Julia ma dziś pięć lat. Lubi rysować. Chodzi do przedszkola. Teraz po raz kolejny jest w szpitalu przy Unii Lubelskiej. Właśnie przeszła niegroźną operację zatoki przyszczękowej. Rodzice Julki są już przyzwyczajeni, że córka przebywa w szpitalu. Ta śmieje się. Podoba się jej tutaj...
Gdy miała cztery miesiące zachorowała. Najpierw było to zwykłe zapalenie oskrzeli, ale długo nie mogła się z niego wyleczyć. Potem spuchła jej szyja. Lekarze myśleli, że guz, który pojawił się na jej szyi, to powiększony węzeł chłonny.
- Bardzo się baliśmy. Zupełnie nie było wiadomo co jej właściwie jest - wspomina mama, Ewa Puszka.
Nagle Julka zaczęła się dusić. Trafiła na oddział chirurgii dziecięcej do szpitala przy Unii Lubelskiej. Były problemy z intubacją. Po wielu badaniach okazało się, że dziewczynka ma nowotwór wrodzony, tzw. zwojak zarodkowy, umiejscowiony w niebezpiecznym miejscu, bo w okolicy szyi. W grudniu 2004 roku, w samą Wigilię, przeszła kilkugodzinną operację.
- Powiedzieli mi, że jeśli córka przeżyje tę noc to będzie dobrze – opowiada pani Ewa.
Okazało się jednak, że guza nie można wyciąć. Julia przeszła chemioterapię, która trwała prawie 10 miesięcy. Potem była jeszcze wielokrotnie operowana. Trzy miesiące leżała pod respiratorem. Ze szpitala wyszła mając 8 miesięcy, pod trzech miesiącach walki o jej życie. Rak zniknął.
- Wszystkie znaki wskazują, że Julia jest całkowicie zdrowa. Skończyło się jak w bajce, happy endem, choć było naprawdę dramatycznie - wspomina doktor Jacek Materny, który leczy dziś dziewczynkę.
Sprzęt, z którego korzystali lekarze przy leczeniu Julki został zakupiony przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
- Właściwie na każdym etapie leczenia z niego korzystaliśmy - mówi doktor Materny. - Nie można byłoby odpowiednio zdiagnozować dziecka, gdyby nie on, a także później - odpowiednio leczyć. Julia korzystała m.in. z pulsoksymetru, czyli urządzenia do monitorowania pacjenta po zabiegu, a także z aparatów do znieczuleń. Tego sprzętu nigdy dosyć. Psuje się, więc im go więcej, tym lepiej. Gdyby nie Orkiestra, prawdopodobnie nie mielibyśmy wielu niezbędnych rzeczy...
Pani Ewa Puszka ma świadomość, że między innymi dzięki WOŚP-owi jej córka żyje. Dlatego... - Zawsze wrzucam coś do puszki - śmieje się Ewa Puszka.
Opinia eksperta
Jacek Patalan
ordynator oddziału noworodków, patologii i intensywnej
terapii w szpitalu Szczecin-Zdroje
- To bardzo pozytywna akcja. Owsiak zrobił dużo dobrej roboty. Naszych szpitali nie byłoby stać na tego typu sprzęt, który trafił do nich z WOŚP-u. Porównanie jest proste: jeździliśmy fiatem 125 p. a wsiedliśmy do europejskiego samochodu. Przeskoczyliśmy przynajmniej dziesięciolecie jeśli chodzi o możliwości techniczne leczenia ciężko chorego pacjenta.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?