- Znałeś tego gnoja, co się nad żoną znęcał? No tutaj u nas – zagadnięci przez nas bywalcy pobliskiego baru szybko wymieniają między sobą informacje, potwierdzają co bardziej wątpliwe pogłoski.
- Mówili, że był kelnerem, ale naprawdę na poczcie robił, listonoszem był – prostują.
- To jej brat a nie jego zawiadomił policję – tłumaczy ktoś inny.
Informacji jest dużo, ale nikt do końca nie zna ich źródła. Ktoś przeczytał w gazecie, ktoś inny widział policję.
- Ja tylko powtarzam, co ludzie mówią – mówi jedna z sąsiadek.
A mówią najchętniej o tym, co sąsiad robił żonie. Że ją bił, głodził, wywoził nad jezioro i trzymał na mrozie bez ubrania, przywiązywał do żyrandola, w końcu zamykał w piwnicy.
- W naszej piwnicy? – pada pytanie. – I nic nie krzyczała?
Do kościoła chodzili
W piwnicy kamienicy przy ul. Powstańców Wielkopolskich Reginę G. znaleźli policjanci. Zaalarmował ich krewny kobiety. W czasie przesłuchania okazało się, że jej gehenna trwała szesnaście lat.
- Biedna kobieta – komentuje sąsiadka. – Jak ona to wytrzymała? Ja bym nie wytrzymała.
Ewa Kramarz, psychiatra:
- Są kobiety, które znoszą takie traktowanie latami, bo myślą, że po prostu tak być musi. Bo boją się odejść, bo same nie dadzą sobie rady, bo co powie rodzina i znajomi jak zostawi męża, bo lepszy taki mąż niż żaden. Z pewnością na początku się buntowała, potem była zdziwiona, że coś takiego jej się przytrafiło, w końcu dopadła ją rezygnacja. Nie miała siły przeciwstawić się temu.
Małżeństwo G., choć w kamienicy mieszkało co najmniej od kilkunastu lat, nie było bliżej znane. Ona cicha, grzeczna, czasem zamyślona, normalna. On elegancki, wyprostowany chodził, ale dzień dobry nie powiedział.
- Ale że coś takiego tam się działo, to nikt by nie pomyślał – tłumaczą swoją niewiedzę sąsiedzi. – Przecież oni co niedziela z dziećmi do kościoła chodzili! A potem w domu takie coś? To nawet ci, którzy z nimi drzwi w drzwi mieszkali nic nie wiedzieli.
Z nikim się nie zadawał
Z perspektywy czasu jednak, bogatsi o dzisiejszą wiedzę, mieszkańcy zaczynają sobie przypominać pewne niepokojące symptomy.
- Rzeczywiście szczuplutka taka…
- I smutna czasem chodziła.
- I z nikim nie rozmawiała, bo jej zabraniał.
Sam pan G. też nie miał wśród lokatorów kamienicy dobrych znajomych.
- Taki, elegancik, panosik był – wspomina sąsiadka. – I taki elegancki samochód miał. Często go mył pod oknem albo na parkingu. Ale z nikim się nie zadawał. I nikt by nie pomyślał, że może takie rzeczy robić.
Również w zakładzie pracy nikt nie podejrzewał, że w rodzinie G. może dziać się coś złego. Ale rozmawiać nikt nie chce. Bo o czym?
- Normalni ludzie, normalna rodzina – słyszymy.
Ewa Kramarz:
- Ludzie znakomicie potrafią odgrywać różne role. On w domu był brutalem ale na zewnątrz, choć trzymał ludzi trochę na dystans, był miły i uprzejmy. Razem wyglądali na zgodne małżeństwo. Ona była po prostu przyzwyczajona do tego, że nie mówi się o tym, co dzieje się w domu. Mogła myśleć, że inne kobiety też to przeżywają. A jeśli nie, to dlatego że są lepsze, mądrzejsze, ładniejsze od niej. A ona sama po prostu na takie traktowanie zasługuje.
Paraliżujący strach
Katarzyna Legan, policjantka:
- Ofiara odczuwała przed swoim mężem wręcz paraliżujący strach. Dlatego nie zgłaszała tego na policję.
Z policyjnego doświadczenia wynika jednak, że nawet jeśli kobieta wezwie pomoc, potem często się wycofuje, czy to pod presją męża, czy to w obawie o własną przyszłość. Ofiary nie chcą zeznawać, odwołują, to co powiedziały wcześniej.
Tym razem tak nie było. Pan G. trafił na trzy miesiące do aresztu. Teraz w kamienicy wszyscy oczekują sprawiedliwej kary dla oprawcy.
- Powinni go zamknąć w takim samym lochu, jak on ją i też mu jedzenie wydzielać – mówią zgodnie kobiety.
- I niechby mu w tym więzieniu dali porządnie popalić – dodają mężczyźni.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?