- Stocznia się rozpada a pan zdecydował się przyjąć stanowisko prezesa. Dlaczego?
- Mieszkam niedaleko stoczni i codziennie słyszałem, jak budzi się do życia. Teraz panuje w niej cisza. To był mój pierwszy zakład pracy, w którym przepracowałem z przerwami 19 lat. W stanie wojennym zostałem wyrzucony ze stoczni za udział w strajkach. Mam wielki sentyment do tego miejsca.
- Pełni pan tę funkcję od kilku dni. Co pan zrobił najpierw?
- Objechałem teren i zobaczyłem, jak funkcjonuje stocznia.To jest teraz zupełnie inny zakład i zupełnie inni ludzie. Zrobię wszystko, żeby stocznia ruszyła, zaczęła pracować, żeby udało się dokończyć budowę statków i rozpocząć budowę kolejnych. Stocznia to ważny element miasta. Póki jest iskierka nadziei, warto o ten zakład walczyć.
- Jeszcze niedawno stocznia zatrudniała około 4 tys. osób, teraz została w niej tylko jedna czwarta załogi. Na jakie decyzje powinni być przygotowani?
- Chcę, żeby osoby, które jeszcze tu pracują wiedziały, że są warte tego, żeby w ich inwestować. Dla nich warto spróbować. Jednak nie mogę nikomu dawać płonnych nadziei i już teraz mówić, co dalej będzie się z nimi działo. Nie mam teraz takiej możliwości i nie mogę zapewnić ich, że zostaną na swoich stanowiskach lub, że stracą pracę. To byłoby nieuczciwe.
- Po co stoczni potrzebny jest nowy prezes, skoro wszystkie decyzję muszą być konsultowane z zarządcą?
- Wiele osób zastanawia się, po co ja tu właściwie jestem, skoro nie mogę nic zrobić. Mam jednak wiedzę, z której korzystają osoby będące „nade mną”. Ja natomiast opieram się na pomocy ludzi, którzy znają problemy stoczni. W obecnej sytuacji są dwa rozwiązania – albo 31 maja zakład przestanie istnieć, albo znajdą się inwestorzy, którzy będą szansą na uratowanie stoczni. Ci ostatni z pewnością inaczej spojrzą na zakład, który jest w ruchu, który pracuje. A jeśli to się nie uda, to przynajmniej będę miał pewność, że zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?