Byli i obecni pracownicy spółki dostali w 2000 roku nieodpłatnie akcje Zarządu Morskich Portów. Przysługiwały im na mocy ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Po dwóch latach miały one zostać wykupione.
- Przez ten czas akcje były zamrożone, a po tym okresie mieliśmy dostać za nie pieniądze, lecz choć zmieniały się ekipy rządzące i minęło 7 lat, nikt nie zajął się naszą sprawą – mówi zbulwersowany Marek Dziak, przewodniczący Międzyzakładowego Zarządu NSZZ „Portowców”. – A póki chociaż jedna akcja nie zostanie uruchomiona, nie możemy nic z nimi zrobić, są bezwartościowe – dodaje.
Na pieniądze czeka ponad 5 tysięcy akcjonariuszy szczecińsko-świnoujskiej spółki, którzy pracowali w niej do 1986 roku. W większości są to ludzie starsi i potrzebujący. Przysługuje im kwota w wysokości około 3-4 tysięcy złotych za akcje.
- Do tej pory nie dostali nic. Jest to bulwersujące, czujemy się jakby z nas kpili. Wysłaliśmy trzy pisma do ministerstwa i nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi – mówi wzburzona Maria Gieczewska, przewodnicząca Międzyzakładowego Zespołu Negocjacyjnego. – Niech w końcu rozliczą się z nami.
Kto ma zapłacić?
Nie wiadomo kto ma zapłacić za akcje - Ministerstwo Skarbu czy Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście. Podobny problem miały spółki w Gdańsku i w Gdyni.
- W Trójmieście akcje wykupiły spółki. Związkowcy porozumieli się z zarządem i w Gdyni wykupiono całość akcji, natomiast w Gdańsku zostało to rozłożone na 10 lat – mówi Marek Dziak.
Związkowcy prowadzili rozmowy z poprzednim zarządem, jednak zanim doszli do porozumienia, zmieniły się władze spółki. Nowy prezes nie zamierza płacić i uzasadnia swoją decyzję obowiązującym prawem.
- To minister jest zobowiązany do zapłaty za akcje, a nie zarząd. Port w Gdyni jest bogatszy, więc mógł sobie pozwolić na spłacenie pracowników, zresztą zrobił to wbrew prawu – komentuje Janusz Catewicz, prezes zarządu.
W niezależnej ekspertyzie prawniczej poznańskiej kancelarii Sowisło, którą przedłożył naszej redakcji prezes, jest napisane, że „dochody spółki akcyjnej powinny być przeznaczone przede wszystkim na inwestycje i pokrycie bieżących kosztów utrzymania. Nie zaś na zaspokojenie partykularnych interesów mniejszości akcjonariuszy”.
- Jeżeli zgodziłbym się na wykupienie akcji, to działałbym na szkodę spółki i taką decyzją złamałbym prawo – dodaje Catewicz.
Prezes zarządu w październiku minionego roku skontaktował się w tej sprawie z ministrem skarbu, od którego dowiedział się, że nie ma na to pieniędzy.
Napisali do ministra
Podczas dzisiejszego protestu uczestnicy wystosowali petycję do ministerstwa z żądaniem spełnienia ich postulatów.
- Nas przede wszystkim interesuje decyzja, kto ma nam zapłacić te pieniądze. Uważamy, że jest to obowiązek spółki. W końcu na akcjach, które dostaliśmy, widnieją podpisy ówczesnych prezesów – wyjaśnia postulaty pikiety Alicja Jakimiec, przewodnicząca Koła Emerytów i Rencistów przy NSZZ „Portowców” i organizatorka dzisiejszego protestu. – Nie zgadzam się z Januszem Catewiczem. Jeśli byłoby to niezgodne z prawem, to prezesi z Gdyni i z Gdańska siedzieliby w więzieniu – dodaje przewodnicząca.
Petycja trafiła dziś na ręce ministra skarbu.
- Jeszcze dziś minister ma się zapoznać z jej treścią – dowiedzieliśmy się w biurze prasowym ministerstwa.
Równocześnie pracownicy biura czekają na decyzję departamentu merytorycznego odpowiadającego za sprawę.
Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?