- Nastroje są coraz gorsze. Zdajemy sobie sprawę, że manifestacja to ostateczność, ale czujemy, jakbyśmy byli postawieni pod ścianą. Jedziemy walczyć w obronie miejsc pracy - przyznaje Krzysztof Fidura, wiceprzewodniczący Solidarności Stoczni Szczecińskiej "Nowa".
5 tys. związkowców na ulicy | Petardy, jajka i spalone opony... (zdjęcia) |
Około godz. 23 sprzed bramy stoczni wyjadą trzy autokary. Tyle samo jedzie z Polic. Do tego dojdą związkowcy z innych zakładów. W tej chwili wiadomo o 10 autokarach. Liczba ta jednak może wzrosnąć.
- To w sumie około 400/500 osób. Wiem, że ze Szczecina i okolic jedzie 10 autokarów - dodaje Krzysztof Fidura. - W stolicy w manifestacji weźmie również udział sporo osób z całego kraju. Szacujemy, że powinno być ponad 10 tysięcy związkowców.
10 grudnia byli pracownicy stoczni dostali ostatnie pieniądze. Skończyły im się zasiłki i świadczenia. Jak podkreśla Krzysztof Fidura, nie chcą walczyć o nowe świadczenia, ale o miejsca pracy. Żądają dialogu z rządem.
- W tej chwili nie mamy żadnych perspektyw. Dziś dowiedzieliśmy się, że nikt nie wpłacił wadium i nie zgłosił się do licytacji majątku stoczni. To jeszcze bardziej pogorszyło nastroje. Nikt się nami nie interesuje, nikt z nami nie rozmawia - mówi Fidura.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?