"Stargard nie chce dopalaczy!"

Organizatorzy akcji podkreślali, że manifestacja ma charakter pokojowy, a jej celem jest wyrażenie sprzeciwu wobec handlu dopalaczami. - Sprzeciwiamy się sprzedaży młodzieży śmierci – bo tak to trzeba nazwać – słychać było z megafonu. Manifestacja przeszła pod sklepy oferujące dopalacze, gdzie zapalano znicze i rozkładano klepsydry na znak pamięci po tych, którzy po spożyciu specyfiku stracili życie. Pod zamkniętymi sklepami organizatorzy apelowali do ich właścicieli o zaprzestanie handlu śmiercionośnymi substancjami. - Obecne te sklepy są zamknięte, mamy nadzieję, że tak już zostanie.
- Dopalacze to olbrzymi problem, ponieważ jednostki samorządu terytorialnego w zasadzie nie mają narzędzi ustawowych do walki z nimi. Nie oznacza to jednak, że miasto jest bierne. Zaczynamy stosować propozycję propagandowo-edukacyjną, wydrukowaliśmy ulotki, w szkołach z uczniami spotykać się będą policjanci, strażnicy miejscy, terapeuci i to jest jakaś metoda. Jeśli chodzi o sklepy to niestety nie możemy nic z nimi zrobić - powiedział naszemu serwisowi sekretarz miasta Marek Kisio.

Manifestujących spotkała miła niespodzianka, kiedy okazało się, że dwa z czterech odwiedzonych dziś sklepów zostało całkowicie zlikwidowanych a lokal są do wynajęcia. - Mamy nadzieję, że nie powstaną tu kolejne sklepy z dopalaczami. Dziękujemy właścicielom tych lokali, że zrezygnowali ze sprzedaży dopalaczy.

- Bardzo dobrze, że takie akcje są organizowane. Jak widać odnosi to jakiś sukces, skoro sklepy zamykane są na dobre - tak sytuację skomentowała kobieta przyglądająca się manifestacji.