Zarabiają za mało, pracują po nawet 400 godzin w miesiącu, a na dyżurze jedna ma pod swoją opieką ponad 20 pacjentów - pielęgniarki i położne znów wyszły na ulice.
Kilkadziesiąt pielęgniarek i położnych spotkało się we wtorkowe południe na placu Lotników. Po raz kolejny mówiły głośno o dramatycznych warunkach, w jakich muszą pracować.
- W szpitalach jest nas tak mało, że nawet jeśli nie protestujemy, wygląda to jak protest - mówi Szymankiewicz. - Na oddziałach bywa bowiem tak, że na tysiąc pacjentów przypadają zaledwie cztery pielęgniarki. Wygląda więc to tak, jakbyśmy odchodziły od łóżek, ale my tak każdego dnia pracujemy. W takich warunkach nie da się odpowiednio zająć pacjentami.
Niektóre z pielęgniarek muszą brać nadgodziny. W szpitalu spędzają więc nawet i 400 godzin miesięcznie.
- Nie ma czegoś takiego, jak średnia płaca pielęgniarki - mówi Szymankiewicz. - Pielęgniarki i położne dostają resztki, to co zostanie dyrektorom placówek, po opłaceniu wszystkich rachunków i wypłaceniu pensji wszystkim innym pracownikom. Efekt jest taki, że niektóre z nas otrzymują na rękę marne 1300 zł za miesiąc, a mimo obietnic, nikt z tym nic nie robi.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?