Radni Szczecina sprawdzali marinę. "Most jest stabilny"

Dzień po skierowaniu do prokuratury zawiadomienia dotyczącego mostu na Wyspie Grodzkiej, radni z komisji rewizyjnej rozpoczęli kontrolę inwestycji.

- To od razu idziemy na Kaszubską - powiedział łapiąc wiceprezydenta za rękaw, radny Jan Stopyra.

To miał być żart. Przy ulicy Kaszubskiej jest siedziba aresztu śledczego.

Wcześniej Arkadiusz Bona, mieszkaniec Szczecina, zawiadomił prokuraturę w sprawie inwestycji. Według niego istnieje realna groźba katastrofy, bo Wyspa Grodzka osiada, a wraz z nią pęka most.

Wiceprezydent Szczecina, Michał Przepiera zapewniał radnych, że to nieprawda.

- Most jest posadzony na palach, dlatego jest stabilny. Osiadanie Wyspy Grodzkiej nie ma wpływu na jego stabilność. Podobnie jak na budynek obok mostu, który też stanął na palach. Mówienie o katastrofie nie jest na miejscu - zapewniał.

Problem jest za to wejście na most od Wyspy Grodzkiej oraz część chodnika z boku mostu, które zapadły się. Trwa naprawa przyczółka. Prace przy zniszczonym chodniku jeszcze się nie rozpoczęły. Będą trudne, bo obok stoi oszklony budynek, który, który może mięć problemy ze zniesieniem uciążliwości jakie będą towarzyszyły naprawie chodnika.

- Najazd został wybudowany na gruncie, który osiada wraz z osiadaniem Wyspy. Dlatego ta część konstrukcji nie wytrzymała - dodaje Przepiera.

Twierdzi, że miasto będzie domagało się zwrotu pieniędzy. Problem w tym, że od pewnego czasu projektant zamilkł.

- Nie odpowiada na nasze wezwania. My naprawimy wejście i chodnik za nasze pieniądze, a potem wystąpimy o zwrot w ramach regresu - dodaje wiceprezydent.

Lepiej układa się współpraca z wykonawcą, choć w kilku punktach rożni się z miejskimi urzędnikami w sprawie oceny rzetelności prac.

Koszty naprawy chodnika i przyczółka mostu Przepiera szacuje na ok. 200 tysięcy złotych. Więcej pieniędzy magistrat na naprawę na razie nie przeznaczy. Wyspa Grodzka nadal osiada, co oznacza, że za pewien czas przyczółek mostu może znów popękać.

Nie wiadomo, ile czasu radnym zajmie kontrola. Na razie chcą poczekać na ustalenia prokuratury, która oceni, czy inwestycja stwarza zagrożenia dla mieszkańców. W żadnej opinii przygotowanej przez ekspertów takie stwierdzenie nie pada.

- Będziemy pracować na dokumentach. To najpewniejszy sposób na dotarcie do prawdy - zapowiedział Henryk Jerzyk, przewodniczący komisji.

Urzędnicy, którzy odpowiadali za budowę mariny już nie pełnią swoich funkcji.