i Marta też chodzą do szkoły przy ulicy Korczaka. Ania jest w drugiej klasie liceum, Marta razem z chłopakami pisała w tym roku maturę.

– Jarek i Waldek ujęli nas swoją pogodą ducha i pozytywnym nastawieniem – mówi Ania. – Chętnie im pomagałyśmy i zaprzyjaźniliśmy się.

Miłość zrodziła się z czasem. Razem chodzili na dodatkowe zajęcia, kursy komputerowe, chłopcy wzięli udział w programie „Winda do pracy”. Razem było im łatwiej.

– W ogóle nie myślę o tym, że jest niepełnosprawny – mówi Ania. – Kochamy się i to się liczy. Chcę mu pomagać i wiem, że sobie poradzimy. Teraz czeka nas kolejny sprawdzian, studia.

Z życia trzeba korzystać

Waldkowi dobrze szła nauka matematyki i języków obcych. Chciałby studiować rachunkowość, choć największym marzeniem byłyby studia lingwistyczne, bo w przyszłości mógłby zostać tłumaczem.

– Nie wiem jeszcze do jakiej uczelni się wybiorę, ale na pewno musi być przyjazna osobom takim jak ja – zauważa Waldek. – Na szczęście z tym jest coraz lepiej. Jeśli udałoby mi się zostać tłumaczem byłbym szczęśliwy.

– Ja to jestem leniuchem – wyznaje Jarek. – Ale znam się na komputerach i interesuję się grafiką komputerową. Mógłbym pracować w tej branży. Nie myślę o chorobie czy śmierci, bardziej o tym co mógłbym kupić za pierwszą wypłatę (śmieje się i dodaje ściszonym głosem). Chyba nawet już wiem…Pierścionek zaręczynowy dla Marty.

– Oj tam – przerywa z uśmiechem Marta. – Musiałeś powiedzieć, bo wiesz, że bym się zgodziła.

Teraz przed całą czwórką wakacje.

– Lubimy spacerować po Wałach Chrobrego, iść do teatru, albo na zakupy – wymienia Ania. – Wybierzemy chłopakom jakieś fajne ciuchy, żeby ładnie wyglądali. Potem wybierzemy się wspólnie nad morze. Trzeba korzystać z życia!

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto