Paweł Kurdziałek jest czterokrotnym Mistrzem Polski w trójboju siłowym, popularnie zwanym wyciskaniem sztangi. W 1999 roku zdobył Mistrzostwo Świata w Wiedniu. Podniósł wtedy 250 kg. Tyle, amoże aż tyle, wystarczyło na medal.
– Było nas pięciu i wszyscy reprezentowaliśmy Polskę w tej dyscyplinie – wspomina Paweł. – Każdy w innej kategorii wagowej i wiekowej. Koledzy, z którymi byłem w kadrze, rozjechali się w różne strony świata. Nasze kontakty się rozluźniły.
Krzysztof Widomski pływał na kajakach. Wubiegłym roku był naMistrzostwach Europy w Bremen, gdzie zdobył czwarte miejsce.
– Zabrakło zdrowia, żeby osiągnąć lepszy wynik sportowy – uważa Krzysztof. – Przygotowywałem się do zawodów między innymi na dzielnicowej siłowni. Jest tu ergometr wioślarski, na którym można ćwiczyć.
Michał Kowaleczko nie ma na koncie żadnych osiągnięć sportowych, jednak dla przyjemności trenuje futbol amerykański. Ćwiczenia siłowe pomagają mu się przygotować do treningów.
Wszyscy panowie uważają, że sport wyrabia zarówno kondycję jak i charakter. Spotykają się na wspólnych treningach od kilku lat. Przygodę ze sportem zaczynali w młodym wieku.
– Zacząłem chodzić na siłownię, bo byłem silniejszy niż inni i chciałem jakoś to wykorzystać – mówi Kurdziałek. – Na siłowni przyszło mi do głowy, że mógłbym się zająć sportem wyczynowo. Koledzy mi powiedzieli, że są mistrzostwa w Świnoujściu i pojechałem. Miałem wtedy 18 lat.
W reprezentacji Polski juniorów podniósł 252,5 kg. Tego rekordu do tej pory nikt nie pobił.
– Ta dyscyplina wymaga ogromnego poświęcenia – uważa rekordzista. – Przez kilka lat nie miałem prywatnego życia. Cały czas trening i ścisła dieta.
–Konkurencja w sporcie jest tak duża, że trzeba dać z siebie wszystko – dodaje Michał Kowaleczko. –Dlatego ja nie zdecydowałem się na uprawianie sportu wyczynowo. Wiem, że nie byłbym w stanie poświęcić tak dużo.
–W pewnym momencie trzeba wybrać życie i zrezygnować z zawodów – przyznaje Paweł. – Teraz przychodzę na siłownię rekreacyjnie. Mam dziewczynę, mam pracę. Wcześniej nie było na to czasu. Przez pierwsze dwa lata po rezygnacji ze sportu wyczynowego brakowało mi adrenaliny związanej z zawodami, konkurencją. Potem wciągnęła mnie praca i życie osobiste. Przestałem o tym myśleć.
– Teraz mam dużo stresu w pracy – śmieje się Krzysztof Widomski. – To mi zastępuje adrenalinę z zawodów.
Atleci od czasu do czasu mają ochotę wziąć udział w jakiejś konkurencji. Dwa lata temu Paweł Kurdziałek i Krzysztof Widomski wygrali zawody w przeciąganiu liny. Dostali za to nagrodę pieniężną, którą przeznaczyli na zrobienie placu zabaw w Dąbiu.
Przez jakiś czas pracowali z grupą młodzieży na siłowni. Chcą wykorzystywać swoją wiedzę i umiejętności ucząc innych. Wiosną planują zorganizować zawody dla młodzieży na plaży w Dąbiu. Zapewniają, że będą trenować tak długo, jak pozwoli zdrowie.
Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?