Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratuje stare zegarki od zapomnienia. - Zostałem zegarmistrzem przez przypadek

Kasia Sienkiewicz
Sebastian Wołosz
Zegarki z dawnych lat to jego wielka pasja. Pan Przemysław naprawia je, odnawia i daje im drugie życie.

Na swoim koncie ma już ponad 200 czasomierzy uratowanych przed wylądowaniem w koszu na śmieci. Niektóre nie miały szybki, innym brakowało wskazówek, miały przetarcia, pęknięcia i zniszczone tarcze albo koperty. Po kilku dniach spędzonych w pracowni Przemysława Filipkowskiego wyglądają jak nowe.

- Zegarmistrzem zostałem właściwie przez przypadek - opowiada hobbysta. - Kiedy byłem jeszcze nastolatkiem, w wakacje remontowałem jeden z zakładów w Szczecinie.

Przyglądałem się przy tym wszystkim zegarkom i pracy zegarmistrza. Zaciekawiło mnie to, więc sam postanowiłem spróbować. O dziwo okazało się, że mam do tego niezwykłą smykałkę.

Najpierw naprawiał duże zegarki.

- Bo wszystkie zegarki, bez względu na rozmiar działają niemal tak samo - mówi pan Przemysław. - Najpierw więc musiałem duży zegar rozkręcić na malutkie kawałki, a potem złożyć go w całość, aby znów działał. Z czasem rozmiary zegarków, którymi się zajmowałem, zmniejszały się, a moje umiejętności rosły.

Od tego czasu minęło 20 lat. W tym czasie pan Przemysław wyjątkowo pokochał stare zegarki. Szczególnie te produkowane przed 1975 rokiem.

- Zegarki produkowane do tego roku były dziełami sztuki inżynieryjnej, nosiło się je latami, miały służyć wielu pokoleniom - tłumaczy. - Później przyszedł czas rewolucji kwarcowej, która niemal zniszczyła mechaniczne zegarki. Firmy zajmujące się produkcją zegarków musiały obniżyć koszty produkcji, co oczywiście przełożyło się na niższą jakość. Dlatego pospolite i popularne zegarki sprzed 1975 roku są lepsze od zegarków średniej czy wyższej klasy, które produkuje się obecnie.

Aby stare zegarki uchronić przed wyrzuceniem i zapomnieniem, pan Przemysław postanowił zająć się ich renowacją i restaurowaniem. Czasomierze wyszukuje w internecie, na targach, przynoszą mu je znajomi albo klienci.

- To często pamiątki po dziadkach albo zegarki znalezione na strychach - mówi mężczyzna. - Niektóre odnawiam na zamówienie klienta, inne restauruję i sprzedaję. Są klasyczne, bardzo eleganckie i niezwykle trwałe.

Najstarszy zegarek restaurowany przez pana Przemysława pochodził z 1800 roku.

- Odnawiam nie tylko zegarki noszone na nadgarstkach, ale też te kieszonkowe, a nawet te wielkie, które znajdują się na wieżach kościołów - mówi pan Przemysław. - Bardzo rzadko zdarza się, że jakiegoś zegarka nie mogę odrestaurować. Czasem trzeba z innego wyjąć i oczyścić mechanizm.

Za odrestaurowany zegarek vintage zapłacimy od kilkuset do około 2 tysięcy złotych. To niewiele w porównaniu z najdroższymi zegarkami na świecie, które czasem kosztują nawet i milion dolarów.

Ile za dobry zegarek musiałby zapłacić przeciętny Kowalski?

- Zegarków na baterie w ogóle nie polecam, bo nie są trwałe - mówi pan Przemysław. - Warto też wiedzieć, że często do zwykłych zegarków kupowanych w kioskach i tych markowych sprzedawanych w salonach, używa się takich samych mechanizmów za kilkadziesiąt złotych. W salonach zegarki są jednak dużo droższe, bo płaci się za markę. Za dobry zegarek mechaniczny trzeba zapłacić około 10 tysięcy złotych. Dla zwykłego Kowalskiego to sporo.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto