Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radzimir Dębski: Zestarzeję się w Szczecinie

Redakcja MM
Redakcja MM
Radzimir Dębski opowiada o swoich wspomnieniach ze Szczecina i planach na przyszłość.
Radzimir Dębski opowiada o swoich wspomnieniach ze Szczecina i planach na przyszłość. Mateusz Nasternak
Rozmowa z Radzimirem Dębskim, kompozytorem i producentem muzycznym urodzonym w naszym mieście

– Od momentu, kiedy Beyonce ogłosiła Cię zwycięzcą konkursu na remiks jej utworu, w kraju zrobiło się o tobie niezwykle głośno. Piszą o tobie wszystkie gazety, pojawiasz się w programach telewizyjnych. Wszędzie opowiadasz o konkursie, swojej wygranej i Beyonce. Nie męczy Cię ten temat?
– Radzimir Dębski: Trochę tak. Zawsze będę wdzięczny za to, co mnie spotkało, ale brakuje mi czasu na pracę, sypiam po cztery godziny, nie mam kiedy się zregenerować. Mój telefon wciąż dzwoni. Chciałbym wreszcie skupić się na muzyce.

– Co Cię sprowadza do Szczecina? (Radzimir odwiedził nasze miasto kilkanaście dni temu – przyp. red.)
– Uwielbiam przyjeżdżać do Szczecina, ale tym razem sprowadzoiła mnie tu bardzo smutna okoliczność. Przyjechałem na pogrzeb Janusza Mirosława Skrockiego, mojego wujka, brata mojej mamy. Trudno mi w to uwierzyć, ale tak właśnie jest. Wujek był naprawdę niezwykłym człowiekiem. Ważnym także i dla mnie. Wujek Mirek, jako starszy brat zastępował mamie ojca, był głową całej rodziny. Zawsze można było na niego liczyć. Pomagał jej na wszystkich szczeblach kariery. To on kupił jej pierwsze pianino, dzięki czemu zresztą poszła do szkoły muzycznej. Pomógł jej również wyprodukować muzykę do filmu „W pustyni i w puszczy”. Nauczył nas wszystkich, że rodzina to świętość. Dla mnie w dzieciństwie był supermanem.

– Jak wspominasz czas spędzony w Szczecinie?
– Spędziłem tu tylko pierwsze siedem lat życia, ale sentyment zostaje na zawsze. W Parku Kasprowicza uczyłem się chodzić, grać w piłkę i jeździć na rowerze. Pamiętam, ile razy wracałem stąd do domu z obdrapanymi kolanami. Szczecin kojarzy mi się z magiczną beztroską dzieciństwa.

– A teraz, co sądzisz o Szczecinie?
– Kocham Szczecin. Te nieprawdopodobne platany na Jasnych Błoniach, bulwary, wielkie ronda i stare kamienice. Serce mi pęka, kiedy widzę w jak sztuczny i cukierkowy sposób się je odnawia. Jestem za tym, żeby wyremontować je wewnątrz, ale zewnątrz nie niszczyć ich piękna. Jednym pociągnięciem taniej farby nieodwracalnie zabiera się ich wieloznaczne bogactwo, autentyczność, dekady doświadczeń. Powinno się je zabezpieczyć, pięknie wyeksponować, podświetlić, pokazać ich magię. Słyszałem o nowym projekcie Kamienice Szczecina. Uważam, że to świetna inicjatywa. Zawsze chwalę się znajomym, którzy nie znają Szczecina, że to miasto zaprojektował George Hausmann, ten sam urbanista, który przebudowywał Paryż. Każdy, kogo tu przywożę, a tych osób już trochę było, zakochuje się w tym mieście. Wielu szczecinian narzeka, że niewiele się tu działo przez ostatnie dwie dekady, ale to wbrew pozorom może być wielki plus, bo teraz mamy więcej możliwości i wrażliwość. Łatwiej nadrobić zaległości niż np. latami naprawiać błędy i nieprzemyślane, nadgorliwe ingerencje. Najgorsza byłaby przeciętność, a Szczecin absolutnie taki nie jest, jest wyjątkowy!

– Nie tęsknisz za tym wszystkim?
– Tęsknię. Zwłaszcza, kiedy byłem mały, trudno mi było zaklimatyzować się w chaotycznej estetyce Warszawy. Teraz mam dużo pracy. Do Szczecina przyjechałem z Nowego Jorku, ale głównie tułam się pomiędzy Warszawą a Los Angeles. Ostatnio większość czasu spędzam jednak w stolicy, gdzie pracuję nad wydaniem płyty. Tak po cichu sobie jednak marzę, żeby kiedyś wrócić do Szczecina. Uwielbiam okolice jeziora Głębokiego. Chciałbym tam na starość mieć swój szary i chropowaty dom ze studiem nagraniowym w podziemiach. Szczecin jest inny od pozostałych polskich miast. Tu panuje inny mikroklimat, dni są dłuższe, zimy łagodniejsze. Nienawidzę zimy więc bardzo mi to odpowiada.

– A teraz gdzie jest twój prawdziwy dom?
– Mój dom jest w Polsce, w Warszawie, tam gdzie moja rodzina.

– Plany na starość już nam zdradziłeś, a co z bliższą przyszłością?

– Nie wiem jeszcze, jakie pojawią się propozycje z zewnątrz, ale jeśli chodzi o mój świat, to plany mam sprecyzowane. Pracuję nad swoją płytą, chcę ją jak najszybciej wydać. Mam nadzieję, że teraz będzie to łatwiejsze do zrealizowania niż wcześniej.

– Jak będzie brzmieć twoja pierwsza płyta?
– Trudno to wytłumaczyć, bo mówienie o muzyce jest trochę, jak tańczenie o architekturze. Mnie jest o tyle trudniej, że będzie to bardzo różnorodna płyta. Chciałem, żeby nie można jej było łatwo zaszufladkować. Materiał już mam, jest go nawet za dużo jak na jeden album.

– To będzie twój największy sukces? Ważniejszy od wygrania w konkursie zorganizowanym przez Beyonce?
– Cieszę się z tego, co mnie spotkało, ale gdyby to było jedyne, co w życiu osiągnąłem, to czułbym, że nie zasłużyłem na taką uwagę i zainteresowanie moją osobą. Wygrana w tym konkursie to wielki sukces komercyjny, bo płyta Beyonce, na której umieszczono mój remix świetnie się sprzedaje. To dobry argument i pomoc w pracy. Dla mnie najważniejszy jest jednak sukces artystyczny. Zwycięski remix jest jedynym, jaki póki co stworzyłem. Teraz robię swoje. Muszę pokonać jeszcze pozamuzyczne przeszkody związane z wydaniem własnej płyty. Jeśli się uda i mój album będzie brzmiał tak, jak chcę, to będzie to mój wielki sukces.

– Jaki jest zatem twój przepis na sukces?
– Nie ma takiego. Po prostu od dawna pracuję. Pierwsze projekty robiłem już jako nastolatek. Płytę chciałem nagrać na 18. urodziny. Musiałem trochę poczekać, ale się z tego cieszę bo teraz jestem kimś innym. Trzeba uważać na to, o czym się marzy, trzeba być na to gotowym. Ja wierzę w balans w naturze i w życiu nigdy nie będzie spokoju. Wszystko jest pakietem plusów i minusów, a człowiek z natury nie docenia tych pierwszych. Powiem teraz największy banał świata, ale trzeba po prostu doceniać to, co się ma. Uświadamiamy to sobie najczęściej kiedy coś tracimy.

– Dziś, w dniu pogrzebu twojego wujka, zapewne robisz taki bilans. Myślisz o tym, co jest w życiu ważne?
– Tak, choć szczerze przyznam, że ostatnio miałem takich rozmyślań więcej. Ironia losu jest taka, że te najlepsze zawodowe momenty przychodzą wtedy, kiedy prywatne się walą i odwrotnie. Nie chce jednak się zagłębiać w ten temat i mówić o sobie.

– To podobnie do Beyonce. Ona także stara się trzymać swoje życie prywatne w tajemnicy. Trudno znaleźć informacje o skandalach z jej udziałem, choć jest wielką, utalentowaną gwiazdą znaną na całym świecie.
– Takie porównanie to dla mnie zbyt wielki komplement, ale właśnie to w niej cenię. Beyonce ma ogromny talent, pasję, jest pracowita a przy tym skromna, nie nosi głowy w chmurach.

– Ale muzyki Beyonce nie słuchasz?
– Nie, dlaczego? Słucham! Chociaż najfajniejsza jest cisza. Dla kogoś, kto obraca się w świecie muzyki i szuka czegoś nowego, najlepsza jest cisza. To świetny odpoczynek.

– Czyli najlepiej i najchętniej odpoczywasz w ciszy i spokoju?

– Mój brat Karol chciałby, żebym teraz zrobił im reklamę i powiedział, że najchętniej odpoczywam w jego pensjonacie na półwyspie nad jeziorem Drawskim (śmiech). A tak poważnie to odpoczywam prozaicznie, tak jest chyba najlepiej. Odpoczynkiem jest dla mnie moja praca. Poświęcam się jej i pewnie, czasem jestem zmęczony, ale uwielbiam to robić, dlatego też chciałbym wreszcie mieć czas, żeby popracować w spokoju.

Rozmawiała Paulina Targaszewska


Zobacz też:

Szczecinianin nagrodzony przez Beyonce! Wygrał konkurs na najlepszy remix jej piosenki [wideo]




Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto