Początek należał do gospodarzy. W potwornym zamieszaniu podbramkowym najpierw Bałtyk miał poprzeczkę, potem padł gol, ale arbiter dopatrzył się spalonego.
To najwidoczniej wystraszyło Świt, który grał bojaźliwie i bez tej dynamiki, którą pokazywał w ostatnich meczach pucharowych. Mecz z czasem się wyrównał, ale więcej było szarpanej gry, chaosu. Nie brakowało walki w środku pola, a bramkarze nie mieli zbyt wiele pracy.
Przełom nastąpił w 25. minucie. Niepewnie zachowanie stopera z bramkarzem Bałtyku zaowocowało faulem w polu karnym. "Jedenastkę" w pewnym stylu wykorzystał Adam Nagórski i szczeciński zespół objął prowadzenie. Próbą odpowiedzi Bałtyku było uderzenie z prawej strony boiska, ale golkiper stał na posterunku. A pod koniec pierwszej połowy podwyższyć próbowali goście, ale piłka po strzale Nagamatsu poleciała nad bramką.
Na otwarcie drugiej połowy groźnie uderzał Adam Ładziak. Bałtyk nie zamierzał jednak tylko się bronić. Najpierw minimalnie niecelnie z rzutu wolnego przestrzelił Dawid Kisły, a następnie po kontrataku z trudem piłkę wybijał bramkarz Świtu. Jakby tego mało wysuniętego bramkarza zobaczył Jakub Forczmański, ale piłka po jego próbie z 25 metrów odbiła się od słupka. Podopieczni Mariusza Lenartowicza zwietrzyli szansę i nacierali dalej. Brakowało jednak ostatniego podania, szybszych decyzji. Albo refleksem popisywał się bramkarz Przemysław Matłoka. Świt momentami wręcz prosił się o bramkę. A dogodnych sytuacji ekipa Mariusza Lenartowicza miała coraz więcej. Jednak do siatki nic nie chciało wpaść. Ostatnie słowo, ponownie z rzutu karnego, należało do przyjezdnych. Tym razem "jedenastkę" wykorzystał Przemysław Brzeziański. Koszalinian, którzy mimo wszystko chcieli gonić wynik, dobił Krzysztof Filipowicz, wykorzystując sytuację sam na sam.
- Wynik nie odzwierciedla tego, co było na boisku - ocenił trener Lenartowicz. - Mieliśmy swoje sytuacje. Przy wyniku 0:1 zasłużyliśmy na gola wyrównującego, to zmieniłoby oblicze tego spotkania. Dopiero kolejny gol z rzutu karnego ostudził nasze zapędy, naszą walkę. Odebrało nam to wiarę w korzystny rezultat. Stworzyliśmy tego wszystkiego więcej niż przeciwnik, jeśli chodzi o sytuacje z gry. Szkoda tej nieuznanej bramki dla nas. Obawiałem się mocno o fizyczność zespołu, jesteśmy przecież cały czas w ciężkim treningu przed inauguracją ligi. A tutaj okazało się, że wyglądaliśmy nawet lepiej od Świtu, to przeciwnikowi zaczęło brakować pary.
Bałtyk Koszalin - Świt Szczecin 0:3 (0:1)
0:1 Nagórski (25. karny), 0:2 Brzeziański (86. karny), 0:3 Filipowicz (90).
Bałtyk: De Clerck - Waleński, Jasitczak, Czenko, Ponurko, Kruczkowski, Kisły (76. Janasik), Forczmański (80. Duszkiewicz), Putno, Duszkiewicz, Ginter (50. Gruchała).
Świt: Matłoka - Baranowski, Bil, Wyganowski, Kosacki, Wojdak (80. Mach), Ładziak, Brzeziański, Krawiec (46. Wojtasiak), Nagórski (75. Filipowicz), Nagamatsu (90. Żulpo).
ZOBACZ TEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?